28. Zniszczyłaś mnie

322 8 0
                                    

Grayson

Nie miałem pojęcia, kiedy Casey opuściła to cholerne łóżko. Najwyraźniej spałem tak twardo, że nie usłyszałem, kiedy wychodziła. Teraz tym bardziej brakowało mi jej dotyku – uwalniał mnie od całego otaczającego zła. Chciałbym do niej napisać, ale przypomniałem sobie, że nie miałem jej numeru telefonu. Skończony idiota. Kto jak nie Grayson Payne? Odszukałem dobrzy znany mi profil na Facebooku. Nie zliczyłbym ile razy leżałem, gapiąc się w jej zdjęcie, na którym promiennie się uśmiechała.

Próbowałem znaleźć sobie miejsce, przemierzając pokój tam i z powrotem. Liczyłem na to, że jak najszybciej zaakceptuje moje zaproszenie do grona znajomych. Inaczej nie miałem jak się z nią kontaktować, a tego długo nie zniosę. Głowa ciążyła mi, kiedy tylko przypomniałem sobie o ojcu wrzeszczącego na matkę. Robiła porządki w szafce z dokumentami, kiedy ten, zlany w cztery dupy na nią naskoczył. Mama płakała, cała dygocząc. Próbowała go uspokoić, ale to go jeszcze pobudzało. Jakaś okropna część mnie, chciała jej wytknąć „A nie mówiłem?", ale szybko się opamiętałem, ponieważ potrzebowała mojego wsparcia. Victor nie był już uroczym chłopakiem, którego zapamiętała za młodu. To już nie ten cudowny facet, w którym się zakochała i powinna to jak najszybciej zrozumieć, inaczej on zniszczy jeszcze to, co z niej pozostało, a tego było niewiele.

Byłem przygnieciony wszystkim, co się wokół mnie działo. Miałem tylko nadzieję, że Casey się nie przestraszyła, chociaż kurwa, nie zdziwię się, jeżeli nie będzie więcej chciała mieć ze mną do czynienia. Byłem do bani, a chciałem budować z nią... związek? Sam nie wiem, czego właściwie chcę. To wszystko wydaje się absurdalne.

Chciałbym rozwalić ścianę przed sobą, by wyładować budujące się we mnie napięcie, ale to nic by nie pomogło. Oddaliłem więc od siebie ten pomysł, kiedy telefon zawibrował.

Casey Hopkins: Wszystko w porządku?

Zapytała, jak gdyby nigdy nic. Jakbyśmy robili to od zawsze. Pociągała mnie jak jasna cholera, i teraz dała mi tego przyczynę. Walczyła o swoje, by później zmienić się w mojego osobistego anioła. Powinna być z kimś bardziej zrównoważonym, z kimś, kto przyciągnąłby dla niej słońce, by promieniało tylko dla niej. Byłem zbyt problematyczny, by się wiązać, a położenie, w którym się znajdowałem, nie było korzystne. Cóż, będzie musiała się ze mną męczyć, ponieważ byłem zbyt egoistyczny, by puścić ją wolno.

Pierwszym, co zrobiłem, było zmiana jej nazwy na Cassy. Dopiero później odpisałem.

Grayson Payne: Nie, nic nie jest w porządku. I to ja powinienem się o to pytać, nie sądzisz?

Cassy: Nic mi nie jest. Nie zaprzątaj sobie głowy tym, kto powinien się pytać o to, czy jest w porządku.

Cassy zmieniła twój nick na: Gray.

Mimo ucisku w sercu, uśmiechnąłem się szeroko.

Gray: Wow, już mniej formalnie. Całkiem miło.

Miło? Od kiedy używam takiego słownictwa?

Cassy: Nigdy nie byliśmy formalni.

Pisałem z dziewczyną jeszcze przez długi czas, aż w końcu musiałem odłożyć telefon. Rano wstawaliśmy do szkoły, a ja nie zrobiłem dziś nic pożytecznego, prócz namiętnego całowania Hopkins. Nie wiedziałem, czy chciałbym wymazać ten dzień ze swojej pamięci. Nasza dwójka ruszyła do przodu, z miejsca, które wydawało się nigdy nie ustąpić, z drugiej strony, dowiedziała się o mrocznych stronach mojego życia. Może o to właśnie chodziło – powinna wiedzieć. Wchodząc z drugą osobą w jakąkolwiek relację, nie powinno się mieć przed nią zatajonych spraw. Miałem nadzieję, że Casey tak samo do tego podchodziła. Gówno wiedziałem o związkach i innych tego typu rzeczach, ale zamierzałem się nauczyć.

Infinity, baby - cz. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz