Rozdział 30

356 18 7
                                    

Rozdział 30

Bella

Cała w nerwach udałam się do parku w którym punkt dziewiętnasta umówiłam się z Shanem i wypatrywałam go. Był. Stał przy nie dużym jeziorku.

Podeszłam do niego i odchrząknełam.

- A więc? O czym chciałeś rozmawiać? - zapytałam patrząc na niego z bólem w oczach

- Ja... przepraszam. - Ledwo z siebie wydusił. Ledwo.

- Naprawdę? Tylko marne "przepraszam"? - nie spodziewałam się, że tak szybko pęknę - Za co ty mnie przepraszasz? Że zostawiłeś mnie chwilę po śmierci mojej mamy, czyli wtedy gdy cię najbardziej potrzebowałam? Za to, że zostawiłeś jeden, jedyny list z informacją, że odchodzisz? Za to, że po twoim odejściu popadłam w depresję? Że przez cztery cholerne lata ledwo wstałam z łóżka albo i w ogóle? Shane... naprawdę, za co ty mnie przepraszasz?! - krzyknęłam i łzy zebrały się w moich oczach. Nos nie przyjemnie piekł i spora gula formowała się w gardle. Kręciłam zrezygnowana głową. - Jak mogłeś...? Zostawiłeś mnie w momencie gdy cię najbardziej potrzebowałam!

- Przepraszam za wszystko, kochanie...

- Nie nazywaj mnie tak.

- Co..?

- Nie jestem już twoim kochaniem. - spuściłam głowę wpatrujące się w moje czarne buty. - Przestałam być już rok temu gdy zaczęłam normalnie funkcjonować. Znalazłam nowych przyjaciół, od trzech miesiecy mam chłopaka... dlaczego pojawiasz się teraz? Nie mogłeś mnie zostawić już na zawsze...?

Widziałam jak Shane zaniemówił gdy wspomniałam o chłopaku 

- Masz... chłopaka? - z trudem zadał to pytanie przełykając głośno ślinę.

- Shane, byłeś moim całym światem... powietrzem... moim wszystkim. Ale postanowiłeś odejść. Odejść tak po prostu bez walki. Przez ciebie... przez ciebie nie chciałam już żyć, bo wierzyłam, że już nie wrócisz. Nikt mnie nigdy jeszcze tak nie zranił... nie umiałam uwierzyć, że robisz to właśnie ty. Osoba która była dla mnie domem. - Przemknęłam ślinę - I tak. Mam chłopaka. Ale to ty byłeś osobą którą kochałam.

Był.

Był - czyli czas przeszły. Shane już nie był moim domem.

Przestał być dla mnie ważny.
Shane jest dla mnie martwy.

Starałam sobie wmówić ale wiedziałam, że tak nie jest. Cały czas żywiłam do niego uczucia. Jak i złe, jak i dobre. Shane był moją pierwszą prawdziwą miłością. Nigdy nie kochałam nikogo jak jego, ale on chciał odejść.

- Bella, naprawdę przepraszam. Chcę żebyś wiedziała, że dalej cię kocham.. liczyłem każdy pojedyńczy dzień bez ciebie. Cały czas jesteś pierwszą myślą rano, i ostatnią w kiedy zasypiam. Nie jestem w stanie cię teraz zostawić... daj mi proszę kolejną szansę, nawet jako szanse na przyjaźń... cokolwiek tylko żebyś znów była obecna w moim życiu... proszę skarbie..

- Nie wiem Shane. Nie wiem czy jestem w stanie znów cię wpuścić do mojego serca.

- Rozumiem, Aniołku. Ale proszę, chociaż spróbujmy... proszę Bella...

Nie wytrzymałam. Łzy zaczęły zlatywać z moich policzków. Oczy błyszczały od bólu który zadawały mi słowa Shane'a. Kręciłam zrezygnowana głową, czułam jak całe moje serce i dusza rozpadały się na drobne kawałki z każdym następnym słowem z jego ust.

Po chwili poczułam jak ręce Shane'a zaczęły oplatać moje roztrzęsione ciało. Zatopiłam się w jego zapachu.

- Zniszczyłam siebie tylko dla ciebie... - wyszeptałam dalej w jego objęciach.

- Wiem, aniołku... przepraszam.

Czy ja dalej chciałam być jego "aniołkiem"? Przez głowę przeleciały mi wszystkie wspólne wspomnienia i jeszcze więcej łez spływało po moich policzkach na których były wypieki. Musiałam wyglądać strasznie, cała się trzęsłam. Włosy się rozczochrały, rzęsy były zlepione, a oczy tak samo jak policzki czerwone i mokre od płaczu. Cała twarz się lepiła a usta drżały.

- Nie zniosę czegoś podobnego kolejny raz.. - szeptałam

- Nie pozwolę na następny raz. Obiecuje, kochanie. - powiedział pewny.

Jak on mógł mówić to z taką pewnością? Przecież od początku miał mnie nie zostawiać... ale jednak to zrobił.

- Nie wierzę ci już, Shane. Przestałam wierzyć w każde twoje słowo cztery lata temu.

Widziałam w jego oczach jakby pękało mu serce.

- Nie wiem co mogę  powiedzieć... kocham cię, aniołku. Przepraszam, wiem jaki jestem okropny. Nie zasłużyłem na ciebie Bella. Naprawdę... proszę daj mi drugą szansę...

Patrzyłam w jego oczy niedowierzając. Naprawdę oczekiwał, że tak po prostu dam mu drugą szansę?

Dobrze wiedział, że to zrobię. Mam świadomość tego jaki głupi błąd popełniałam.

- Jak chcesz żeby to teraz wyglądało? Ta twoja "drugą szansa"? - zapytałam

- Nie wiem, ale jakoś to zrobimy.

Doskonale wiedział, że dam mu drugą szansę.

Kręciłam głową zszokowana własnymi decyzjami i pochwili powiedziałam:

- W porządku. Dam ci drugą szansę. - spojrzałam w jego oczy w których widziałam czystą nadzieję. Miał nadzieję, że znów go pokocham. Miał nadzieję na nową relacje.

- Więc... - Odchrzaknął - Jestem Shane Monet, a ty? - zapytał z uśmiechem i wyciągnął do mnie dłoń.

Zaśmiałam się i pociągnęłam nosem.

- Bella Bowers, miło mi - odwzajemniłam uścisk dłoni i się zaśmiałam.

***

Po chwili Shane odwiózł mnie pod moją kamienice. Weszłam do mieszkania które zdąrzyłam pokochać całym sercem. Było urządzone w stylu vintage i downtown. Bardzo lubiłam taki wystrój.

Zaczęłam ogarniać mój tragiczny wygląd który był spowodowany bardzo emocjonalnym dniem i położyłam się spać.

Rano, o dziwo nie wyglądałam tak źle. No może czułam się jakbym miała kaca ale to nic wielkiego. Wstałam z łóżka i zrobiłam porządek ze sobą.

Zaczęłam czytać książkę kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi...

Tylko My - Shane Monet  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz