22. Nadzieja matką głupich

12.7K 649 233
                                    

Veronica

Patrząc na ekran widziałam nie tylko jego wiadomości, ale i twarz. Nie tą, którą widziałam jeszcze niedawno, a rzeźbą, która wyszła spod rąk Alessa. Coś tak pięknie wytworzonego wcale nie niosło za sobą równie pięknego przekazu. To było ostrzeżenie. Wybór, który tak naprawdę był decyzją, co do której nie miałam prawa głosu. Bo ta decyzja zapadła zanim zdążyłabym otworzyć usta.

Bo nie podjęłam jej ja, a moje zdradzieckie serce.

Poprawiłam się na kanapie, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Dźwięki dosłownie drącego się telewizora skutecznie zagłuszały szmery z kuchni. Przychodząc do rodziców nie zamierzałam zostawać na dłużej, a co dopiero na obiad, ale ta decyzja również wpadła do kosza „podjęte za Veronicę". Tyle, że tym razem to nie mój rozum zaćmiony oparami ulatniającymi się z serca, a moja własna mama zadecydowała za mnie. A z moją mamą się po prostu nie dyskutowało. To była sprawa typu „Zjedz mięsko, ziemniaki możesz zostawić". Wtedy jadło się te mięso jak z szubienicą nad głową.

- Ronnie, idź po Theo, zaraz będę nakładać! – powiedziała nieco głośniej mama. Mimo, że spokojnie mogliby pozwolić sobie na wynajęcie kucharza, mama nigdy by się na to nie zgodziła. Te pomieszczenie to jej azyl, miejsce, gdzie nie wchodził nikt inny oprócz niej, a czystość sprawdzać można było białą rękawiczką.

- Idę – odpowiedziałam, podnosząc się z wygrzanego miejsca. Wchodząc po schodach modliłam się tylko, żeby Theo grzecznie posłuchał starszej siostry i nie robił jej problemów.

Ale to w końcu był Theo.

Zapukałam kontrolnie w jego drzwi, a kiedy tylko usłyszałam odpowiedź, popchnęłam drzwi. Chociaż popchnięciem tego nazwać nie można było, bo musiałam użyć całej siły mojego ciała żeby przepchać to cholerstwo choćby o kilka centymetrów.

- Co ty barykadę przed podwójną porcją surówki zrobiłeś? – zapytałam zmachana.

- Nie, to akurat mury spacerniaka – odpowiedział dumnie mój brat.

Pokręciłam głową, bo nie bardzo docierało do mnie to, co widziały moje oczy. A już tym bardziej to, co do mnie właśnie powiedział. Ze szczęką przy podłodze podziwiałam podłogę, której już praktycznie nie było widać przez ilość poduszek, klocków i torów z kredek.

- Po pierwsze, co to jest? A po drugie, skąd ty wiesz co to spacerniak? – Moje brwi nadal nie opadły z zachwytu. Nie wiedziałam tylko, czy tak do końca należał on do pozytywnych.

Czasami naprawdę kwestionowałam fakt, które z nas tak naprawdę było tym starszym.

- A na co ci to wygląda? Przecież widzisz więzienie praktycznie codziennie. No, może w tym twoim nie biorą zakładników i nie serwują na obiad błota ze ślimakami, ale...

Z tym obiadem to bym polemizowała.

- Zakładników?

- No, tak jest fajniej! Zrobiłem z plasteliny twojego chłopaka – odparł Theo zafascynowany tym, że dalej go słuchałam. Sięgnął po różową figurkę z plasteliny, przypominającą kaloryfer z głową. – No i on się wkurzył, że masz jakiegoś fagasa no i...

- Theo! – skarciłam go, chociaż wewnętrznie walczyłam sama ze sobą, żeby nie roześmiać się na widok doboru kolorów do postaci Alessa.

Chwila...

- No co? Wziął Chada na zakładnika i teraz siedzi sobie w celi – mówiąc to, wskazał palcem na figurkę schowaną za ścianką plastikowego pojemnika na jedzenie.

Tied with Lancaster [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz