ROZDZIAŁ 22

18 1 0
                                    

parę miesięcy później

Wpatrywałem się w strzelający, płonący ogień. Zrobiliśmy sobie małe ognisko, w gronie tylko przyjaciół i Hannah. Holly wyglądała na tak szczęśliwą, była zadowolona, jakby ktoś mi parę lat temu powiedział, że tak skończę, to bym tą osobę wyśmiał. Nie uwierzył bym, że będę mieć grupkę przyjaciół z którymi będę jeździć i siedzieć przy ognisku, że będę mieć żonę i to tak cudowną oraz że za niedługo będę miał dziecko. Spojrzałem na roześmianą brunetkę, która przytulała się razem z blondynką. Ja i Holly jako jedyni byliśmy trzeźwi, brunetka nie mogła pić ze względu na dziecko, a ja stwierdziłem, że ktoś musi pilnować ich wszystkich. Nie wybaczył bym sobie gdyby coś im się stało, a szczególnie Holly i dziecku.

—Ej słuchajcie może pora żebyście się dowiedzieli płci dziecka?
—Ja obstawiam dziewczynkę- stwierdziła Lea
—Nie co ty gadasz na bank będzie mały łobuz tak jak Nate.-stwierdził Devon
—Ja myślę, że dziewczynka. Będę mógł ją nauczyć gotować i jeździć na rowerze?
—Xander, a może byś ty w końcu znalazł miłość.
—Co ty miłość, ja wolę mandarynki.
—A ty Matt?
—Ja myślę, że córka. Mini wersja ciebie siostro.

Dziewczyna wpatrywała się w nas szczerząc się. Trzymała nas w nie pewności. Spojrzała się na mnie, a następnie na ognisko.

—No mów do cholery jasnej! Bo ja tu nie wytrzymam tego napięcia.
—Będzie chłopiec, a dokładniej Liam.

Holly spojrzała się na mnie, przysuwając się bliżej, a następnie cmoknęła mnie w usta. Cieszyłem się cholernie z tego, że będę ojcem i to jeszcze będzie syn. Liam Wood za niedługo będzie z nami na świecie. Najbardziej na tą wiadomość ucieszyła się moja siostra, skakała z radości. Hannah ma już skończone jedenaście lat, szczerze zastanawiam się kiedy to tak szybko zleciało. Ale ta mała dawała czadu, kochałem ją. Moja mała biegająca blondynka już nie jest taka mała. Dużo się nie zmieniła jedynie trochę urosła, ale jej blond czupryna nie zmieniła się. Na jej twarzy pokazały się bardziej widoczne piegi. Nie była za bardzo podobna do mnie. Hannah biegała radośnie z psami po trawie wyglądając przeuroczo. Oczywiście tą cudowną chwilę musiał zakłócić mój dzwoniący telefon, spojrzałem na wyświetlacz, gdzie był wielki napis totalnie randomowych cyfr. Odszedłem lekko na bok i odebrałem telefon.

—Hola?
—Jezu Nate jak dobrze, że pamiętałem twój numer.
—Archie?
—Tak to ja, jest sprawa. Pamiętasz tego typa czekaj jak on miał. Felix?
—Tak pamiętam Felixa i co z nim?
—Zadzwonił do mnie, bo on jest tym ochroniarzem Willa. Dzwonił, żeby ci przekazać plany Smitcha ale on nie ma twojego numeru. Możemy się spotkać?
—Teraz nie mogę.
—A co kwiatki sadzisz? Nie rozumiesz, że on chce wam coś zrobić? Ten typ to wariat, wiesz że jest tylko jeden sposób aby to zakończyć.
—Wiem. Zaraz będę, tylko zapewnię im schronienie.

Rozłączyłem się z przyjacielem i wróciłem skołowany do reszty. Holly odrazu zauważyła, że coś jest nie tak. Dlaczego ja? Przez tyle czasu mieliśmy spokój, może najwidoczniej planował coś przez tak długi czas. Wiedziałem, że Will szybko się nie poddaje ale myślałem, że jednak odpuści, a jednak niespodzianka. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie opłaca bawić się teraz z nim w kotka i myszkę, nie miało to sensu. Jedyna szansa na pozbycie się tego faceta to likwidacja. Musze mieć plan. Chce zadbać o bezpieczeństwo dla Holly i mojego syna. Nie pozwolę aby ten popapraniec ich skrzywdził. To mnie chciał się pozbyć, mnie chciał zlikwidować, ich powinien zostawić w spokoju. Will celował w to co mnie najbardziej zaboli, zauważył, mój kontakt z Holly więc kiedyś ją też atakował. Teraz jak dowie się tylko o tym, że będę mieć syna, przekieruje swój cel na niego. Przecież strata dziecka boli najbardziej, będzie wiedział jak znaleść czuły punkt, choć ja mam łatwiej bo ten człowiek się nie zmienił to i tak kiedyś by mnie nie ruszyło strata kogokolwiek to teraz zabił bym cały świat w zemście, jakby spotkało kogoś z moich bliskich coś okropnego. Holly nauczyła mnie czuć do kogoś coś więcej, obdarowała mnie miłością i zrozumieniem, a ja zrobiłem to samo. Mogłem jej zaufać. Ten palant chciał mi to zepsuć, więc pora mu w tym przeszkodzić.

—Mamy problem i cholerny brak czasu. Xander, weź Holly i schowajcie się w tej chatce. Dajcie mi swoje telefony, jedynie korzystajcie ze stacjonarnego. Nie otwierajcie nikomu, kto nie jest mną albo Devonem lub Matheo.
—Nate o co chodzi?
—Skarbie nie stresuj się będzie wszystko dobrze za jakiś czas wrócę dobrze?

Dziewczyna spojrzała się nie pewnym wzrokiem ale podbiegła i się we mnie wtuliła, cmoknąłem ją w czoło, na co dziewczyna uniosła głowę do góry uśmiechnęła się niemrawo i się odsunęła oddając mi telefon. Xander też oddał telefon. Odszedłem na chwilę na bok, pakując rzeczy do samochodu wyjaśniłem Devonowi, co się wydarzyło. Matt zajmował się przez chwilę Holly i Leą zapewniąc, że wszystko będzie dobrze, a Dev zaczął tłumaczyć Xandrowi całą sytuację.

—Lea zostań tu z nimi. Ja, Matt i Dev damy rade sobie w czwórkę.

Dziewczyna kiwnęła lekko głową i zabrała brunetkę do domku, po chwili dołączył do nich Xander i razem zniknęli w domku. Wziąłem ich telefony i wrzuciłem do bagażnika. Jeśli kto śledził nasze telefony to wszystkie stąd odjadą i nie będzie podejrzeń, że Holly tu została. Było by to zbyt podejrzane i mogli by skorzystać z sytuacji, bądź uznać, że wiemy. Plan brzmiał prosto ale w wykonaniu jest bardziej skąp likowany. Naszym zadaniem jest pozbycie się Willa Smitcha. On zagraża nam, przez co jest naszym celem, ale nie jest łatwym celem. Kiedyś uznałbym to za prościzne i małe wyzwanie, ale teraz? Teraz było inaczej. Dorosłem zmieniłem się, już nie byłem tym samym chłopakiem, już nie byłem postrachem Hiszpani. Ale jedna rzecz się nie zmieniła. Dalej potrafiłem zabijać bez emocji.

KILLER 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz