ROZDZIAŁ 23

14 1 0
                                    

Nie czułem się dobrze z tym, że musiałem zostawić Holly, ale musiałem działać. Teraz najważniejsze było znalezienie naszego celu i zlikwidowaniu go. Tylko czy to nie jest oszustwo? Może i dzwonił do mnie zaufany człowiek, ale raz dał już plamę. Musimy być o krok przed Willem inaczej nic nam nie wyjdzie. Przeczucie mówiło mi, że to pułapka, ale nie posłuchałem się go tym razem. Muszę skończyć to co zostało zaczęte, choć najbardziej pragnąłem znaleść odpowiedź na moje pytania. Czy warto w to brnąć? Dlaczego on to robi? Jaki jest jego cel? Spojrzałem w stronę Matta i westchnąłem zrezygnowany, nie chciałem już tak żyć, chłopak zauważył moją nie chęć, ale nie skomentował tego. Zatrzymałem się przy pobliskiej kawiarni, aby mieć siłę na całą akcję, nie wiedziałem ile nam to zajmie, a domyślam się, że długo w końcu Will po tak długim czasie dopiero teraz powrócił z planem zniszczenia mnie, ale ile było w tym prawdy?

—Jestem kretynem.
—Dopiero teraz to zrozumiałeś?
—Nie Matt, chodzi mi o to, że skoro Will to planował tak długo, to jest przygotowany prawie na wszystko. Może on nawet czekał na nasze odjechanie, a teraz może być w domku razem z resztą. A ja jak kretyn zostawiłem tam Holly i Hannah z Leą i Xandrem.
—Ma to sens, ty naprawdę jesteś kretynem.
—Dzięki za pocieszenie.
—To jaki plan?
—Skoro Dev jest w oddzielnym wozie, zadzwoń do niego niech się zawróci.

Matt wykonał szybki telefon do Walkera, informując go o nawrotce, oraz o pozbyciu się telefonu. Oparłem się na fotelu zastanawiając się jaki może mieć Smitch plan, ale nic nie przychodziło mi do głowy, cały czas miałem cholerną pustkę w głowie. Dlaczego moje życie musi być aż tak skąp likowane? Chwila przecież dzwonił do mnie Archie, więc możemy spróbować namierzyć jego telefon, bądź miejsce skąd do mnie dzwonił.

—Matt sięgaj sprzęt, spróbujemy namierzyć komórkę Archiego.

Jonson wyskoczył szybko z samochodu i wskoczył na tył gdzie mieliśmy dwa laptopy i cały sprzęt, który potrzebny był do zlokalizowania czyjejś komórki bądź użądlenia, nie wiem ile już to tam leży choć jest to przydatne to i tak rzadko z niego korzystaliśmy, choć wiedzieliśmy, że możemy bo małe szanse są żeby znaleść kogoś bez sprawdzenia skąd dzwonił bądź gdzie ostatni raz się logował. Matt zaczął klikać coś na laptopie, w pełnym skupieniu, a ja postanowiłem pójść przez ten czas po kawy. Matt lubił mocną czarną kawę tak jak ja więc nie musiałem pamiętać co mu kupić. Gdy wróciłem z dwoma kubkami kawy, Matt uśmiechał się do mnie triumfalnie. Udało mu się, wiedzieliśmy już skąd dzwonił i nie miał zablokowanego śledzenia w komórce. Ucieszyliśmy się, ale też się zdziwiliśmy, ponieważ miejsce z którego do mnie dzwonił było w jakimś budynku, najzwyklejszym, ale za to teraz znajdował się w najpopularniejszym oraz najdroższym klubie. Dlaczego ja się nie wyniosłem z tego kraju? To nie był zwykły klub ten klub należał do rodziny Smitch. Wpatrywałem się w ekran laptopa. To nie możliwe. Spojrzałem się na chłopaka, który widząc moją minę uniósł pytająco brwi.

—To pułapka. Ten klub to wszystko było oszustwo. Oni są na miejscu, przy lub w domku. Spróbuj zadzwonić na telefon stacjonarny, który znajduje się w domku.
—Spróbuje. Wezmę na głośnomówiący.

Usłyszeliśmy pierwszy sygnał, drugi sygnał i gdy już mieliśmy usłyszeć trzeci, telefon został odebrany.

—No dobry wieczór Killerku, a może bardziej Nathanielku? Nie sądziłem, że tak łatwo uda mi się ciebie wykiwać.

Ten przeklęty głos, wiedziałem. Moje przeczucie miało rację. Dlaczego dałem się tak łatwo nabrać.

—Nie wplątuj ich w to. Zależy ci przecież na mnie.
—Zależało mi żeby cię skrzywdzić i się ciebie pozbyć ale teraz mam coś lepszego. Mam moją Holly.

KILLER 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz