ROZDZIAŁ 19

25 2 0
                                    

Wpatrywaliśmy się w ekran telewizora, siedząc na kanapie w salonie. Czekaliśmy aż posprzątają bałagan, który zrobiłem w pokoju Matta. Brunetka siedząca obok mnie cały czas wtulała się we mnie. Nie miała mi tego za złe, wiedziała, że chciałem dobrze. Nie dowierzała, że jej własna matka by ją skrzywdziła. Strach jaki widziałem w jej oczach był bolesny dla mnie. Jonson zmarszczyła nos i uniosła głowę aby na mnie spojrzeć.

—Co teraz będzie?
—No pochowacie ich, załatwimy dokumenty na kogo spada posiadanie domu. Nie przejmuj się będzie dobrze.
—Nie mam ci tego za złe, wiedziałam że nie miałeś wyboru. Jest to dla mnie dziwne, nie czuję smutku tylko nawet nie wiem jak to określić.
—Czujesz pustkę.

Holly spojrzała się na mnie przytakując. Chciała coś dopowiedzieć, ale oczywiście ktoś jej musiał przerwać.

—Skończone. Nie wiedziałem, że wracasz do roboty i zaczynasz od tak znanych i bogatych ludzi.
—Dzięki Frank.

Ekipa sprzątająca, wyszła na co Matt wydał entuzjastyczny okrzyk. Szczerze czasami się zastanawiam dlaczego ja się z nimi zadaje? Niestety mój czas pobytu musi się skończyć, bo mała blondynka na mnie czeka oraz wyszczekany i robiący wszystko na przekór pies. Holly nie była zbyt szczęśliwa, ale chłopaki obiecali, że się nią zajmą. Przyda się jej trochę odpoczynku, żeby mogła sobie wszystko przemyśleć i ułożyć w głowie. Szkoda mi jej dużo przeszła, ale wiem że to jeszcze nie koniec. Podniosłem się z kanapy na co dziewczyna rzuciła się w moją stronę.

—Nie mogę jechać z tobą? Przecież Hannah mnie uwielbia.

Spojrzałem na dziewczynę, która patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Przeniosłem swój wzrok na jej braci, którzy kiwnęli głowami na znak zgody, jedynie nie spodobało się to Venomowi, który zaczął szczekać na nas wszystkich.

—Dobra, ale oni niech ci psa nie zabiją.
—Ej ja i fafik jesteśmy psiapsiułkami!-wrzasnął oburzony Xander
—Fafik?-Holly spojrzała na chłopaka pytająco.
—Dobra idź już!

Dziewczyna pobiegła po coś do swojego pokoju, po chwili wróciła z torebką do salonu. Skierowaliśmy się do drzwi, założyliśmy buty i wyszliśmy. Dziewczyna na chwilę zatrzymała się przejeżdżając wzrokiem po samochodzie, przeniosła swój wzrok na mnie unosząc brwi w zdziwieniu.

—Nowe auto?
—No... dostałem, pamiętasz jak skończył tamten.

Dokładnie zrozumiała o co mi chodzi, nie pytała o nic więcej. Wsiadła na miejsce pasażera, oglądając środek samochodu, zastanawiała się przez chwilę ale nic nie powiedziała. Westchnęła i przekierowała swój wzrok na mnie. Wpatrywała się tymi swoimi dużymi oczami które w świetle były kasztanowe. Uśmiechnęła się lekko na co mój koncik ust powędrował ku górze.

—To jest McLaren?
—No ale szału z nim nie ma.
—Skąd ty masz kasę na kupowanie co chwila samochodów ?
—No widzisz księżniczko jedni zarabiają w jakiś firmach legalnych a ja..-przerwałem na chwilę zauważając dziwny samochód stojący na poboczu.-a ja działam w biznesie nielegalnym co związku z tym dają mi takie samochody.

Po chwili jadąc w ciszy, brunetka mocno coś analizowała. Spojrzałem w lusterko i zobaczyłem ten samochód, śledził nas. Wiedziałem czyja jest to sprawka. Odwróciłem swój wzrok w stronę nieświadomej niczego brunetki, a następnie powróciłem znowu w stronę lusterka.

—Holly schowaj się!
—Co dlaczego.
—Teraz!

Dziewczyna zwinęła się w kulkę chowając się jak tylko mogła. Nie myliłem się, usłyszeliśmy strzał trafny. Trafili mi w tylnią szybę mojego samochodu. Ja to mam szczęście dziś go odebrałem i już zniszczyłem, ja to mam talent. Dziewczyna wpatrywała się we mnie przerażonym wzrokiem, uśmiechnąłem się lekko. Chcą się bawić nie ma problemu, zafunduje im świetną rozrywkę. Kazałem dziewczynie się mocno czegoś złapać, żeby nie uderzyła się w głowę i skręciłem gwałtownie na park. Samochód jadący za mną zrobił to samo, ludzie uciekali żebyśmy ich nie przejechali co ułatwiło mi drogę. Wyjechałem na drogę, którą znałem doskonale i zawsze na niej było mnóstwo samochodów. Dzięki temu byli mocno w tyle. Jechałem spokojnie rozglądając się czy czasem czarnego wana nie ma za mną, nie było go. Skręciłem w uliczkę przy stacji benzynowej. Znałem drogę powrotną przez boczne drogi, bo wydawało mi się to bardziej bezpieczną opcją niż głównymi drogami gdzie byliśmy na celowniku. Nie wiedziałem ilu ludzi ma Will ale nauczyłem się, że jeśli chce coś osiągnąć muszę działać podobną strategią i dać własne zasady gry, bo to ja jestem szefem. Wiedziałem jak działał mózg Willa, znałem jego sztuczki. Przez ogromny szmat czasu kiedy z nim współpracowałem, kształcił mnie, a ja poznałem tego człowieka na wylot. Wiedziałem, że jest zdolny do wszystkiego ale brakowało mu dużo do osiągnięcia ideału. Uznawałem go za wzór, jak popełniał błąd lub poniósł porażkę wiedziałem czego nie robić, uczynił ze mnie człowieka, którym on sam chciał być, ale nie zdołał mnie opanować. Nauczyłem się jak osiągnąć swój cel, doskonale potrafiłem rozgryźć człowieka i nie hamowałem się przed niczym. Ludzie mnie znali i się mnie bali dlatego dano mi nazwę Killer bo nikt nie znał mojego imienia, ani nazwiska. Byłem tajemniczą maszyną do zabijania, ludzie mieli różne teorie na temat mojej postaci, niektóre wręcz zabawne, ale zdarzały się też takie co były całkowitą prawdą. Postrach Hiszpanii, Bestia Hiszpańska, Morderca, Diabeł i na końcu powstało Killer. Mimo, że minął szmat czasu to nikt oprócz moich znajomych nie posiadał mojego zdjęcia. Ludzie skarżyli się na policję ale kiedy zrozumieli, że policja nic nie zrobi, starali się nie wchodzić mi w drogę. Ja nie zabijałem dla frajdy, zabijałem ludzi z winą. Ludzi, którzy twierdzili, że nic nie zrobili, a można było by ich porównać do diabła, choć byli za słabi, bo karma po nich wróciła.

KILLER 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz