Rozdział dwudziesty czwarty

6 2 1
                                    

Craeli'ah, 9 marca 2455r. p.a

Neonowe ulice mieniły się w ustalonej sekwencji kolorów, wysoko nad nim. Człowiek, do którego przypięta była kamera, szedł powoli przez ulice, z wyciągniętą do przodu i naładowaną bronią. W tle słychać było jego ciężki oddech. Można było sobie jedynie wyobrażać, jak bardzo zestresowany był, sam na pustych ulicach.

- Rector, gdzie jesteś? Odbiór – z boku wydobył się mechaniczny głos.

Mężczyzna przyłożył palec do ucha, nawet na moment nie spuszczając broni.

- Aleja Arelusa. Odbiór – odpowiedział autor nagrania.

- Najbliższe wejście znajduje się w najbliższej alei w lewo – moment milczenia – Nie wiemy, co znajduje się w kanałach. Uważaj na siebie. Skontaktujemy się ponownie, gdy dotrzesz na miejsce. Odbiór.

- Zrozumiałem. Bez odbioru.

Ostrożnie stąpał po ziemi, powoli idąc do wyznaczonego miejsca. Co chwilę pozwalał sobie spojrzeć w innym kierunku, ale nic. Żywe reklamy dalej się wyświetlały na wysokich panelach, neon dalej migotał. Po obiektywie cały czas spływały krople deszczu, zamazując nieco widok.

Znajomy ryk, przypominający krzyk człowieka, jednak przepleciony czymś... innym. Szpieg natychmiast schował się w ciasnym miejscu między budynkami i zamarł w bezruchu. Odwrócił się tak, że kamera nie uchwyciła mutanta, lecz sądząc po głośnym oddechu i niespokojnych dźwiękach, przechodził tuż obok.

Przez kilka minut nic się nie zmieniło. Sądząc po braku dalszych odgłosów, mutant poszedł dalej. Mężczyzna odetchnął, niepewnie wychodząc z zaułka. Kamera zadrżała.

Po krótkim zwiadzie i upewnieniu się, że nic za nim nie idzie, a okolica jest względnie bezpieczna, kontynuował swoją wędrówkę.

Więcej mutantów było słychać bliżej wejścia, jednak szpiegowi udało się je zgrabnie wyminąć. Wszystkie dowody wskazywały na to, że nie były to przeklęte dzikie zwierzęta, a ludzie.

- Dotarłem. Odbiór – zakomunikował mężczyzna.

- Jakieś komplikacje? Odbiór.

Szpieg ostrożnie wyciągnął okrągłą pokrywę, dzielącą powierzchnię od kanałów i położył ją tuż obok. Zerknął w dół.

- Minąłem kilku mutantów, ale żaden mnie nie zauważył – odpowiedział szpieg – Dużo z nich patroluje okolicę wejścia. Przypuszczam, że podobnie jest w przypadku pozostałych, ale na obrzeżach nie spotkałem żadnego. Odbiór.

- Makht zdobył całe miasto mutantów – powiedział człowiek po drugiej stronie – Nie wiemy, ile z nich ukrywa się w kanałach – dodał – Twoja misja jest następująca: masz dotrzeć do bazy Akademii i dowiedzieć się, czy przebywa w niej Makht. Przewidzieliśmy możliwość, że będziesz musiał zakamuflować się pod ziemią, więc otrzymałeś ciemny, nieprzemakalny strój i maskę z tlenem. W razie konieczności, ukryj się w wodzie.

- W ściekach? – przerwał szpieg.

- ...Tak – powiedział – Nie ryzykuj.

Mężczyzna przez chwilę milczał, ewidentnie szukając czegoś w kieszeniach.

- A reszta? – zapytał – Czy ktoś jeszcze dotarł?

Chwila milczenia.

- Baza? Słyszysz mnie?

- Dwójka była bliska, lecz zerwał się z nimi kontakt – odpowiedział głos – Pozostali są jeszcze w drodze, ale prawdopodobieństwo, że zdążą, jest niskie. Trójkę musieliśmy wykluczyć, ponieważ ich trasa była zniszczona lub niemożliwa do przebycia. Jesteś naszą niemal jedyną nadzieją. Odbiór.

Cykl PrzeklętychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz