Witam! Wiem dawno nie było rozdziału, przepraszam was za to bardzo<3 swoją drogą mam pytanko chciałam zmienić tytuł ale nie mam pomysłów i chciałam powiedzieć, że gdyby ktoś z was miał pomysł to wyślijcie mi proszę
A ty czasem zapraszam do czytania.Rozdział 24
- Czas się obudzić, kochanie. - usłyszałam głęboki męski głos obok mojej głowy.
Z trudem starałam się uchylić niezwykle ciężkie powieki już któryś raz z rzędu aż w końcu mi się udało.Początkowo światło wpadające przez okna oślepiły mnie i gdy przyzwyczaiłam się do jasności rozejrzałam się. Znajdowałam się w dość dużym pokoju z czarnymi ścianami i złotymi elementami. Leżałam na wielkim łóżku w takim samym kolorze co ściany, na którym było mnóstwo poduszek. Po obu stronach łóżka stały stoliki nocne na których znajdowały się wazony z czerwonymi różami. Na prawo ode mnie znajdowała się czarno-złota szafa bez drzwi w których wisiały najróżniejsze sukienki zaś na lewo okna przez które wpadało światło.
Kiedy minął pierwszy szok spojrzałam na mężczyznę który mnie obudził.
Na pierwszy rzut oka młody mężczyzna z kilku dniowym ciemnym zarostem, włosy miał o kolorze ciemnego brązu tak samo jak oczy które obecnie wpatrywałam się w moje. Ani garbaty ani zadarty nos, zwyczajny prosty oraz pełne usta przez które przebiegała nie zaduża blizna. Surowe rysy twarzy, które dodawały mu kilka lat. Był wysoki oraz dobrze zbudowany a przynajmniej tylko tyle mogłam wywnioskować przez to, że miał na sobie czarny garnitur zapewne szyty na miarę gdyż idealnie na nim leżał. Mężczyzna wyciągnął w moją stronę dłoń na której miał sygnet. Taki sam jaki posiadał Vincent Monet i... moja mama.
- Długo czekałem na tą chwilę, wiesz kochanie? - odezwał się po dłuższej chwili patrzenia mi w dusze.
- Kim jesteś? - powiedziałam zachrypniętym głosem.
- McCollum. Eliot McCollum. Ale możesz od razu mówić do mnie "mężu" - zaśmiał się
Mi wcale nie było do śmiechu.
- Wiele mi to mówi. - parsknęłam - czego ode mnie chcesz? Co takiego ci zrobiłam?
- Ty kochanie, nic. Ale Moneci i twoją matka bardzo dużo. Teraz muszą zapłacić za swoją głupotę. Tak wyszło, że twoim kosztem. Ale nie bój się, raczej nie zrobię Ci krzywdy, o ile będziesz się mnie słuchać I wykonywać moje polecenia.
- Chcesz żebym za ciebie wyszła. Dlaczego?
- Podniosę swoją pozycję. Tobie raczej nic nie będzie grozić jeżeli będziesz siedzieć w domu zamknięta na cztery spusty.
- Kto powiedział, że zamierzam z tobą zostać?
- Ja. Nie masz wyboru, Bello. Musisz.
- Dlaczego? Co oni ci takiego zrobili? - zapytałam
- Nie możesz wiedzieć. Jesteś jeszcze za młoda.
- No właśnie! Jestem za młoda. Mam siedemnaście lat, a ty? Nie wiem trzydzieści? Jesteś ode mnie trzynaście lat starszy!
- Dokładniej mam trzydzieści dwa lata.
- Jeszcze lepiej! - podniosłam ręce do góry które po chwili wylądowały na mojej głowie.- piętnaście lat! Piętnaście lat różnicy. Nie możesz wziąść sobie kogoś w twoim wieku?
Mężczyzna zgromił mnie wściekłym spojrzeniem.
- Japierdole... - powiedział zflustrowany - Zrozum dziecko, że musisz to być ty. Większości światu zależy na tobie i to ty masz największą wartość. Za nim dowiedziałem się o tobie miałem w planach porwać Hailie Monet, ale okazało się, że istniejesz ty. Czerwony diament. Bardziej cenna niż ktokolwiek inny. I strata ciebie zaboli nie tylko jebanych Monetów a także Bowersów. A teraz moja droga zbieramy się, za kilka godzin bierzemy ślub.
Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie w szoku.
***
Perspektywa Shane'a
- Wiem już gdzie jest. - odezwał się Vincent kiedy skończył rozmawiać z naszymi ludźmi. - Obecnie Bella znajduje się we Włoszech. A dokładniej w miasteczku Vieste. Porwał ją Eliot McCollum.
- To na co jeszcze kurwa czekamy?! - powiedziałem nie wytrzymując już spokojnego podejścia Vincenta. - Skoro wszystko wiemy to leciemy odbijać Belle!
- Shane. Dziecko, uspokój się. Jest nam potrzebny plan. - Odezwała się Rose
- Jaki plan? Nie wiadomo co on może jej zrobić podczas gdy wy będziecie pić herbatkę i rozmawiać o planie! Normalnie, pakujemy broń wsiadamy do samolotu lecimy do jebanych Włoch, wchodzimy szukamy Belle idziemy odbijamy ją wymierzamy odpowiednią karę dla McColluma i wracamy! Czego wy kurwa więcej chcecie?
- Shane. Uspokój się. Plan jest potrzeby bo może Eliot nie jest najgroźniejszy ale ma ludzi którzy tak samo jak my posiadają broń, która jak dobrze wiesz może zrobić krzywdę. - odpowiedział Vince.
- Japierdole... w porządku. - usiadłem z powrotem na kanapę i słuchałem co wymyślił mój starszy brat.
- Czy wszyscy rozumieją co robimy? - Zapytał ostatni raz Vincent pakując ostatnie naboje po prawie dwu godzinnym wymyślaniu planu.
Wszyscy potwierdzili skinięciem głowy.
- Cieszy mnie to. Więc chodźmy. Nie mamy czasy do tracenia.
***
Perspektywa Belli
Mam. Już. Serdecznie. Dość
Od trzech godzin cały czas ktoś robi mi makijaż, układa włosy I ubiera. Ale nareszcie koniec. Wstałam z fotela i stanęłam przed lustrem.
Prezentowałam się naprawdę pięknie. Tylko szkoda, że na taką okazję. Włosy były rozpuszczone ale dwa kosmyki były spięte z tyłu, grzywki nie dało się śpiąc więc swobodnie padała na twarz. Makijaż nie był za mocny taki po prostu idealny. Na uszach miałam kolczyki z pereł w komplecie z naszyjnikiem. Sama suknia również była przepiękna, rękawy były długie a ramiona odkryte, material błyszczał się i ciągną do ziemi na nogach miałam białe obcasy.
Czy tak to będzie wyglądać? Czy naprawdę będę musiała za niego wyjść?
- Wyglądasz... pięknie, kochanie. - usłyszałam za sobą głos Eliota na co się obróciłam do tyłu
- Być może... - mruknęłam cicho pod nosem
- Chodźmy już. Zaraz ceremonia się zaczyna.
W odpowiedzi skinęłam głową I złapałam końce sukni żeby jej nie podeptać. Wyszłam z pokoju I zeszłam po marmurowych schodach by po chwili wsiąść do czarnej limuzyny.
***
Byliśmy już prawie na miejscu kiedy usłyszałam pisk opon i strzał pistoletów. Eliot szybko zepchnął mnie z foteli na ziemię i sam się odwrócił strzelając w kogoś za nami.
Kierowca stracił kontrolę nad pojazdem i niebezpiecznie skręcił przez co wjechaliśmy w jak mi się zdawało jakieś drzewo.
McCollum cały czas strzelał do kogoś aż w końcu wyszedł z pojazdu przy czym dał mi sygnał, że mam zrobić to samo. Niepewnie podniosłam się z podłogi I otworzyłam drzwi po mojej stronie.Stanęłam na trzęsących się nogach i ujrzałam Vincenta, Willa, Dylana, Shane'a, Tonego, Mamę i kilkunastu postawych, uzbrojonych mężczyzn celujących w ludzi którzy stali przy McCollumie i mnie.
- Eliot. Oddasz Belle po dobroci czy sami musimy ją odebrać? - powiedziała moja Mama
- Spróbujcie ją odebrać.
Vincent skinął głową, po czym zaczęła się strzelanina...
Zostałam przez kogoś popchnięta na ziemię ale nie zdąrzyłam upaść bo ktoś mnie złapał. Tą osobą okazała się moja mama. Spojrzała za mnie i chwilę później spojrzała mi głęboko w oczy mówiąc:
- Pamiętaj, że cię kocham - wyszeptała po czym nas obróciła.
Rozległ się huk i po chwili ciało mamy upadło na ziemię...
![](https://img.wattpad.com/cover/361245223-288-k164076.jpg)
CZYTASZ
Tylko My - Shane Monet
Teen FictionBella prowadziła spokojne życie. No cóż, do czasu. Gdy dziewczyna miała 16 lat została poinformowana, że musi przeprowadzić się do pensylwani. Do ojca z którym nie miała kontaktu 7 lat. Tam poznaje mnóstwo interesujących osób, lecz najbardziej namie...