Rozdział 18

501 19 11
                                    

Rozdział 18

Perspektywa Shane'a

- Masz wszystko? - zapytałem brata wygladajac z za ściany czy przypadkiem ten cwel nie idzie.

- Tak. Mam wszystko. - powiedział zakładając czarną skórzaną kurtkę na ramiona.

Czekaliśmy chwilę na Marcusa i zauważyłem, że kieruje się do schodów przy których staliśmy. Dałem sygnał bratu, że nasz "cel" się już pojawił.

- Dokąd się tak śpieszysz, co? - Dylan zapytał, strasznie lodowatym tonem na który aż ciary przechodziły po plecach, kiedy wyszliśmy z za ściany.

- Czego, chcecie? - zapytał Marcus nieudolnie udawajac, że się nas nie boi.

- Dać ci kilka, cennych lekcji. - powiedziałem równie przerażająco jak Dylan.

- Niby jakich? - prychnął

- Może na przykład, że nie ruszą się cudzych dziewczyn, że nie mówi się nie fajnych tekstów za ich plecami, że nie robi im się zdjęć w różnych sytuacjach i nie rozwiesza się ich w pokoju jak jakiś creep... Mam jeszcze kilka informacji które chyba wolałbyś żeby zostały tylko dla ciebie... no i dla nas. - Odpowiedziałem

- Skąd wy o tym wiecie?

- Ma się swoje sposoby. - Dylan wzruszył ramionami

- Teraz ci tak delikatnie, grzecznie pokażemy co będziesz przeżywać jeżeli nie odjebiesz się od Belli. - kiwnąłem głową ma Dylana, który jak z procy ruszył w stronę tego bydlaka łapiąc go na ramiona i prowadzac w stronę schodów.

- Nie zostawię jej. Będę dla niej lepszym chłopakiem niż Ty. - wskazał na mnie Marcus.

- Chciałbyś. - i w tym momencie zleciał po schodach. Podczas jego upadku było słychać odgłos łamiących się kości.

- Ona zrobi wszystko co jej powiem... - Wysapał ostatkami sił leżąc już u dole schodów.

- Zawsze można pomarzyć, zboczeńcu. - Dylan zszedł po schodach i kopnął go w brzuch i krocze na co chłopak zwinął się jeszcze bardziej i wypluł krew z buzi.

***

Perspektywa Belli

- Słyszałaś? - zapytała mnie Hailie gdy odebrałam telefon.

- O czym?

- Serio? Nic? No Dobra, podobno ktoś zrzucił ze schodów Marcusa, chyba jest teraz w szpitalu.

- Nie wierzę! Nie ma mnie w szkole jeden dzień. Jeden! I już coś takiego? - zamarudziłam do słuchawki.

- Wiesz co jest najśmieszniejsze... Dylan w ten sposób załatwił mojego pierwszego chłopaka.

- Czyli sugerujesz, że mogli być to twoi bracia...?

- Niestety tak.

- Ale dlaczego mieliby to zrobić? - zapytałam sfrustrowana

- Nie wiem... zadzwonił do Shane'a i z nim pogadaj.

- Dobrze, tak zrobię. Dziękuję, że mi powiedziałaś. Pa. - Pożegnałam i rozłączyłam się z przyjaciółką, po chwili wybierając numer mojego chłopaka

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam od razu nawet się z nim nie witając.

- Ale co?

- Dlaczego skrzywdziłeś Marcusa?!

- A to... Bella, on nie jest dobrym przyjacielem. Chciał mi ciebie odbić, i robił na prawdę chore gówno.

- Niby co mógł takiego zrobić? Przecież jest moim przyjacielem od piaskownicy!

- Bella! Ja się o ciebie po prostu troszczę! Kocham cię, i nie pozwolę żeby jakiś zboczeniec robił ci zdjęcia i wieszał je sobie w pokoju na ścianach! Gdybyś jeszcze wiedziała co on o tobie mówił...

- Co...? Co mówił?

- Że jesteś "dziwką Monetów" kochanie, czy tak zachowuje się przyjaciel...?

- Przepraszam...

- Za co?

- Że na początku nie chciałam Ci uwierzyć. Pojedziesz ze mną do szpitala w którym on leży?

- Czemu chcesz tam do niego jechać?

- Chcę mu powiedzieć prosto w twarz jakim jest człowiekiem i zerwać "przyjaźń".

- Za 20 minut pod twoim domem.

***

Po dosłownie 10 minutach byliśmy już pod szpitalem, w którym leżał Marcus. Weszłam do środka szybkim krokiem i zatrzymałam się przy recepcji.

- W czym mogę pomóc? - zapytała dość starszą kobieta z kwadratowymi okularami oraz nie miłym wyrazem twarzy.

- Chciałabym odwiedzić, Marcusa Moveley'a.

- Kim pani dla niego jest?

- Przyjaciółką. - odpowiedziałam z tak sztucznym uśmiechem, że aż policzki zaczęły mnie boleć.

Zmierzyła mnie oceniającym spojrzeniem po czym podała numer sali. Podziękowałam, złapałam Shane'a za rękę I poszliśmy do sali w której leżał mój od niedawna ex przyjaciel.

- Ty świnio! - wparowałam do sali I wyciągnęłam w stronę Marcusa wskazujący palec - jak mogłeś coś takiego o mnie powiedzieć?! Byliśmy przyjaciółmi 12 lat! A ty tak mnie potraktowałeś! Kocham Shane'a i nie masz prawa tego niszczyć!

- Co kurwa?! Dlaczego mu wierzysz w jakieś bajeczki? Nigdy bym o tobie złego słowa nie powiedział Bella!

- Nawet. Nie. Próbuj. Mnie. Dalej. Okłamywać. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby

- To nie miało tak wyglądać! Miałaś być ze mną! To ja cię kocham od 12 lat! Nie on!  Masz być ze mną! - wstał z łóżka I zaczął do mnie iść z zamiarem pocałowania mnie na co przywaliłam mu w nos.

- Kurwa! Złamałaś mi nos!

- Wiem. - powiedziałam nieco się już uspakajając. - To tylko małe ostrzeżenie. Masz mnie zostawić w spokoju, nie jesteśmy już przyjaciółmi. Jesteś dla mnie martwy. - powiedziałam i wyszłam zostawiając go w szoku chwilę później Shane również wyszedł z sali I wsiadlismy do auta.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

Dzięki waszym pozytywnym komentarzą, dostałam jakieś ogromnej motywacji dzięki czemu rozdział wyszedł aż na 782 słowa! Dziękuję bardzo, że wspieracie moją twórczość♡ kocham was!! Nie mogę uwierzyć, że mam już ponad 1500 wyświetleń!

I czy gwiazdeczka da gwiazdeczkę☆?

Tylko My - Shane Monet  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz