30. Znów Moja

324 8 0
                                    

Grayson

Leżałem na swoim łóżku, gapiąc się w biały sufit. Czułem nic i czułem wszystko. To dosyć dziwne doznanie. Łzy napływały mi do oczów, przez co miałem siebie za najgorszego fiuta. Płacz za jakąkolwiek dziewczyną nie był w moim stylu, a jednak miałem ochotę płakać bez końca. Moja głowa była plątaniną różnych myśli: Jak miałem zatańczyć z nią na balu? Jak miałem znosić jej widok każdego dnia? Jak mogłem nie zauważyć, że lizała się z tym dupkiem?

Napisałem Xavierowi, że musiałem wyjść ze szkoły. Nie sprawdzałem telefonu odkąd przyszedłem, bo nie chciałem mierzyć się z jego dręczącymi pytaniami. Jedyne, czego kurwa chciałem, to odciąć się od całego świata. Po drodze do domu wypaliłem trzy papierosy i miałem gdzieś, że tapicerka samochodowa przejdzie nikotyną. Naprawdę, kurwa, nie obchodziło mnie to. Ta kobieta owładnęła moje myśli, by tylko ze mnie szydzić. Sam się w tą wplątałem, gdy ją pocałowałem i powinienem siebie winić, ale byłem zbyt wyniosły i zwalałem winę na wszystkich wokół, tym razem na Hopkins. To ona była powodem mojego rozdarcia i nie wiedziałem, kiedy uda mi się posklejać z powrotem w całość. Powinienem był nadal ją dręczyć i kopać pod nią dołki, pozwalać jej narażać się na niebezpieczeństwo w wyścigach i nie poświęcać uwagi, na którą nawet nie zasłużyła.

Telefon wibrował na szafce nocnej, czym doprowadzał mnie do jebanego szału. Chciałem się wyciszyć i nie kontaktować z nikim przez co najmniej miesiąc, ale to było nieosiągalne. Zerknąłem na wyświetlacz, na którym pojawił się numer mamy. Byłem cholernie zły na cały świat, ale ode niej powinienem odebrać. Chwyciłem więc urządzenie, przystawiając je do uszów.

- Czego? – warknąłem nieco ostrzej, niż zamierzałem. Chciałem się poprawić i przeprosić za mój ton, ale zwyczajnie nie miałem na to ochoty, więc pozwoliłem, by przyjęła ode mnie oschłość.

- Masz gościa – powiedziała miękko, nie przejmując się moim zgorzkniałym humorem.

- Powiedz Xavierowi, że nie mam ochoty na żadne wyjście – mruknąłem.

Naprawdę, on jak nikt inny, powinien wiedzieć, że jeżeli nie odpisuję na pieprzone wiadomości, to nie jestem zainteresowany żeby cokolwiek robić, tym bardziej, kiedy bez ostrzeżenia wychodzę ze szkoły. Być może dotarły już do niego wieści o kłótni w bibliotece, więc tym bardziej powinien się odpierdolić i dać mi sobie wszystko poukładać. Nienawidziłem, kiedy ktoś na mnie naskakiwał, próbując mi pomóc. Sam sobie świetnie radziłem, jak kurwa, widać.

- To nie Xavier.

Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem, ponieważ nie miałem dużo przyjaciół. Być może Asher przylazł dogadać kolejną durną imprezę.

- W takim razie Asherowi, żadna gówniana różnica który z nich przyszedł.

- To niejaka Casey Hopkins – ściszyła głos.

Że co?

Kipiałem ze złości. Jak miała czelność się tu stawiać?

- Nie wpuszczaj jej. To nawiedzona laska z mojej szkoły – burknąłem. Nie musiała wszystko wiedzieć, tym bardziej o moich żałosnych sprawach miłosnych.

- Czeka na ciebie w kuchni.

- Co?

Kurwa mać.

Tylko nie to.

- Powiedz, że mnie nie ma.

- Zrobiłam jej herbatę, przyjdź za chwilę. Bardzo chce z tobą porozmawiać.

W myślach układałem już rażące słowa, by zbesztać rodzicielkę. Chciałem powiedzieć jej, że nie powinna wpuszczać obcych ludzi do naszego domu, albo, że powinna się mnie zapytać, czy w ogóle chciałem Hopkins pod naszym dachem, ale przypomniałem sobie przez co ostatnio przechodziła. Właściwie, przez co całe życie przechodzi i włączył mi się tryb współczującego, uległego Graysona. Już mi się nie podobało, że matka ją ugościła. Po tym, co zrobiła, powinna się bać mojego odwetu, a ośmieliła się pić herbatę z moją rodzicielką. Zapewne prowadziła z nią słodko pierdzącą rozmowę na temat kosmetyków, ubrań, torebek i całej rzeszy innych głupstw, o których rozmawiają kobiety. Ta wizja zmusiła mnie do poderwania się z łóżka, by jak najszybciej pozbyć się Hopkins z domu.

Infinity, baby - cz. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz