ROZDZIAŁ 25

13 1 0
                                    

Obiecuję, że zabije tego idiote. Wpatrywałem się w okno siedząc przy kawowym stole. Cały wystrój domu był dla mnie za jasny, wolałem ciemniejsze barwy, jasne zbyt pasowały do Holly. Byliśmy jak czerń i biel, ogień i woda. Tylko, że mój ogień wyszedł z pod kontroli. Oczekiwałem tylko na znak jaki kolwiek od Willa. Rozstawiłem swoich ludzi wszędzie, włamaliśmy się na kamery, żeby go znaleść, a on rozpłynął się w powietrzu. To nie możliwe. Spojrzałem się na płynącą krople deszczu po oknie, wyglądało to przyjemnie. Podniosłem się powoli i skierowałem się w stronę drzwi wyjściowych. Minąłem salon co zaniepokoiło moją młodszą siostrę, która oglądała jakieś księżniczki w telewizji.

—Nie zostawiasz mnie prawda?

Odwróciłem się w stronę blondynki, zauważyłem na jej twarzy zmartwienie. Jednocześnie chciałem po prostu wyjść, ale nie mogłem nie teraz kiedy ona też to przeżywa.

—Przepraszam, to nie miało tak wyglądać.
—Nate, też za nią tęsknię, ale zrozum że jest bezpieczna. Jak wyzdrowieje to do nas wróci.-Zawahała się na chwilę i spojrzała mi w oczy z lekkim uśmiechem.-Obejrzysz ze mną bajkę?

Chciałem odpocząć oczyścić umysł, ale oczywiście że nie zostawię jej. Pokiwałem głową na znak, że się zgadzam, przez co dziewczynka wydała z siebie zadowolony pisk. Chyba szybko dziś ogłuchnę. Usiadłem razem z nią na kanapie i wpatrywałem się w ekran. Dlaczego niby ta księżniczka jest syreną? i od kiedy ryby gadają ? Boże te bajki dla dzieci są coraz dziwniejsze. Spojrzałem na godzinę na telefonie i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zdjęcie moje, Hannah i Holly na plaży. Miałem to ustawione na tapecie, według Holly było to urocze, więc zostało. Pamiętam jak siedzieliśmy na tej plaży i oglądaliśmy pod kocykiem przeróżne bajki. Były takie szczęśliwe. Z zamysłu wyrwał mnie dźwięk dzwonka, a po chwili wielki huk. Co to do diabła było? Podniosłem się lekko z kanapy i powolnym krokiem zbliżałem się do korytarza, gdzie zza rogu wyskoczył mi Xander. No oczywiście mogłem się tego spodziewać.

—Czy ty właśnie spadłeś ze schodów? Znowu?
—Pomińmy tą rozmowę lepiej otwórz drzwi.

Uniosłem brew z lekkim rozbawieniem i przypomniałem sobie, że faktycznie ktoś pukał. Otworzyłem lekko drzwi i zauważyłem ją. Stała tam piękna brunetka o cudownych ciemnych oczach. Wpatrywałem się w nią jakby miała zaraz zniknąć, i po chwili przepłaciłem ją w drzwiach aby mogła sobie usiąść. Oczywiście nie usiadła bo wtuliła się we mnie. Tak się cholernie bałem o nią, że ją skrzywdzi, po rozmowie jaką przeprowadziliśmy z Leą i Xandrem baliśmy się że może być z nią źle, a najwidoczniej traktował ją najbardziej ulgowo.  Nie zmienia to faktu, że dalej mam chęć mordu. Spojrzałem w delikatne i kruche spojrzenie Holly wyglądała tak słabo, tak bezbronnie.

—Co ty tu robisz powinnaś być w szpitalu!-wykrzyczał dosyć łagodnie Dev.
—Pozwolili mi z wami się przywitać. Ja...-Wzięła głęboki wdech i odwróciła się ponownie w moją stronę.-Będę mieć operację. Pomyślałam, że poinformuję was osobiście.

Napotkałem obłąkany wzrok brunetki, był pusty nie było w nich choć odrobinę śladu iskierki. Gdzie się podziała moja iskra i błysk w oku? Porozmawialiśmy chwilę z Holly, ale niestety musiała nas znowu opuścić bo szpital ją wzywał. Bolał mnie jej widok. Wytłumaczyła nam co dokładnie działo się to czego my nie widzieliśmy, opowiedziała o lekarzu, który jej pomógł i jak skontaktował się z Devonem. Odwróciłem się od drzwi wejściowych i skierowałem się prosto do pokoju gościnnego, chciałem pobyć sam. Oczyścić umysł, by nie działaś na emocjach. Jutro mój skarb będzie mieć operację. Przekroczyłem próg, zamykając za sobą drzwi, pokój wyglądał na stary w porównaniu do innych pomieszczeń znajdujących się w tym budynku, ściany były pomalowane na delikatny błękit, przy ścianie w lewym rogu znajdowała się duża sofa, a po prawej ogromna szafa. Pokój może nie był jakiś bardzo duży, ale posiadał wszystko co było potrzebne osobie przebywającej w niej. Przy oknie zauważyłem bujany fotel. Odrazu skierowałem się w jego stronę, siadając na nim. Za oknem widać było pochmurne niebo i padający deszcz. Pogoda pasowała idealnie do atmosfery jaka panowała w tym domu. Najbardziej wyczuwalny był smutek oraz złość. Do złości idealnie by pasowała erupcja wulkanu, ale mimo tego, że w Hiszpanii znajdują się wulkany, to lepiej było by żeby nie wybuchał. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, a następnie wyjrzała zza drzwi wkurzająca twarz Devona, nie umiałem się teraz na niego gniewać, ale jakbym był dzieckiem uznał bym go za psychopatę, który mnie obserwuje i jest seryjnym mordercą.

—Wiem, że to nie najlepszy moment, ale mam coś, a bardziej kogoś kto się za tobą stęsknił.

Po tych słowach wbiegł do pokoju duży pies, mój pies Hades, a za nim wyrośnięty pies Venom. Spojrzałem na chłopaka pytająco, a następnie kucnąłem do Hadesa, który zaczął na mnie skakać. Może i kochany ten pies, ale jego wygląd nie kłamie to jest bestia chodząca na czterech łapach. Głaskałem psa, obserwując ciekawskiego Doga Niemieckiego, który był bardziej zainteresowany zwiedzaniem pokoju niż mną. Może szukał Holly, dawno się nie widzieli.

—Venom, noga choć tu!-zawołał zdenerwowany Matt.
—Wyrośnięty koniu gdzie jesteś?-Dotarł do nas głos Xandra

Spojrzałem z politowaniem na Devona, który tylko wzruszył ramionami, a następnie wyszedł z pokoju, wskazując chłopakom, żeby zabrali Venoma. Pies ewidentnie nie chciał z nimi współpracować, co przyznam, że nawet mnie to trochę rozbawiło. Venom za każdym razem gdy Xander się tylko do niego zbliżył ten albo na niego warczał, albo go zaczynał podgryzać. Matt za to patrzył na niego z politowaniem, ale uznał, że on tego psa nie dotknie.

—Może byś mi pomógł?
—Xanderku braciszku ty mój, oczywiście że...-przerwał na chwilę zastanawiając się nad czymś ale po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech-jedno słowo trzy litery N I E czyli nie.

KILLER 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz