Casey
Była środa, więc trochę czasu minęło od piątkowego wieczoru, a ja nadal nie potrafiłam otrząsnąć się z emocji jakie mi zaserwował. Humor zaczął mi się poprawiać, od kiedy nie zaprzątałam sobie głowy Graysonem. Zamiast niego, moje myśli zajmował piątkowy wyścig i fakt, że... podobało mi się. Tak, mogę to przed sobą przyznać. Pierwszy raz od dłuższego czasu, naprawdę się czymś cieszyłam. Może była to pieprzona adrenalina, ale chciałam jak najszybciej to powtórzyć.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że ukrywałam całą prawdę przed Harper i Coltonem. Towarzyszą mi od początku liceum i skłamałabym, jeśli bym powiedziała, że ich obecność była mi obojętna. Niekiedy nie zdawali sobie sprawy z tego, jak bardzo pomagali mi swoją obecnością. Zasługiwali więc na to, by o tym wiedzieć, ale to się więcej nie powtórzy, więc chyba mnie to usprawiedliwia, prawda?
Zaszliśmy na lekcje biologii, a tam, czekała już na nas Pani Wood z niebezpiecznie wyglądającymi kawałkami papieru.
- Dobrze moi drodzy. Usiądźcie – wzięła głęboki wdech, po czym wypuściła powietrze, a pomieszczenie wypełnione uczniami nie ucisza się po dotarciu do klasy. Kontynuowała dopiero wtedy, kiedy nastała względna cisza. – Wiecie, że tuż za rogiem... – zawiesiła się, wgapiając swój ślepy wzrok gdzieś w jedną ze ścian. - No dobrze, może nie za rogiem, ale prawie, czeka was bal maturalny. Jestem bardzo podekscytowana, że mogę przewodniczyć tak wielkiemu dniu w waszym życiu! – zapiszczała radośnie, na co się skrzywiłam.
- Ja chyba nie podzielam jej entuzjazmu – szepnęłam do Harper.
- A ja boję się każdego kolejnego jej słowa...
- Jak wstępnie wiecie, zatańczycie walca, ale nie z osobami towarzyszącymi. Moją wolą jest, aby w tym tańcu brali tylko i wyłącznie maturzyści. To wspaniały pomysł, prawda? – wytrzeszczyła na nas oczy, a Colton jęknął cicho:
- Jeeezuu...
- Wiecie co? – wysyczałam do przyjaciół, w dalszym ciągu patrząc na Panią Wood.
- Co? – bąknęła Harper.
- Ona jest wariatką. Totalną wariatką, którą powinni zamknąć w specjalnym ośrodku.
- Wiemy nie od dziś – odpowiedział Colton, śmiejąc się bezsilnie.
- To będzie taniec... - zawiesiła się Pani Wood.
- Śmierci – dokończyła za nią Harper. Całe szczęście, nie słyszy tego.
- ...taniec maturzystów, który powinniśmy wprowadzić jako tradycję naszej szkoły – uśmiechnęła się szeroko nauczycielka.
- Bardzo dobrze. Niech inni cierpią tak jak my – chociaż w jednej rzeczy zgadzam się z tą kobietą.
Pani Wood jeszcze przez chwile wygłaszała przemowę o tym, jak ważny jest tradycyjny taniec na balu. Zaczęliśmy się nudzić z Harper i Coltonem, więc po kryjomu wyciągnęłam karty UNO i zaczęliśmy rundę po kryjomu. Przy nauczycielce było to możliwe. Niekiedy zastanawiałam się, czy była ślepa czy zbyt uprzejma dla swoich uczniów.
- Każda z was, dziewczyny, wylosuje chłopca z którym zatańczy. Uznałam, że tak będzie sprawiedliwie.
Zamarłam.
Co?
- Co? – powtórzyła moje myśli Harper.
- Wszyscy słyszeliśmy to samo, tak? – jedna z kart UNO wyślizgnęła się z moich odrętwiałych z szoku palców.
- Mam nadzieję, że nie – odpowiedziała Harper z grobową miną. Zazwyczaj mnie ona śmieszyła, ale nie teraz. Bo teraz sama byłam przerażona.
- Pierdoli jak potłuczona – wytrzeszczył oczy Colton, nie dowierzając jej w podobnym stopniu, co ja.
CZYTASZ
Infinity, baby - cz. 1
Romans"Piekło jest we mnie. Chcąc mnie od niego uratować, musiałbyś mnie zabić." - fr. Casey Hopkins nienawidzi szkolnego koszykarza, Graysona Payne, bo ten wyśmiał ją przed całą szkołą. Jest na niego wściekła i podczas palenia Marlboro z innymi uczniami...