PERSPEKTYWA HOLLY
Leżałam w swoim pokoju na łóżku próbując zrozumieć sens zadania dodatkowego z Prawa. Oczywiście, że go nie rozumiałam, ale moja matka miała inne zdanie. Dziwnie było, minoł prawie rok od mojego wyjścia ze szpitala, a ja dalej nie odnajduje się w tym co jest prawdą, kto tak na prawdę istniał? A kto był tylko wytworem mojej wyobraźni? Miałam skończone 18 lat, a dokładniej za dziesięć dni mam 19. Najdziwniejsze było zachowanie moich braci, może i byli zmartwieni, ale jak tylko pytałam ich o Killera, to milkneli. Nigdy nie ukrywaliśmy nic przed sobą, po mojej śpiączce wszystko się zmieniło. Jakby ktoś pytał nie, nie chciałam być na prawie, kto chciał Lilianna.
—Holly, zrobiłaś tą prace?
Usłyszałam głos matki odrazu podnosząc się do siadu, po chwili pojawiła się w drzwiach od mojego pokoju. Patrzyła na mnie karcącym wzrokiem.
—Jeśli chcesz coś w życiu osiągnąć, weź się do roboty. Wstyd mi za ciebie! Widzisz jak ty wyglądasz?! A twoje wyniki w szkole? Co to ma być?
Łzy które pojawiły się momentalnie w moich oczach zaczęły spływać na policzki.
—Przepraszam matko.
Wyjąkałam spuszczając głowę.
—Nie jesz dziś kolacji. Masz się uczyć. Oddaj telefon.
Spojrzałam na nią przerażona. Nie chciałam żeby zabierała mi telefon. Chciałam napisać do przyjaciółki, żeby wyrwać się z tego domu.
—Matko jak mi go zabierzesz nie będę mogła dokończyć zadania.
Wymyśliłam na poczekaniu. Moja rodzicielka tylko kiwnęła głową i wyszła. Dostałam wiadomość od najstarszego brata.
-Smoczyca opuściła twój pokój?
Zaśmiałam się lekko patrząc na ekran telefonu.
-Tak, jeśli chcesz to choć. Zabroniła mi jeść kolacje wiec możesz mi coś przynieść.
Często przynosiliśmy sobie jedzenie lub coś załatwialiśmy, żeby sobie pomóc. Trzeba sobie jakoś radzić.
—Holly, mamy problem.
Wbiegł do mojego pokoju przerażony Xander trzymając torbę z jedzeniem. Spojrzałam na niego pytająco, zawsze się tak zachowywał kiedy coś nie szło po jego myśli lub...
—Przyjerzdzają.
Lub rodzina przyjerzdza. Błagam tylko na chwile i niech mieszkają w hotelu nie zamierzałam dzielić z nimi pokoju. Ciocia Sophia i wujek Warren ze swoją trójką dzieci.
—Wszyscy? Na ile ?
—Tak wszyscy, na 3 tygodnie.Spojrzałam się w stronę okna bo usłyszałam podjerzdzający samochód, to oni. Po chwili zeszliśmy na dół, bo wiedzieliśmy że Lilianna nas zaraz zawoła. Do środka weszła cała rodzinka Delaney. Ciocia wyglądała tak samo jak ją zapamiętałam miała krótkie kręcone rude włosy, przypominała trochę taką wiedźmę, za to wujek jak zawsze obcięty na krótko i przylizane ciemne włosy.
Carter ich najstarszy syn sporo się zmienił. Miał brązowe lekkie loki i delikatne piegi na twarzy które razem z włosami idealnie pasowały do jego niebieskich oczu. Owen ich drugi syn był przesłodki wygląda trochę jak Carter tylko jako 7 latek. Zoe jako najmłodsza i najukochańsza córeczka rodziców, a tak naprawdę największy diabeł miała piękne jasne kręcone włosy i delikatne piegi na nosie.—Jesteście głodni?-zapytała Lilianna
—Nie kłopoć, się jedliśmy.Odpowiedziała z szerokim uśmiechem ciotka, lubiłam ją była zawsze wyrozumiała dla mnie.
—Holly idź z Carterem, Owenem i Zoe do parku.
Spojrzałam z nie dowierzaniem na własną matkę. Kiwnełam głową i wzięłam dzieciaki.
— Pójdziemy na plac zabaw?-zapytała dziewczynka.
—Tak choćmy proszę-dodał zadowolony chłopiec.Spojrzałam ukradkiem na nie zainteresowanego Cartera i zgodziłam się na pójście na plac zabaw. Usiadłam na ławce razem z Carterem, a rodzeństwo pobiegło na mały plac zabaw przednami.
—Ja jestem królową pałacu, a ty księciem!-usłyszałam krzyk dziewczynki.
—Dlaczego nie mogę być królem?-zapytał chłopczyk.Będzie zabawnie.
—Bo ty ratujesz królową i w tedy będziesz królem. Nie umiesz się bawić Owen.
Spojrzałam ze zdziwieniem na szejścio latke, miała charakterek. Zobaczyłam podbiegającą do nich dziewczynkę, wyglądała znajomo.
—Mogę się z wami pobawić?
Zoe spojrzała się na dziewczynkę i na Owena.
—Możesz. Jestem Zoe, a ten obok to Owen.
—Nazywam się Hannah.Hannah. Dokładnie wiedziałam kim była, ale skąd? Widziałam jak się bawiły i co jakiś czas Zoe dogryzała jakimś tekstami Owenowi, ale bardziej zaniepokoił mnie fakt, że poczułam czyjeś spojrzenie na moich plecach.
—Carter może już będziemy wracać.
—Pójdź po nich, ja wezmę rzeczy.
Zmierzałam właśnie do dzieciaków.
—Holly, chcesz się dołączyć do zabawy?
—Idziemy już do domku. Przegnajcie się z koleżanką.
Hannah zaczęła mi się przyglądać.
—Nate, Holly tu jest!- krzyknęła dziewczynka.Nie spodziewałam się tego. Odwróciłam się w stronę zakapturzonego chłopaka, był tu cały czas. Obok mnie pojawił się Carter.
—Idziemy już.
Jak ja mu mam dziękować za to. Dzieciaki ruszyły bez żadnego problemu. Złapała mnie za rękę mała rączka.
—Nate mówił, że byłaś chora. Dlaczego nas nie odwiedziłas?
Zrobiło mi się przykro. Hannah była smutna.
Postanowiłam zwalić to na jej brata niech on się tłumaczy.—Zapytaj się swojego brata. Nie zaprosił mnie.
—To ja cię zapraszam. Jutro?Zaśmiałam się cicho nie więżąc w słowa dziewczynki.
—Muszę iść, ale jeszcze się spotkamy obiecuje.
CZYTASZ
KILLER 2
Teen FictionZastanawialiście się kiedyś jak odróżnić sen od rzeczywistości? Macie wrażenie, że wasz świat się zawala? Wasz grunt pod nogami znika? Nie wiecie co macie zrobić, zaczynacie się bać i ufać każdemu kto wyciągnie do was rękę, ale czy tak powinno być...