Craeli'ah, 18 czerwca 2455r. p.a
Doktor Amanda Haddleton przyjmowała zwykle do swojego gabinetu żołnierzy powracających ze frontu. Tamtejsi medycy nie mogli dokładnie obejrzeć każdego pacjenta, poświęcić mu wystarczająco dużo czasu. Tak właściwie ledwo mieli chwilę zapisać cokolwiek w ich kartotece, jeśli już byli w stanie zapytać o imię. Po jednym rannym trzeba było przyjąć kolejnego, szybko ustabilizować ich stan, poskładać do kupy. To, co dalej się działo z pacjentami nie należało do ich obowiązków.
Tym zajmowała się Amanda wraz ze swoim zespołem. Robiła przegląd, badała, planowała szybką rehabilitację. Miała pod sobą wystarczająco dużo ludzi, by móc to robić na spokojnie.
Amanda rzadko kiedy miała szansę pracować z kimś ważniejszym w hierarchii. Nigdy nie spotkała się z byłymi generałami – ci nie mieli nawet cienia szansy na to, by się uratować. Z Nadią widziała się raz lub dwa, po szczególnie nieprzyjemnej bitwie na froncie, ale nie było to nic poważniejszego. Amanda widziała gorsze rany. Veena Phiques była dla niej zagadką. Wiele razy walczyła na froncie i była ranna, a nie odwiedziła jej ani razu.
Dlatego gdy Amanda dokończyła swoją filiżankę kawy i zawołała kolejnego pacjenta, a w drzwiach zobaczyła słynną mag chaosu, była zaskoczona. Jeszcze bardziej, gdy Veena wydawała się być całkowicie zdrowa, przynajmniej fizycznie.
Veena usiadła naprzeciw niej, na jednym z dwóch wolnych siedzeń. Amanda starała się swój gabinet utrzymać w ciepłych barwach i domowym stylu, żeby nie stresować pacjentów.
- Pani Phiques, w czym mogę pomóc? – Amanda odłożyła filiżankę na talerzyk, odrobinę poddenerwowana.
- Mam pewien problem – Veena założyła nogę na nogę i rozejrzała się nerwowo w obie strony – Zmierzam się ostatnio... z dość trudnymi emocjami i nie bardzo sobie z nimi radzę. Chciałabym wiedzieć, co mi może Pani na to przypisać.
- Cóż, ja... - Amanda zmieszała się – Widzi Pani... nie jestem psychologiem, a to właśnie do takiego lekarza powinna się Pani skierować z takimi problemami. Najlepiej na terapię, by poznać dokładnie swój problem i dowiedzieć się, jak w zdrowy sposób sobie z nimi radzić. Ja tutaj nie mogę Pani pomóc...
- Nie mam czasu na psychologa – przerwała jej Veena – Ani na to, ani na terapię. Potrzebuję czegoś, co szybko zadziała i pomoże mi natychmiast. Mam układy przecież z odpowiednimi fabrykami. Wiem, że leków tutaj nie brakuje, szczególnie nie w jaskiniach.
Amanda obejrzała się krótko za siebie, gdzie za szklanymi drzwiczkami znajdowało się wiele opakowań pigułek i wszelakich lekarstw.
- Może mam na to pewne... - poszukała wzrokiem odpowiedniego kartonu - ...Ale bez recepty nie mogę ich wydać. Odpowiednia osoba musi to potwierdzić...
- Nie jest Pani w Craellium, tutaj nie ma Pani przełożonych – powiedziała Veena, tracąc powoli cierpliwość. Kątek oka zauważyła stojącego w kącie Cassiana – Tabletki. Nie musi nawet Pani nic podpisywać, nikt poza nami nie musi wiedzieć.
Amanda zająknęła się.
- Ale ja naprawdę nie specjalizuję się w tym...!
Veena przewróciła oczami i wtoczyła się do umysłu lekarki. Pociągając za odpowiednie sznurki przekonała ją, że ona sama chce jej wydać odpowiedni produkt. Nieodpowiednim myślom pozwoliła zaniknąć.
Doktor Haddleton na moment zamgliły oczy, gdy to się działo. Amanda otworzyła kluczami szafkę i wyjęła opakowanie tabletek, następnie położyła je na biurku przed Veeną i usiadła na swoim miejscu.
CZYTASZ
Cykl Przeklętych
FantasyPierwsza władczyni Craeli'ah - potężna Adiris, najsilniejsza ze znanych dotąd magów - za czasów swojego panowania pokonała największe zagrożenie krainy, eliminując jednocześnie jedyną istotę silniejszą od obydwu ras. Jedyne, co mogło ich zgubić, to...