Rozdział dziewiąty

13 3 1
                                    

Wieczór, Craeli'ah 31 grudnia 2454r. p.a

Coroczną tradycją Akademii było urządzanie bankietu ostatniego dnia roku. Na imprezę zapraszano aktorów, gwiazdy, polityków i członków rządu. Uwaga dziennikarzy zawsze była zwrócona ku Akademii – kto się pojawi? Jak się ubierze ta gwiazda? Z kim się pojawi? Veena nigdy nie rozumiała fascynacji innych nad jedną osobą, która po prostu pojawiła się w kilku popularnych filmach, napisała coś czy zaśpiewała. Fakt, osiągnęli coś, ale czy to powód, by szukać sekretów z ich życia prywatnego?

Veena została zaproszona na bankiet. Była pewna, że był to pomysł Dyrektora – w końcu on zawsze lubił pokazywać innym, jaka to Akademia jest cudowna. Jako jedyny zarejestrowany mag w państwie Crelys, była kimś, kim Akademia mogła się pochwalić.

Veena zgodziła się przyjść pod jednym warunkiem, który nie był większym problemem. Pozwolono jej przyjść z osobą towarzyszącą. Cassian nie widział żadnych przeciwskazań by nie przyjść.

Wróciwszy do mieszkania, Veena zaczęła przygotowania. Po misji musiała udać się z resztą awansowanych Pradawnych do Zarządu, by złożyć raport. Dyrektor również się pojawił. Tak jak wcześniej myślała, nie był zadowolony z faktu, że ostatnia liderka W.C.O pozostała na wolności. Nikt nie przyczepił się do Wyższych Pradawnych – swoje zadanie wykonali bez problemu, dlatego wyproszono ich z sali. W środku został Najwyższy Pradawny.

Niepowodzenie misji nie było jego winą – liderka musiała przewidzieć działania Akademii i podstawić szpiegom fałszywe informacje, ale to nie miało znaczenia. Zarząd musiał kogoś ukarać, a Erik był idealną ofiarą.

Dzień wcześniej Veena dostała paczkę od Laviny – projektantki, która była autorką jej płaszcza. Na rozkaz Dyrektora uszyła jej strój na bankiet.

Sukienka była elegancka. Miała wpasować się w motyw ubioru pracowników Akademii. Była czarna, bez ramiączek, z rozcięciem na udzie i pozłacanym, cienkim paskiem. Jej tył sięgał niemal do podłogi, a przód odrobinę ponad kolano. Do tego dołączono biżuterię, długie rękawiczki bez palców i buty na niskim obcasie, wszystko w dopasowanych kolorach.

Niecałe cztery godziny przed północą, na parking pod jej dom przyjechał Cassian. Miesiąc wcześniej wyrobił sobie prawo jazdy i zakupił pojazd.

Veena wyszła z ciepłych ścian budynku na zewnątrz, gdy granatowy samochód pojawił się w zasięgu jej wzroku. Uśmiechnęła się, gdy Cassian stanął przed nią.

- Wyglądasz... oszałamiająco – powiedział.

- Dziękuję – powiedziała Veena – Muszę przyznać, że sam wyglądasz niecodziennie.

Cassian ubrał czarną koszulę ze szmaragdową kamizelką i nieco ciemniejszą marynarką. Do tego dobrał krawat pasujący kolorem do marynarki, buty i ciemne spodnie.

Wyglądał... inaczej, ale dobrze to Veena z chęcią przyznała. Nie zwykła widzieć Cassiana elegancko ubranego, dlatego chłonęła widok.

- Mam nadzieję, że w dobrym sensie – Cassian uśmiechnął się.

- A jakżeby inaczej?

Uprzednio otwierając drzwi, Cassian wpuścił ją do środka, sam wsiadając po niej. Nie marnując czasu, ruszył w drogę.

- Nie wlatujesz na wyższe piętro? – Veena się zdziwiła.

- Nie, i tak byśmy musieli zlatywać na parter, więc... - odpowiedział – Poza tym miałem małą usterkę w systemie unoszącym. Serio, jeśli ktoś mieszka na szczycie i nigdy nie zlatuje na dół, to nie wyobrażam sobie tej męki, kiedy samochód ci się psuje.

Cykl PrzeklętychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz