- Bożeeeeeeee! Padam z nóg! Chodźmy coś zjeść.- Żałosne marudzenie czerwonookiego chłopaka o białych włosach po raz kolejny pociągnęło za, zdenerwowane i poszargane nerwy szaro-włosego.
- Jak się zaraz nie zamkniesz, będziesz wracał pieszo.- Burkną wyższy, niedbale przerzucając torbę swojego współlokatora przez ramię. Nie wiedział nawet kiedy znalazła się ona w jego rękach, podczas gdy chłopak z zachwytem oglądał wystawę sklepu z biżuterią. W duchu modlił się aby już zaprzestał tej czynności, ponieważ kolana zaczynały dawać się mu we znaki a nieprzyjemnie spięte mięśnie dłoni przyprawiać go o uczucie dyskomfortu. Zdążył wydać niemałą fortunę na jego garnitur, którego nawet nie dane było mu zobaczyć. Mimo iż z pieniędzmi nie miał problemu, a wydawanie takiej kwoty nieznacznie go obchodziło, to sama idea płacenia za chłopaka go irytowała, nie wiedział czemu zgodził się na taki układ, jednak widząc ten błysk wdzięczności i radości w jego oczach, nie mógł zgonić z ust delikatnego uśmiechu. Wśród tych wszystkich sprzecznych emocji, które się w nim kotłowały, jednego był pewien- Chciał już zakończyć te cholerne zakupy i usiąść gdzieś żeby napić się kawy.
- Zgadzam się z Cyno. Chodźmy coś zjeść.- Nie ważąc na słowa skryby, objął partnera i posłał ciepły uśmiech koledze. Zawoławszy podekscytowanego blondyna ruszyli na wyższe piętro, gdzie miejsce miały przeróżne restauracje jak i kawiarnie.
Po dość długo i zażarcie trwającej kłótni w końcu udało im się dojść do kompromisu i zamówić pizzę. Jednak spokój nie trwał długo, ledwo zdążyli podnieść karty menu, kiedy to rozwiną się kolejny spór. Blondyn zażarcie upierał się, że nie jest głodny, tymczasem Alhaitham upierał się aby zjadł chociaż kawałek. Konflikt, już kolejny tego dnia, zdawał się nie mieć końca, aż w końcu zmuszony do poddania się zielonooki odpuścił, po części zmusiły go tez do tego gniewne spojrzenia innych klientów, którym to zakłócono rozmowy i spokojne spożywanie posiłku.
- Kaveh.... Chociaż coś wypij. Dziś jest duszno i- nie dane było mu dokończyć, przerwał mu zirytowany głos chłopaka.
- Nie jestem dzieckiem, Al. Przestań się zachowywać jak nadopiekuńcza mamuśka.- Chłopak prychną na te słowa.
- Po prostu nie chce nieść potem twojego nieprzytomnego ciała do domu.- Fukną przełykając kawałek pizzy.
- Nie, po prosu jak zwykle chcesz mieć nad wszystkim kontrole. - Al śpią się na te słowa.
- Co ty pierdolisz.
- Stwierdzam fakty.
- Tsa bzdury nie fakty.
- Zaprzeczasz sam sobie. - Przewrócił oczyma.- Na dodatek jesteś egocentrykiem.
- CO?! POWTÓRZ TO!- Żyłka na czole zielonookiego niebezpiecznie zaczęła pulsować.
- Głuchy jesteś? E g o c e n t r y k.
- A W MORDĘ CHCESZ.
- Nie zrobisz tego.- Odparł ze stoickim spokojem. Cyno i Tighnari przyglądali się temu wszystkiemu, rozważając czy wtrącenie nie zakończy się uszczerbkiem na ich zdrowiu.
- A CHCESZ SIĘ KURWA PRZEKONAĆ.- Szaro włosy wstał, z hukiem odsuwając krzesło. Ich stolik znalazł się w centrum uwagi, obserwowany przez innych klientów, nawet kelnerzy przystanęli za ladą, niby To zajmując się swoimi sprawami, kątem oka obserwując rozwój wydarzeń.
- A spróbuj.- Blondyn uśmiechną się prowokacyjnie.
Skryba zacisną pieści i ruszył w kierunku, nadal spokojnie siedzącego blondyna.
- Dobra chłopaki wystarczy.- Tighnari również podniósł się z własnego miejsca, stając przed zielonookim, zapobiegając w ten sposób kolejnej wojnie. Rozgniewany chłopak jedynie prychną, mamrocząc kilka przekleństw pod nosem.
- Kaveh... nalegam abyś jednak napił się wody. Proszę.- Zwrócił się spokojnym głosem do chłopaka, ten jedynie westchną ale posłusznie ruszył w kierunku lady.
- Jakim cudem ciebie się posłuchał a mnie nie?- Burkną szaro włosy.
- Pewnie dlatego, że jestem lekarzem- wzruszył ramionami, na powrót zajmując swoje miejsce.
- I nie zadziera nosa!- dorzucił białowłosy.
- Ty też chcesz oberwać! - W odpowiedzi dostał tylko śmiech.Mimo wszystkich zaistniałych komplikacji, w końcu udało się im opuścić pizzerię, ruszając do wyjścia z galerii. Po drodze blondyn wraz ze swoim współlokatorem rzucali do siebie kąśliwe uwagi, przepychali lub szturchali. Para idąca za nimi rozbawiona obserwowała to wszystko.
- Normalnie jak stare małżeństwo!- Roześmiał się czarnowłosy.
- Byłaby z was słodka para!- Dorzucił jego chłopak. Na te słowa dwójka mężczyzn na chwile zamarła w ruchu, blondyn z łokciem pod żebrami młodszego, ten zaś z ręką wymierzającą cios w jego potylice.
- W ŻYCIU! NIE Z NIM!- Krzyknęli razem w tym samym czasie.
- NIE PRZEDRZEŹNIAJ MNIE, PAJACU!
- TO TY MNIE PRZEDRZEŹNIASZ SZCZYLU! - Na nowo rozpoczęli przepychanki.
- Myślisz, że swatanie ich to dobry pomysł?- Szepnął białowłosy do ucha chłopaka, obserwując jak blondyn upada na ziemię, podcięty przez drugiego, zadowolony ze swojego wyczynu skryba z rękami w kieszeni wznawia chód, co jednak okazało się błędem , bo zaraz potem zgiął się w pół, w wyniku silnego kopniaka wymierzonego w jego plecy.
- Tak.- Odpowiedział mu pewnie z tajemniczym uśmiechem obserwując poczynania tej dwójki. Matra nie odpowiedział mu, z konsternacją obserwując misteryjną ekspresję malującą się jego twarzy.***
Po dotarciu do domu nie zamienili z Alhaithamem ani słowa. Znowu zapanowała cisza. Do przyjścia zostały im jeszcze 2h, w związku z tym blondyn postanowił dokończyć okładkę. Na jutro miał umówione spotkanie.W tym czasie skryba również zaszył się w swoim pokoju. Rozsiadł się wygodnie w fotelu z notesem i urzywką w ustach. Sprawiał wrażenie skupionego i pochłoniętego pracą, jednak w rzeczywistości jedyne co go pochłaniało, to jego własne myśli. Martwił się, a konkretniej niepokoił go stan blondyna. Wiedział, że chłopak nie powie mu wprost jak się czuje i doskonale wiedział kiedy ten kłamie. Przetarł twarz dłońmi. Kiedy zaczęło mu tak zależeć? I czego tak się martwi? Przecież ten blondyn tak mu działa na nerwy! Marudzi, wymyśla, nie zna umiaru w alkocholu, ile razy go do domu zanosił bo ten nie był w stanie, tego nawet nie jest w stanie zliczyć! Ile razy siedział z nim w łazience, gdy ten wymiotował ? Albo jeździł po nocy, po mieście jak głupi szukając go, bo znowu siedzi gdzieś nawalony. Z kavehem jak z dzieckiem, same kłopoty. Jak mu nie zaniesie jedzenia to ten nic nie zje, tylko pije chektolitry kawy i potem nie śpi po nocach! A on musi potem przykruwac go kocem, gdy zaśnie na biorku, żeby się nie przeziębił, albo zanosić go do łóżka. Potem następnego dnia budzić rano, żeby nie zaspał do szkoły. Równie dobrze mógłby mieć w niego wywalone i nie przejmować się gdy ten nie wraca do domu po nocy, ale z jakiegoś powodu niepotrafił. Mimo wszystko nie chciał go stracić. W głębi duszy czół, że by sobie nie poradził gdyby chłopak odszedł.
Czyżby mu zależało? Odpowiedź była oczywista, jednak jego ego nie pozwalało mu tego przyznać.
Pomimo, że go wkurwiał, potrafił być też słodki i
miły. Wiele razy go wysłuchał lub, możliwie, że nieświadomie, dał mu wsparcie. Nie oceniał go, kiedy potrzebował pomocy, oferował mu ją. Lubił spędzać z nim czas, nawet jeżeli przez 90% wspólnego czasu się kłócili i skakali sobie do gardeł, to czasami zdążały się też spokojnie chwile, chociażby rozmowy o wszystkim i o niczym na tarasie przy lampce wina, albo wspólne śniadania.... Lubił widzeć iskierki ekscytacji w jego oczach .... W oczach które hipotyzowały go swoim spojrzenie, przyciągały, pochłaniały go niemal żywcem i sprawiały, że odnosił uczucie, że w nich tonie, nie było to nieprzyjemne, wręcz przeciwnie. Mógłby w nich utonąć na zawsze. Lubił gdy jego piękne, malinowe usta rozszerzały się w szerokim, promiennym uśmiechu. Mógłby na niego patrzeć godzinami i skrycie pragną aby to on go powodował. Jednak częściej odnosił odwrotny efekt i zamkat uśmiechu widział łzy w oczach, za co nienawidził siebie i tego, że nie potrafi się pochamkwać czasami. Chyba jedyna gorszą rzeczą od łez blondyna, jest puste spojrzenie i twarz bez wyrazu. Tego nienawidził jeszcze bardziej, czuł się wtedy jak potwór. Te spojrzenie prześladowało go w każdym koszmarze i powodowało bolesny uścisk w klatce a niekiedy również fizyczny ból. Jedyne na co miał ochotę zrobić w takim momencie, to zrzucić siebie z jakkegos klifu albo przytulić chłopaka, pogładzić jego miękkie bląd włosy, przeprosić milion razy, ucałować w czułko, w policzek albo nawet w malinowe usta, a dopiero potem zrzucić się z klifu. Wiele razy przyłapał się na tym, że pragną posmakować ust współlokatora, zwłaszcza podczas ich przepychanki w bibliotece. W tamtym momencie niczego nie pragną bardziej niż jego warg. Przypomniał sobie dźwięk jaki wydał chłopak i mimowolnie obal się krwistym rumieńcem, czując uścisk w podbrzuszu. Jego umysł zaczął mu posłować coraz to bardziej erotyczne sceny, aż w końcu nie wytrzymał i zatrzasną notes, podnosząc się gwałtownie z krzesła.
- Kurwa Alhaitham, ogarnij się.- warkną do siebie pod nosem, widząc wybrzuszenie na spodniach. Potrzebował teraz zimnego prysznicu, a najlepiej kąpieli w lodzie.***********************************************
Serdecznie witam wszystkich, którzy to czytają!!
Macie kolejny rozdział <3
Jest on coprawda niesprawdzony, ale mimo to mam nadzieję, że się spodoba<3
Przepraszam za wszystkie błędy, nie zabijajcie mnie za nie hahaha.Pozdrawiam cieplutko <333
Widzimy się w kolejnym rozdziale!Miłego dnia/ nocy!
xoxo
~ autorka<3
CZYTASZ
Cure
FanfictionKlątwa Sakuranochi to śmiertelna choroba zwana również „klątwą krwi kwiatu wiśni ". Jej charakterystycznym objawem są pokazujące się na ciele, wyglądające jak tatuaże, wzory w kształcie gałązek z kwitnącymi kwiatami wiśni . Nieleczona może prowad...