ROZDZIAŁ 12

24 4 0
                                    

Leżał na łóżku ciężko wzychając minoł miesiąc i siedem dni czyli 54 888 minut od kiedy ostatni raz widziałem te oczy, w których znajdowała się iskierka, moja iskierka, którą straciłem. Przez ten czas nie wychodziłem dużo z domu, rozmyślałem i często miałem gości czyli Devon, Theo. Żaden z braci Jonson nie przyszedł do mnie, o dziwo. Podobno Lea nie chce mieć ze mną kontaktu, ale jej mi najmniej szkoda. Dziś był dla mnie ważny dzień. Pora się odstresować i zapomnieć choć na chwilę, pora poczuć adrenalinę, najlepsze uczucie. Uczucie oczyszczenia, tak nazywał to mój dziadek, przez którego poznałem definicje adrenaliny.
Uśmiechnołem się lekko na tą myśl. Dziś był specialny wyścig, miałem jechać z Theo, który będzie miał wgląd na trasę i będzie musiał mnie kierować, czyli nic wielkiego łatwizna. Chciałem wybrać Devona, ale on się z kimś umówił na ten wyścig, więc trudno. Oczywiście z zamyśleń wyrwał mnie pierdolony dzwonek do drzwi. Czy oni mogą dać mi spokój, do wyścigu? Zerknołem przez wizjer.

—Kurwa.

Przeklnołem pod nosem, po drugiej stronie drzwi stała pierdolona Kate Brooks. Dziewczyna zaczęła walić w drzwi i nawet dzwonić do mnie. Siedziałem cicho nie odbierając telefonu, udając, że nie ma nikogo w domu, na całe szczęście Hannah spała, wiec ułatwiło mi to trochę robotę, a Hades patrzył na mnie śpiącym wzrokiem, ale w gotowości jakby musiał kogoś zaraz ugryść. Dziewczyna nie poddawała się i pisała do mnie sms.

-Wiem, że tam jesteś Wood, nie chcesz wiedzieć to nie, ale on po ciebie przyjdzie i po nią też. Zemsta będzie słodka.

Spojrzałem ponownie przez wizjer dziewczyny już nie było. Powoli odchodziłem od drzwi, aż trafiłem do salonu, gdzie głośno oddetchnołem. Kto niby przyjdzie po mnie i po......Jonson. Chciałem tego uniknąć, nie chciałem aby była powiązana z moimi problemami, ale było to nie do zrobienia. Nate skup się masz wyścig przestań myśleć o tych cudownych ciemnych oczach, które patrzyły na ciebie jakbyś był wszystkim. Kurwa. Skup się do cholery debilu masz godzinę i musisz pojawić się na torze. Pamiętaj twoi znajomi tam będą. Będzie Devon, Theo, Matt i Xander, ale jej tam nie będzie. Killer ty debilu przestań, kurwa przestań. Ona jest tylko przeszkodą, kłodą u nogi, jest jak narkotyk, a twoim lekiem jest adrenalina, walki, wyścigi, a nie Holly Jonson. Tylko czy miałem racje? Czy była tylko moim narkotykiem od którego się uzależniłem? Może próbuje tak myśleć, może ja chce w to wierzyć?

                                   ☘️

Stałem oparty o barjerkę czekając na Theo z którym miałem obgadać plan na ten wyścig, a dokładniej to poprostu będzie mi gadał, że mam się jego słuchać, a nie robić po swojemu, ale przecież nie był bym wtedy sobą, nie prawdaż? Po chwili zadowolony Walker pojawił się obok mnie. No i tak jak mówiłem prawi mi morały i gada przemowy motywacyjne, nuda. On myśli, że ja pierwszy raz będę jechał samochodem? Ja wiem, że Theo jest jednym z odpowiedzialniejszych z naszej ekipy, ale dzieckiem to ja już nie jestem.

—Killer! Słuchasz ty mnie jeszcze?
—Nie.
—Przynajmniej szczery, okej chłopie dopiero ci tłumaczyłem, że masz mnie słuchać. Killer kurwa chcesz to wygrać?
—Nie muszę chcieć wygrać, aby to zrobić.
—Boże pomusz mi bo nie wytrzymam z tym kretynem!
—No i co się tak denerwujesz? Podobno złość piękności szkodzi.

Chłopak spojrzał na mnie zdenerwowanym wzrokiem, był zdenerwowany, a mnie to bawiło. Normalne. Zaczołem rozglądać się w poszukiwaniu znajomych twarzy braci Jonson, ale znalazłem kogoś innego, znalazłem ją. Przyszła na mój wyścig, była tu, nie sama. Holly Jonson przyszła na mój wyścig, widziałem ją właśnie po tak dużej przerwie, przyszła z chłopakiem. Wysoki brunet obejmował ją ramieniem. Zacisnołem szczękę i się napiołem, obserwując ich wzrokiem. Do Holly podbiegła jakaś dziewczyna, nie to nie może być. Kate zawisła na szyji brunetki. Will ma doskonały dostęp do Holly. Pierwszy raz od dziesięciu lat, nie wiedziałem co mam zrobić. Bolał mnie jej widok cholernie. Wiem dlaczego tu przyszła, Kate i Will zaplanowali to doskonale, wykorzystują ją aby dotrzeć do mnie. Dziewczyna niczego nie jest świadoma, ale chyba wyczuła mój wzrok, bo spojrzała się w moją stronę, przez co złapałem z nią kontakt wzrokowy.

—Killer i Theo Walker proszeni na tor!

W takim momencie, miałem zostawić ją tak z nimi? Z resztą co mnie ona, nie należy do mnie, nie jest moją własnością, jest dla mnie nikim. Niech robią co chcą z nią, ja mam wyścig do wygrania. Wsiadłem do samochodu, spoglądając w stronę dziewczyny, która uśmiechała się od ucha do ucha, dawała jemu swój cudowny uśmiech.

—Killer, jesteś cholernie spięty, co ci?

Nic nie odpowiedziałem, poprostu obserwowałem brunetkę. Theo mnie lekko szturchnoł na co odwróciłem do niego wzrok. Miał racje muszę się skupić, Holly może poczekać, a z resztą nie ma na co, ani na kogo. Pora wygrać i pokazać kto rządzi w tym mieście. Holly mi nie przeszkodzi wygrać. Przestała być dla mnie ważna, może i zmojej winy, ale tak będzie lepiej dla nas obojgu. Najlepiej by było gdybyśmy się nigdy nie poznali, nie przepadł bym dla niej, nie stała by się pieprzonym narkotykiem, którego potzrebuje, ale muszę iść na odwyk. Muszę zrozumieć, że ona nigdy nie będzie moja, ale ja zawsze będę jej, nie zależnie od czasu, bo ja już dawno jestem jej, nawet jeśli o tym nie wie. Zrobił bym dla niej wszystko i to mnie zabije.

KILLER 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz