Casey
Grayson otulał mnie ramionami, próbując pozbyć się drgawek spowodowanych wyziębieniem. Leżeliśmy zwróceni twarzą do siebie, przykryci kocem. Jego dotyk był czymś nowym, przez co ciężko oddychałam. Przygotował mi również herbatę z sokiem i cytryną i zdecydowanie była to najlepsza herbata, jaką kiedykolwiek piłam.
- Kiedy już zdecydowaliśmy się na swoje towarzystwo... czy mogę się dowiedzieć o tobie czegoś więcej? – wyszeptałam, patrząc w jego ciemne, hipnotyzujące tęczówki.
Z bliska był... cóż, seksowniejszy.
- Więc tak określasz naszą relację? – uśmiechnął się, na co motylki w moim brzuchu fiknęły koziołka. – Spoko. Ale po tej rozmowie będę mógł cię określać swoją dziewczyną – odparł.
Było tyle rzeczy, o które chciałabym się go zapytać. Na przykład o to, dlaczego jego ojciec jest taki agresywny. Albo o to, dlaczego trzyma się z Asherem. Zepchnęłam to pytanie w głąb siebie, ponieważ nie chciałam znać na to odpowiedzi. Być może zepsułoby to wszystko, co teraz próbowaliśmy tworzyć. Mogłam się go zapytać, jakie ma zainteresowania, ale to już wiedziałam. Czy lubił pizzę Hawajską? Na jaki uniwersytet zamierzał aplikować? Żałował, że nie ma rodzeństwa? Czy tak jak ja miał świra na punkcie lodów? I czy miał wcześniej dziewczynę? Tak, to pytanie zdecydowanie mnie ciekawiło, więc się na nie zdecydowałam.
- Nie miałem – odpowiedział, ale po mojej głowie przemknęły plotki o tym, z iloma dziewczynami sypiał i ogólna opinia, że był naprawdę dobry w łóżku, na co się wzdrygnęłam. Chyba zauważył mój zmartwiony wyraz twarzy, bo dodał: - Miałem kontakt z dziewczynami, ale z żadną się nie związałem.
Chciałam w to wierzyć. Naprawdę, chciałam wierzyć, że byłam pierwszą, która wywołała w nim uczucia.
- Teraz ja – oznajmił. – Ten twój kolega... - chrząknął, po czym zacisnął zęby. – Lepiej całuje?
- Jak możesz? – oburzyłam się.
- Tylko pytam – wzruszył ramionami.
- Nie. Oczywiście, że nie i dalej żałuję, że się na to zdecydowałam.
Przypomniałam sobie smak ust Graysona, a moje policzki płonęły na samo wspomnienie tego, jaki wspólnie wywoływaliśmy pożar. Nie mogłam jednak spędzać całego czasu na wiecznym całowaniu go.
Twarz Graysona wypełniła się ulgą. Sądził, że lepiej mi było z Coltonem? Jeżeli tak, to istny absurd. On był moim przyjacielem i nigdy nie powinien się stawiać naprzeciw niego. Nie powinien z nim rywalizować.
- Twoja kolej – ponaglił mnie.
- Skąd wziąłeś czerwone majtki, które rzuciłeś mi pod nogi, wtedy na matematyce?
- Serio? – parsknął głośnym śmiechem. – Ze wszystkich rzeczy, których o mnie nie wiesz, naprawdę o to chciałaś zapytać?
Ten temat naprawdę mnie zajmował. Ukradł je jakieś komuś? Zostały po jednej z upojnych nocy z jakąś dziewczyną?
- Kupiłem – przerwał moje myśli. – Nawet się nie przyznawaj, jeżeli przeszło ci przez myśl, że były używane.
Wyobraziłam sobie, jak Payne kupuje krwistoczerwone stringi i zdusiłam w sobie śmiech.
- Dlaczego mnie wyśmiałeś za szkołą? – rzuciłam.
- Była moja kolej – upomniał mnie. – Następnym razem biorę podwójną kolejkę. A dlaczego cię wyśmiałem? Chciałem rozbawić towarzystwo, a poza tym zamierzałem sprawdzić twoją reakcje. Nie spodziewałem się, że się tak oburzysz.

CZYTASZ
Infinity, baby - cz. 1
Storie d'amore"Piekło jest we mnie. Chcąc mnie od niego uratować, musiałbyś mnie zabić." - fr. Casey Hopkins nienawidzi szkolnego koszykarza, Graysona Payne, bo ten wyśmiał ją przed całą szkołą. Jest na niego wściekła i podczas palenia Marlboro z innymi uczniami...