Grayson
- Jesteś niesamowita! – krzyknął Theo, kiedy drzwi Forda się otwarły, a sylwetka Casey ledwo się zza nich wyłoniła. – Zostajesz ochrzczona jako pierwsza kobieta, która brała udział w naszym wyścigu! – szczerzy się jak kurwa, głupi.
To ja wygrałem, a on zachowywali się, jakby Casey wróciła z wyprawy na nową planetę. Był z pewnością najbardziej irytującą osobą, jaką znałem. W rankingu wyprzedzał tylko tą dziewczynę, plasując się na podium.
Z Theo nie miałem dużej styczności. Był z nami na jednym roku i organizował wyścigi tak, aby służby się nimi nie zainteresowały. Mógłbym poprosić o to mojego ojca, ale chyba nie musiałem mówić, że nie jestem do tego chętny. Nawet nie pamiętam, kiedy z nim ostatnio rozmawiałem. Tak po prostu – o czymkolwiek. Wynikało to z żalu, nienawiści i niechęci do jego osoby. Mama z kolei zrobiłaby wszystko, by uchylić mu nieba, pomimo całego zła, jakie jej wyrządza. Często mnie to doprowadzało do szału, bo zasługiwała na kogoś dużo lepszego – na kogoś, kto odwzajemni całe jej dobro. Czasami jednak myślałem sobie, że tak czuje człowiek, który prawdziwie kocha – pomimo wszystko, znosząc wady drugiej osoby i zaklejając rany, które ta miłość zadała. I żyjąc dalej, jakby nic się nie wydarzyło.
- Bardzo mi miło Theo, że mnie doceniasz.
Miałem ochotę jednym ruchem zedrzeć irytujący uśmiech malujący się na jego twarzy, jako reakcję na jej słowa.
Rozglądnąłem się szybko wokół. W ciągu kilku minut zdążyli znaleźć się przy nas ludzie, którzy podążyli za torem.
- No przestań być taka skromna! – oburzył się. – Nie dziwię się, że Grayson wygrał. W końcu jest facetem i ma doświadczenie, ale kobieta w wyścigu? To był obłęd! I chcę więcej. – Nie ustępował schlebiać Casey, a mnie od środka już gotowało.
- Koniec na dzisiaj – wtrąciłem szorstkim tonem. - Jeszcze nas złapią. Rozejść się! – wrzasnąłem do widowni.
- Nic się przecież nie dzieje! Jesteśmy ostrożni, a poza tym już po wyścigu. Nie złapią nas – powiedział Ian, również z naszego roku.
- Czy ty, kurwa, nie słyszysz co do ciebie mówię? – oburzyłem się, nie wytrzymując dłużej tej szopki, której sam byłem uczestnikiem.
- To było dobre! – krzyknął koleś, który zdążył się przyplątać do naszej grupki, a za nim, podążyli inni, zachwycając się nad całym zdarzeniem.
- Myślałam, że będzie w cholerę nudno, ale tego się nie spodziewałam! – powiedziała inna dziewczyna z tłumu.
- Kto by się spodziewał, że jakakolwiek dziewczyna będzie ścigać się z Graysonem Payne! Nawet nie wszyscy faceci są do tego odważni – ciągnie dalej, o zgrozo, pieprzony Theo, a ja jestem pewien, że koleś zamierza ją zaliczyć po tych pochlebstwach. Na samą myśl się wzdrygam.
Jeżeli wcześniej nie lubiłem Casey, to teraz w zupełności jej nienawidziłem. To ja miałem skradać każde show. Tutaj miałem ją tylko ośmieszyć, a ona znalazła się teraz w blasku obserwatorów wyścigu, świecąc jaśniej niż ja.
Skoro dzisiejszy wieczór nie zrewanżował naszej sprzeczki, to z pewnością nie będzie koniec.
Nie, kiedy wszyscy skupiali się wokół niej.
Byłem cholernie wkurwiony i nie miałem dalszej ochoty jej oglądać.
- Dobra, ja spadam i wam też radzę, jeżeli chcecie spędzić weekend w innym miejscu niż komisariat.
Odwracam się na pięcie, a wtedy doszedł do mnie głos Theo.
- A co na to Grayson, gdyby Casey brała regularny udział w wyścigach?!
CZYTASZ
Infinity, baby - cz. 1
Roman d'amour"Piekło jest we mnie. Chcąc mnie od niego uratować, musiałbyś mnie zabić." - fr. Casey Hopkins nienawidzi szkolnego koszykarza, Graysona Payne, bo ten wyśmiał ją przed całą szkołą. Jest na niego wściekła i podczas palenia Marlboro z innymi uczniami...