8. Nowy właściciel

13.7K 600 256
                                    

Veronica

Tak samo dawno jak nie byłam na randce, nie byłam też na zakupach. Moja szafa świeciła pustkami, a rzeczy, które nosiłam na co dzień nie nadawały się na randkę z kimś takim jak Chad. Facet ociekał elegancją i klasą, w czym nie miałam zamiaru od niego odstawać. Właśnie dlatego potrzebowałam czegoś, co zwaliłoby go z nóg. Albo chociaż z krzesła.

Niestety nie wybrałam do tego interesu zbyt dobrego wspólnika.

– Theo! Postaw to na miejsce, bo jak ci zasadzę... – Zatrzymałam się w połowie alejki, kiedy jakaś starsza pani popatrzyła na mnie z nad okularów. Jej mina wyrażała więcej niż tysiąc słów i to takich bardzo niecenzuralnych słów. – Tę... Tę bazylię w pokoju to przecież zwiędnie – dokończyłam, co spotkało się z uśmiechem na ustach staruszki. Odwzajemniłam go, świecąc przed nią zębami, ale to nie mogło potrwać długo, bo mój brat właśnie śmignął w zasięgu mojego wzroku.

Być na zakupach z ośmiolatkiem to jak znowu zawitać na sali gimnastycznej podczas wf'u. I może gdybym za każdym razem nie fałszowała zwolnienia, miałabym w sobie jakąkolwiek kondycje zdolną nadążyć za tym gnojkiem z motorkiem w tyłku.

– Theodor! W tej chwili odstaw ten stanik na półkę albo możesz zapomnieć o happy mealu! – krzyknęłam, dobiegając do części bieliźnianej sklepu.

Theo chował się za manekinem, albo przynajmniej próbował, bo jego sylwetka odbijała się w lustrze tuż obok. Dopiero co dorwał jednego z manekinów i ogołocił go ze stanika, pozostawiając plastik na wierzchu.

– Myślałem, że masz trochę większe cycki niż manekiny – zaśmiał się, wyskakując zza plastikowego człowieka. Wymachiwał mi stanikiem przed twarzą z popisem w oczach.

– Wymienię ci frytki na sałatkę, przysięgam – warknęłam, wyrywając stanik z jego dłoni i odkładając go na półkę obok.

– No i dobrze, ktoś w tej rodzinie musi być fit i dobrze się prezentować – powiedział pewnie, ruszając przed siebie.

– Skąd ty w ogóle znasz takie słowa? – Zmarszczyłam brwi, pytając bardziej samą siebie. – Zresztą nieważne. Miałeś pomóc mi znaleźć jakąś kieckę, a nie latać po sklepie i robić borutę siostrze. – Złapałam go za rękę, której uścisk niechętnie odwzajemnił.

– Nie masz od tego koleżanek? – zapytał, a kiedy już miałam zwrócić mu uwagę, dodał: – Przypomnę ci tylko, że jeszcze piętnaście minut temu nie znałem różnicy między sukienką a spódniczką.

– Wiesz co? Coraz częściej rozważam rzucenie studiów i zmarnowanie pięciu kolejnych lat na pedagogice tylko po to, żeby zatrudnić się w twojej szkole, gdzie każdego dnia zaprowadzałabym cię na dywanik dyrektora za to co gadasz. – Ruszyliśmy dalej w głąb sklepu.

– Oj tam od razu zmarnowała. Pedagogika nie jest taka zła, trochę ogłady by ci się przydało, Ronnie – powiedział, na co ja się zatrzymałam.

– Po raz kolejny, skąd ty znasz takie słowa? – zapytałam, patrząc na niego z uniesionymi brwiami, na co szyderczo się uśmiechnął. – Okej, chyba nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie.

– A dla kogo ty potrzebujesz kupić sukienkę? Mama go zna? – zmienił temat, a kiedy nie odpowiadałam przez dłuższą chwilę, wpatrzona w dżinsową kurtkę na wieszaku, wepchnął się przed moją twarz. – Chwila. Czy ty idziesz na randkę z... – przyciszył głos tak, żeby nikt nie słyszał. – Kryminalistą?

– Theo, co ty...

– Ja cię! Ostatnio oglądałem taki program, że babka wzięła ślub z takim typem z więzienia i potem... – nie pozwolił mi dokończyć, ale ja również w porę mu przerwałam.

Tied with Lancaster [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz