Rozdział dwudziesty dziewiąty

8 3 0
                                    

Craeli'ah, 19 kwietnia 2455r. p.a

Anhaga włączyła latarkę i ruszyła w głąb tuneli. Veena dreptała dwa kroki za nią.

Ludzie Nadii odkryli ich całkiem wiele. Wszystkie oczywiście zostały już naniesione na mapę, wraz z pomocą nieco bardziej kompetentnych członków zespołu. Zwykle ludzie, którzy wcześniej nie schodzili na dół, musieli tam się wybierać z innymi, ale Veena była tam już kilkukrotnie. Nie wszędzie, ale w miejscu, do którego zabrała Anhagę, już tak.

- Nasi szpiedzy potwierdzili, że Makht dalej ukrywa się w bunkrze pod Craellium – powiedziała Anhaga – Większość mutantów zmarła. Jego armia to... szacuje się, że może dwieście tysięcy osobników.

W czasie wybuchu mutanty znajdowały się na powierzchni. Zaklęcie ochronne Veeny uratowało część podstaw budynków. W całości zostały podziemia, przynajmniej tak wynika ze wszystkich raportów.

Do miasta wysyłano ograniczoną liczbę osób. Powierzchowne zwiady, drony... Dwieście tysięcy mutantów to i tak dużo, biorąc pod uwagę fakt, że są to już starsze okazy, silniejsze niż poprzednie.

- Przynajmniej tyle jest w Craellium – ciągnęła – Są jeszcze te poza miastem... zresztą, sama o tym wiesz. Walki na froncie trwają dalej.

Veena mruknęła coś, zgadzając się z nią.

- W każdym razie, obserwujemy ruch w stolicy i zauważamy patrole – mówiła Anhaga – Trasy obejmują wszystkie najbliższe wejścia do podziemi wokół bunkra. Te dalej są kompletnie ignorowane. Podejrzewamy, że niektóre tunele zostały zawalone przez odpadające z budynków materiały.

Możliwe zatem, że te trasy do bunkra, które Veena udostępniła Przymierzu, były już nieaktualne. Miesiąc wcześniej, gdyby do współpracy doszło już wtedy, Veena zapewne dziękowałaby losowi, jednak w sytuacji, kiedy musiała się dostać do Makhta, żeby go przekonać do zostawienia Cassiana, nie była to dobra sytuacja.

- Co to dla nas oznacza? – zapytała Veena.

Anhaga westchnęła.

- Będziemy musieli przeprowadzić serię ataków, a przynajmniej to mówi Nishan. Chodzi o to, żeby wybić jeszcze trochę mutantów. Gdybyśmy tak po prostu weszli do kanałów, nie mielibyśmy szans. Jest tam ciasno, więc trudno z nimi walczyć. Potrzeba więcej miejsca, żeby mieć dystans między sobą a mutantem, ponieważ w walce z nimi chodzi przede wszystkim o to, żebyśmy to my atakowali ich, a nie oni nas. Tak będziemy mogli wyjść z możliwie jak mniejszymi obrażeniami – odpowiedziała Anhaga – Musimy jeszcze poszerzyć front. Najlepiej, żebyśmy otoczyli Craellium, żeby Makht nie miał gdzie uciec. Teraz jeszcze ma jedną opcję, iść na południe. Nie posunie się do niej, jeśli nie musi. Craellium to ważny punkt strategiczny, nie odda go tak po prostu, ale południa też nie odda. Gdy tylko zorientuje się, co chcemy zrobić, będzie musiał zareagować.

Veena szybko odkryła, że rolą Nishana w Przymierzu było bycie ekspertem w dziedzinie walki. Strategia mogła nie być jego mocną stroną na dłuższą metę, ale początki był w stanie dobrze zaplanować. Z pewnością pomysł odcięcia Makhta nie był w całości jego, ale był dobry.

Gdy tylko Anhaga przestała mówić, Veena zaczęła myśleć. Mogła zaproponować Makhtowi pewne wyjście. W końcu to jemu zależało na tym, by bawić się ze swoimi przeciwnikami. Kontynuować grę. Odcięty od ucieczki z armią ludzi i magów w mieście, które zajął, jego koniec był właściwie gwarantowany, ale gdyby Veena uniemożliwiła im odcięcie go od południa? Mogłaby Makhta poinformować wtedy o jego możliwości ucieczki i kontynuacji gry, a w zamian dostać z powrotem Cassiana. Żeby tak było, musiałaby również odnaleźć go jako pierwsza.

Cykl PrzeklętychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz