24. Uśmiech do zdjęcia

12.7K 575 114
                                    

Veronica

Zanim zdążyłabym cokolwiek powiedzieć, Aless dopchnął moje ciało do podłożona i zanurzył się we mnie jednym pchnięciem. Zawyłam, bo strach zdążył zmieszać się z podnieceniem na tyle, że nie potrafiłam już skupić się tylko na jednym z odczuć. Dyszałam głośno, czekając, aż Aless zacznie poruszać biodrami. Ale nic takiego nie miało miejsca.

- Aless? – zapytałam niepewnie, nie mając widoku na nic poza stromym spadem w dół. Przełknęłam ślinę, bo wysokość wyglądała na wystarczającą, żeby zadecydować o moim losie.

- Ciii – uciszył mnie, wbijając palce w moje łopatki. Jęknęłam na niespodziewany, szorstki dotyk, który przemieścił się w dół, aż do bioder. Alessandro obniżył głowę na wysokość moich pleców i złożył na nich mokre pocałunki. Ciarki przepływające po moim kręgosłupie nie pozwoliły mi trzeźwo myśleć. Próbowałam poruszyć się na wszelkie sposoby, żeby poczuć jakikolwiek ruch między nami. Ale to wszystko zdało się na marne, bo pozycja, w której trzymał mnie Aless była kurczowa i bez wyjścia.

Przy nim zawsze byłam bez wyjścia. Chociaż z każdym pieprzonym dniem miałam wrażenie, że to właśnie on się nim stawał. Że to on był kluczem, który dawał mi dostęp do drzwi, o jakich nie miałam pojęcia.

- Proszę... - zakwiliłam. Desperacja przebijała się przez ton mojego głosu, co jakiś czas o sobie przypominając.

- Twoje prośby na nic się nie zdadzą, mia Rossa – odpowiedział niemal od razu. Gwałtownie zabrał ręce z moich pośladków, a to tylko po to, żeby już po chwili znów na nich wylądowały. Klaśnięcie prawie całkowicie zniknęło pod natężeniem jęku opuszczającego moje usta. – A wiesz dlaczego?

Chciałam odpowiedzieć. Czułam, że byłam bliska zwariowania i to na tyle, żeby wygarnąć mu w twarz wszystkie, największe zła tego świata. Wszystko, tylko po to, żeby w końcu choć na chwilę się poruszył.

- Zapytaj mnie dlaczego – ponaglił moją odpowiedź, znowu uderzając obiema dłońmi o moje pośladki. Wciągnęłam powietrze w ostatnim momencie. Gdybym tylko mogła, zadrapałabym beton na całym tym pieprzonym dachu.

- Proszę cię... - odparłam na wdechu, wyrzucając biodra w jego stronę. Nie przyniosło to jednak spragnionej przeze mnie ulgi.

- Pytaj, mia Rossa. Pytaj mnie, kurwa. – Kolejne skarcenie równało się kolejnemu uderzeniu. Palący odcisk dłoni Alessa dawał o sobie we znaki jeszcze chwilę po zetknięciu z moją skórą. Pieczenie w żaden sposób nie pomagało w doprowadzeniu się do trzeźwego stanu.

Chciało mi się płakać. Ból był nie do zniesienia. Ale nie ten wywołany przez klapsy, a ten, który odczuwałam w podbrzuszu. Niepohamowana żądza, błagająca o choćby najmniejszy cień doznania.

- Dlaczego? – zawyłam. Byłam na skraju załamania się tu i teraz. Na opadnięciu z sił i poddaniu całemu chaosowi, który mieszał mi w głowie.

- Bo to ja decyduję kiedy i co powiesz. To ja sprawiam, że wydajesz z siebie dźwięki, o których nie miałaś pojęcia. – Wystarczyła chwila nieuwagi, kiedy w pełni skupiłam się na słowach Alessa. Tylko chwila, żeby jego palce wylądowały na mojej łechtaczce i tylko chwila, żeby sprawiły, że moje nogi trzęsły się jak opętane. – To ze mną się pieprzysz i to ze mną dochodzisz.

Nie rozumiałam kolejnych słów, które wypowiadał. Nie wiedziałam nawet, czy były to słowa układające się w zdania, czy może pomruki i sapnięcia. Czy mówił, czy może jednak wykorzystywał wszystkie znalezione w sobie siły, żeby w końcu to zrobić. Żeby złapać mnie mocno za biodra i docisnąć się do nich kroczem. Żeby wysunąć się niemalże do końca i wbić z powrotem z siłą, jakiej jeszcze w nim nie poznałam.

Tied with Lancaster [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz