3

3K 122 21
                                    

ARES

-Nie kurwa, nie ma szans. - warknąłem. - Żadnej kobiety nie chce jako asystentki.

-Ares, to jest ważna sprawa. - mówił.

Siedzieliśmy w mojej rezydencji, gdzie nadal było ciemno. Chciałbym wziąć teraz prysznic i położyć się, by pogrążyć się we własnych myślach.

-Ares, to jest moja koleżanka. Naprawdę potrzebuje ona teraz tej pracy. - błagał mnie, pijąc alkohol w szklance.

Spojrzałem za okno, gdzie drzewa delikatnie się kołysały. W niedalekiej oddali, było widać płynąca rzeczkę i wodospad.

-Nie ma, kurwa mowy. Jeśli w tej pierdolonej chwili nie przestaniesz, wrzucę cię do tej rzeki. - odstawiłem z hukiem szklankę na stolik.

Wstałem z kanapy i podążyłem w stronę kuchni. Słyszałem kroku bruneta za sobą, co jeszcze bardziej mnie zirytowało.

Kobieto jako, asystentka? Po moim kurwa trupie. Z kobietami są tylko problemy. A to ubiór nie taki, a to coś jej nie pasuje, nie ma kurwa takiej mowy.

-Zorganizujesz mi spotkania na stanowisko asystenta. - zwróciłem się do niego, robiąc kawę. - Mają być to sami mężczyźni, nie chce nikogo więcej na tym stanowisku. Skoro ty nie chcesz go przyjąć, muszę zatrudnić kogoś nowego. - powiedziałem, upijając łyk kawy.

Caleb spojrzał na mnie błagalnie.

-Vivian nadawałaby się na to stanowisko idealnie. - mruknął zrezygnowany. - Ma duże doświadczenie. Pracowała w wielu firmach i przez jakiś czas prowadziła własną działalność.

Prychnąłem na jego odpowiedź.

-Najwidoczniej nie jest taka dobra, skoro jej działalność się rozpadała i sama nie może znaleźć pracy. - schowałem dłonie w kieszeniach spodni. - Dla mnie temat jest skończony. Proszę umów mnie z kilkoma osobami, najlepiej na jutro.

Gray popatrzył na mnie ze zrezygnowaniem. Wiedziałem, że jest to jego koleżanka. Kilka razy o niej wspomniał, ale nic nie odpowiadał o niej. Nie chciałem słuchać czyjegoś życia, miałem na głowie własne zmartwienia i własne życie. Własne życie, które kręciło się wokół firmy.

-Na którą godzinę mam cię umówić. Muszę wiedzieć teraz, bo gdy zasypia mnie wiadomościami, nie zdążę do ciebie się dodzwonić. - warknął jakby zły.

Spojrzałem na niego przelotnie, odwracając się do zmywarki.

-O co ci kurwa chodzi?! - warknąłem. - Stajesz się nagle irytujący, jakbym odmówił pracy tobie, a nie jakieś kobiecie, o której kompletnie nic nie wiem. - wyrzuciłem dłonie w górę.

Całe spojrzał na mnie złowrogo i wstał na równe nogi.

-Jeśli byś tylko obraził Vivian, wiedz, że nie patrzyłbym na to, że jesteś moim najlepszym przyjacielem i po prostu bym ci przyjebał. - prychnął i wyszedł z rezydencji.

Patrzyłem jeszcze przez chwilę w drzwi, przez które zniknął mężczyzna. Nie wiedziałem, dlaczego zareagował w ten sposób. Rozumiałem, że kobieta może być w potrzebie, jednak dbałem też o swoje życie i reputację, nie mogłem z dnia na dzień tego wszystkiego zjebać. Kobieta nie była zbyt dobra na to stanowisko. Firmy ją nie chciały, a jej własna działalność nie się utrzymała. Nie mogłem ryzykować tym, że pewnego dnia mogła coś zepsuć. Moja firma musiała mieć doświadczonych pracowników. Z westchnieniem odbiłem się od blatu i ruszyłem w stronę swojego gabinetu. Ruszyłem po schodach, przyglądając się przez duże okna, lasu. Był ciemny, nic przez niego nie było widać. Deszcz dalej padał, a grzmoty było słychać bardzo dobrze. Uwielbiałem burze, uwielbiałem podczas ich rysować. Rysowałem wszystko, co tylko wpadnie w moje dłonie. Lubiłem też odreagowywać w inny sposób, ale stwierdziłem, że na to przyjdzie czas w nocy...

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz