Epilog

2 1 0
                                    

Wysoka kobieta o długich, kruczoczarnych włosach i bladej skórze, stała wewnątrz świątyni tuż przed witrażem w zimnych odcieniach. Kawałki szkła przedstawiały jedną scenę z opowiastek wiernych. Kobieta zaczepiała nerwowo o srebrne pierścionki na palcach i pasek długiej czarnej sukni.

Jej wierni ostatnimi czasy byli coraz bardziej nerwowi. Tak jak ona i jej sojusznicy, wyczuwali zmianę w nastrojach ich bogów. Wiedzieli, że kolejna wojna wisi w powietrzu.

A raczej jej kontynuacja.

Czekali na to wiele tysiącleci, cierpliwie się przygotowywali. Przekazywali rodzinną wiedzę i lojalność wobec bogów z pokolenia na pokolenie.

Rozmyślania przerwał jej dźwięk otwierania drzwi. Do środka weszła niższa kobieta, szatynka w ciemnym, formalnym ubraniu. Dyszała, jakby przebiegła maraton.

- To się stało – powiedziała.

Razem opuściły święty teren, by wyjść na zewnątrz. Kobieta weszła po schodkach na podest, ruiny dawnego kościoła. Ich baza znajdowała się na samotnym głazie dryfującym w przestrzeni kosmosu, oderwany od reszty. Ze starego układu jedynie słońce, księżyc i dawne miejsce spotkań bogów pozostało nietknięte i dalej na swoim miejscu.

Od... tamtej chwili Ethera nie była całkowicie jednolitą krainą. Rozpadła się na wiele kawałków, ale zarówno ludziom jak i magom udało się przeżyć. Powodem, dla którego wszyscy zostali zmuszeni do życia w takich warunkach, było pewne miejsce, wokół którego dryfowały części krainy. Kiedyś było to samo jądro krainy, obecnie – źródło destruktywnej mocy. Gdyby nie jej przeciwwaga, to co zostało z Ethery, również by zostało zniszczone.

Bogini zignorowała to, co uważała za codzienny widok i zamiast tego skupiła się na niebie, a dokładniej na jednym punkcie bardzo oddalonym od nich. Widziała tam długą, fioletową smugę, jeszcze połyskującą energią.

Rozpadająca się kraina w ostatniej fazie rozkładu. Niekontrolowany chaos już tylko wyżerał do końca szczątki tamtego świata.

- Więc się stało – powiedziała kobieta – Nadszedł ten moment.

Koniec zawieszenia broni.

Bogini odwróciła się do swojej pomocniczki.

- Skontaktuj się z naszymi sojusznikami – powiedziała – Przyszedł moment na to, abyśmy kontynuowali wojnę – spojrzała w bok, na jaśniejące źródło mocy – Nie możemy sobie pozwolić na przegraną.

Niższa kobieta skłoniła się i udała, by wykonać prośbę. Bogini odnalazła wzrokiem na niebie Celestię i zaczęła zastanawiać się, czy jej przeciwnik już wiedział o upadku Craeli'ah, a jeśli nie – ile mu to zajmie?

To już było bez znaczenia. Polisa ubezpieczeniowa zapewniona po części dzięki Rei padła. Brat bogini nie chciał pokoju, więc czekała ich tylko walka. Musiała ją wygrać dla dobra ludzi i wszystkich innych istniejących lub przyszłych krain.

KONIEC

Cykl PrzeklętychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz