26. Dla kogo dobra, dla tego dobra

8.3K 462 134
                                    

Veronica

Zacisnęłam palce na krawędzi stołu. Miałam ochotę przebić go na wylot tylko po to, żeby dać upust emocjom, które kumulowały się w mojej głowie wraz z natłokiem myśli.

Zachciało mi się iść na kawę z pieprzonym studentem prawa.

- Prawie zapomniałabym przynieść wam sztućce, skarbie. – Delikatny śmiech Edny wybił mnie z rytmu, który tym razem przypominał bardziej piątą symfonię. Posłałam kobiecie jedyny uśmiech, który potrafiłam z siebie wydusić i zapewne nie wyglądał on na najbardziej obiecujący. Staruszka odłożyła kubek z dwoma zestawami sztućców oraz kilkoma chusteczkami ozdobionymi wzorem kwiatowym.

Mi to już nawet patrzenie na zielone nie mogło pomóc.

- Dziękujemy – odezwał się Theo, machając dłonią na odchodzącą Ednę.

- Zaraz wrócę, jakby jedzenie już przyszło to szamaj do woli. Wszystko i tak jest dla ciebie, gnomie – powiedziałam łagodnie, pozostawiając całą swoją złość na rozmowę, która dopiero miała nadejść. Chociaż nie byłam pewna, czy konfrontację, którą zdążyłam przerobić już trzy razy w swoich myślach, można było nazwać rozmową.

Wzięłam głęboki wdech i po tym, jak brat kiwnął znacząco głową, podniosłam się od stołu. Nie zamierzałam robić żadnej szopki w miejscu, które było dla mnie na tyle bliskie, a już tym bardziej przy Theo. Wystarczyło mi już, że ostatnio zbudował ogromne więzienie z pudełek śniadaniowych. Wolałam nie dawać mu pretekstu do kolej zabaw tego typu. Przynajmniej na jakiś czas.

Obróciłam się na pięcie, od razu piorunując Chada wzrokiem. Siedział na tyle blisko, że pokonanie dystansu między nami zajęło mi milisekundy. Wystarczająco dużo czasu na działanie dla mnie i niewystarczająco na jakąkolwiek reakcję z jego strony.

- Chodź – syknęłam na niego, łapiąc za jego przedramię pokryte płaszczem.

- Veroni...

- Sklej jadaczkę i chodź – powiedziałam już nieco bardziej stanowczo, uszczuplając uchwyt na jego ręce. Tym samym wbiłam w niego spojrzenie, które najwidoczniej zadziałało, bo Chad przestał protestować i podniósł się z miejsca.

Całą drogę na zewnątrz czułam na swoich plecach jego pytający wzrok. Nie tylko taki, który nie znał moich zamiarów, ale też taki, który miał w sobie cichą nadzieję, że pozwolę mu usiąść przy naszym stole, domówić sok i nakarmić mnie widelcem. Na ten moment jedyne, co chciałam zrobić z tym widelcem, to wsadzić mu go w oko.

Kiedy oddaliliśmy się od wejścia na tyle, żebym dalej mogła zerkać na Theo, ale też na tyle, żeby mój brat mnie nie zauważył, puściłam rękaw Chada. Stanęłam tuż przed jego twarzą, początkowo wpatrując się w nią, żeby ocenić, czy naprawdę uważał mnie za tak głupią.

- Po co...

- Nie, Chad. Teraz mówię ja – przerwałam mu zanim zdążył wypytać mnie o cokolwiek. – Co ty kombinujesz?

- Co? – zapytał z twarzą wyrażającą zdziwienie. – Co mam kombinować?

- To ja cię pytam! Czego chcesz ode mnie, a już tym bardziej od Theo, hm? – natarłam na niego pytaniami, ale i palcem wskazującym, pod którego naciskiem, Chad oparł się plecami o ścianę budynku.

Czułam, jak frustracja rozlewała się po moich żyłach sprawiając, że zrobiło mi się gorąco. Nie wiedziałam, co denerwowało mnie bardziej. Udający, że nic nie miało miejsca Chad, czy może próbujący zrobić ze mnie wariatkę Chad.

Tied with Lancaster [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz