Konrad

32 4 5
                                        



Gdy tylko się obudziłem, uświadomiłem sobie, że znów śniła mi się Emi. Próbowałem to rozgryźć, ale nie potrafiłem. Tak bardzo mnie intrygowała, że chciałem spędzać z nią więcej czasu sam na sam. Nasz wczorajszy, wieczorny spacer, mimo, że było okropnie zimno, był naprawdę niezwykły. To, że złapałem ją za rękę, wydawało mi się tak naturalne, a ona zdaje się myślała podobnie.

Wyprowadziłem Dallasa, mimo padającego deszczu i wtedy wpadłem na pomysł, by zaprosić Emi na śniadanie, skoro miała dziś wolny dzień. Byłem ciekawy, czy jeszcze śpi, ale postanowiłem zaryzykować i napisałem do niej:

Cześć, Emilko 😊 dasz się zaprosić na śniadanie?

Przez dłuższą chwilę nie odpowiadała, więc byłem przekonany, że jednak śpi. Ona jednak odpisała, gdy wyjąłem już wszystkie produkty do przygotowania szakszuki.

Hej! A co proponujesz? 😊 Prawdę mówiąc dopiero wstałam i gdy patrzę na to, co dzieje się na dworze, zupełnie nie mam ochoty wychodzić.

No to cię zaskoczę, piękna – pomyślałem i zwiększyłem ruchy przy patelni. Miałem nadzieję, że wybaczy mi to najście bez uprzedzenia, ale nie mogłem się doczekać, by znów ją zobaczyć. Zachowywałem się trochę jak szczeniak, ale nic nie mogłem na to poradzić. Kiedy śniadanie było już gotowe, zabrałem patelnię, zamknąłem drzwi i zapukałem pod szóstkę. Otworzyła po chwili, a gdy ją zobaczyłem, aż zaschło mi w ustach. Miała na sobie krótkie spodenki od piżamy i luźną bluzę i pierwszy raz zobaczyłem ją w rozpuszczonych włosach. Cholera, wyglądała pięknie! W tej sekundzie zapragnąłem zobaczyć ją taką cudownie zaspaną i słodką w moim łóżku ...

- Hm, cześć – zmarszczyła brwi na mój widok. – Rozumiem, że chodziło o śniadanie z dostawą prosto pod drzwi?

- Cześć – wszedłem do środka, odzyskując zdolność mówienia. – Mam nadzieję, że się nie gniewasz?

- Czując te aromaty? – roześmiała się. – Co tam masz?

- Szakszuka. Lubisz? – zapytałem, wchodząc dalej do kuchni. Postawiłem patelnię na wyspie kuchennej i spojrzałem na nią z oczekiwaniem.

- Uwielbiam – odpowiedziała. – Dasz mi chwilę? Zaraz wracam.

- Jasne! Pozwolisz, że się trochę rozpanoszę i przygotuję wszystko?

- Czuj się jak u siebie – uśmiechnęła się i zniknęła z kuchni.

Szybko odnalazłem talerze i sztućce. Do tostera wrzuciłem dwie kromki chleba i zająłem się przygotowywaniem kawy. Po chwili wróciła Emilia. Zdążyła włożyć dżinsy i luźny sweter, który odsłaniał jedno ramię. Kurwa, moja wyobraźnia podsuwała mi takie obrazy, że koniecznie musiałem przywołać się do porządku.

- U Daniela niestety nie znalazłem pieczywa – oznajmiłem, wykładając tosty na talerze. – Mój kumpel żywi się głównie żarciem na wynos, więc muszę ogarnąć jakieś zakupy.

- To prawda – roześmiała się. – Zna chyba wszystkie knajpy z dowozem.

- Kawa czy herbata?

- Hm, kawa. Zaraz sobie zrobię!

- Pozwól mi już dokończyć – roześmiałem się. – To ja zaprosiłem cię na śniadanie.

- W porządku – usiadła na jednym z barowych krzeseł i wpatrywała się we mnie, gdy robiłem dla niej kawę – latte na mleku sojowym.

Po chwili mogliśmy w końcu zacząć jeść. Emi przyznała, że dawno nie jadła czegoś równie pysznego, a ja cieszyłem się, że wpadłem na ten pomysł. Mógłbym codziennie ją tak rozpieszczać – pomyślałem, a myśli te były tak zaskakujące, bo totalnie nie współgrały z planem, który sobie założyłem przed powrotem do Polski. Żadnych związków, kobiet i oczekiwań. Tylko praca. Na tym chciałem się skupić, a tymczasem do mojego życia i myśli wkradła się ta cudowna istota ...

Dopiliśmy kawę i zaczęliśmy omawiać projekt mojego mieszkania. Miałem wyrzuty sumienia, że zawracam jej tym głowę w wolny dzień, ale uspokoiła mnie, mówiąc, że to naprawdę będzie przyjemność. Cieszyła się na nowe wyzwanie, jakim będzie projektowanie wnętrza w kamienicy. Z każdą sekundą upewniałem się, że jest prawdziwą profesjonalistką. Zapisywała główne ustalenia, zadawała mnóstwo szczegółowych pytań, ale także sugerowała mi pewne rozwiązania.

- Będziemy musieli podjechać do twojego mieszkania, żebym mogła wszystko pomierzyć i tak dalej – powiedziała, gdy omówiła już podstawowe założenia co do projektu.

- Oczywiście. Daj znać, kiedy będzie ci pasowało?

- Możemy to zrobić jeszcze dziś. Wtedy od razu będę mogła ruszyć z dalszymi pracami. Ta ekipa budowlana jest pewna?

- Tak. Daniel ustalił z tym swoim znajomym, że przyjedzie w przyszłym tygodniu.

- Świetnie. Możemy się umówić po południu na pomiary?

- Jak najbardziej – uśmiechnąłem się. – Nie mam żadnych planów na dziś. Jak tylko ogarnę kwestię mieszkania, będę musiał zająć się gabinetem, ale tam nie będzie dużych przeróbek, więc ogarnę to sam.

- Gdybyś potrzebował pomocy, daj znać – spojrzała na mnie, znad swoich długich rzęs. Uwielbiałem jej oczy. Były niebieskie, ale nie jasne jak moje, raczej ciemnoniebieskie i wokół źrenicy miały żółtą obwódkę.

- Nie chciałbym zabierać twojego cennego czasu – roześmiałem się. – Ale może przy poczekalni coś podpowiesz, żeby wyglądało to dobrze.

- Pewnie – poskładała kalendarz i notatki na jedno miejsce.

- Lecę już. Napiszesz, gdy będziesz gotowa? Możemy pojechać moim samochodem.

- Napiszę – wstała z miejsca, żeby odprowadzić mnie do drzwi. – Dziękuję za fantastyczne śniadanie.

- Cała przyjemność po mojej stronie – pocałowałem ją w policzek, co nieco ją zaskoczyło i wyszedłem. 

Oddycham w twoich snachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz