Rozdział 9

38 4 0
                                    

Jechaliśmy samochodem w kompletnej ciszy, wiedzieliśmy jedno osoba, która porwała blondynkę musi mieć coś związanego z Willem, który uknuł jakiś plan, ale jakie powiązanie ma w tym Lea?

—Będzie musiał, ktoś powiedzieć Holly.

Skierowałem swoje spojrzenie na kierowcę, Matt wydawał się przerażony tym faktem.

—Szach nie ja!
—Szach nie ja!
—Ja mam to niby jej powiedzieć? Devon ty jesteś jej przyjacielem nie ja.
—Ale to nie u mnie mieszkała i to nie ja się patrzę na nią maślanymi oczami!
—Dev obiecuje ci, że jak tylko wyjdziemy z samochodu urwę ci ten łeb i powieszę na ścianie!
—Zamknijcie się! Piranie jebane nie dadzą prowadzić w spokoju!

No i chyba wykrakaliśmy ją.

—Dlaczego do cholery rzuciłeś telefonem na przód samochodu?
—Holly dzwoni! Ja nie odbiorę!
—Jakie ty masz problemy! Matt  daj telefon.

Matt podał mi telefon, spojrzałem na wyświetlacz i kliknołem zieloną słuchawkę przykładając telefon do ucha. Bałem się trochę jej pytań jeśli Xander jej coś powiedział.

—Dev, wiesz może coś o zachowaniu Xandra i dlaczego cały czas chodzi w kółko trzymając się za głowę?
—Holly, spróbuj go uspokojić jesteśmy w drodze.
—Co jest z Leą dzwoniłam do niej i nie odbierała.
—Zaraz będziemy.

Rozłączyłem się i spojrzałem na chłopaków. Jest gorzej niż myślałem. Dojechaliśmy pod dom, do którego pobiegliśmy jakby się paliło. Wiem dziwne porównanie, ale czy to ważne? Odrazu ukazała nam się siedząca z lizakiem w buzi, patrząca na nas jak na idiotów. Xander chodził szybkim tempem w kółko cały spięty i przerażony, jak w transie, Holly biegała za nim i do niego próbowała coś powiedzieć, ale nie szło jej. Xander spojrzał się na nas i stanoł w miejscu, przez co brunetka prosto na jego plecy wpadła.

—Jezu jak dobrze, że jesteście! Weście go stąd! Proponowałam Holly aby go sprzedać, ale się nie zgodziła!-zaszlochała Hannah, ukazując swoje nie zadowolenie.
—Hannah pójdź proszę do pokoju.
—Z wielką chęcią, zadzwońcie po księdza bo jego opętało!

Kiwnołem głową, w stronę pokoju. Dziewczyna w podskokach uciekła do siebie.

—Gdzie Lea ?
—No właśnie Nate tłumacz się!
—Japierdole Dev, nie będę się tłumaczyć bo nic nie zrobiłem.
—Ustaliliśmy w samochodzie, że ty mówisz.

Brunetka, patrzyła na nas, z zaciekawieniem i lekką irytacją. Założyła ręce na piersi i oczewikała odpowiedzi. Najlepiej zwalić całą robotę na mnie! Kiedyś może i bym się tym nie przejoł, ale ty chodzi o brunetkę z blaskiem w oczach. Była gwiazdą, która była moim światełkiem w tunelu. Można uznać, że przepadłem dlaniej, ale jak na długo? Wystarczy jedno jej słowo, a zniknął bym, nie pojawił bym się już. Zawsze byłem nauczony patrzeć tylko na siebie, ale przy niej tak nie jest, nie jestem w stanie. Od kiedy poznałem Willa, gniłem od środka, aż w końcu nie było nic, zero byłem jak martwy.
Później pojawił się Devon, który sprawił, że trochę odżyłem, ale nigdy nie będę w pełni taki jak kiedyś zawsze już będę zniszczony. Bo taki zostałem ukształtowany, mógłbym się starać, ale po co skoro każdy mnie w końcu zostawi. Dlaczego miałbym cierpieć bardziej? Jedynym moim wsparciem po odejściu rodziców był mój pies Hades. Hades, który jako pierwszy trafił na Holly.
Może pokochałem tą dziewczynę, może to tylko zauroczenie, a może chce ją wykorzystać do własnego celu? Bo w końcu miałem to we krwi. Zawsze korzystałem z ludzi niszcząc ich przy tym do własnych celów. Ale po co? Żeby poczuć się chociaż na chwile lepiej? Aby zapomnieć, o ludziach, którzy z mojego życia zrobili piekło? Gdy tylko o tym myśle mam ochotę znaleść ich i się zemścić pokazać im, że się mylili. Tylko, że mieli racje, jestem nikim. Bo kim jestem? Jestem chłopakiem, kochającym adrenalinę, zniszczonym, wiecznie  uciekającym od świata, wykorzystującym wszystko i wszystkich dla własnych celów. Kto chciałby kogoś takiego? Nikt,  a ja jedynie pragnąłem  aby oni widzieli, że jestem kimś więcej nie tylko chłopakiem igrającym z losem. Straszyli mnie policją, a ja man w nich znajomych. Dlatego pieski grzecznie siedzą i nie szczekają, doskonale wiedzą kto tu zabije, kto jest zagrożeniem, ale znają mój schemat. Nie zabijam byle kogo i bez powodu.  Ocknołem się z myśli i skierowałem swój pusty wzrok na sufit, dlaczego ja miałem ją krzywdzić?

—Lea została porwana, ta walka to była zasadzka zrobiona przez Willa.

Spojrzałem na dziewczynie i momentalnie złapaliśmy kontakt wzrokowy, zauważyłem łzy płynące po jej policzku, podszedłem i przyciągnołem ją do siebie, nie stawiała oporu pozwoliła na to.

—Przepraszam

Wyszeptałem jej wprost do ucha, aby nikt inny tego nie słyszał.

—To nie twoja wina.-powiedziała cichutko łamiącym się wzrokiem.-nie przepraszaj.
—To miałabyć moja walka ja was w to wciągnołem.

Nie odpowiedziała nic, staliśmy tak jeszcze chwile, aż do Matta zadzwoniła Lilianna Jonson.

—Holly, Xander musimy wracać.

Wyszli, po chwili pojechali do domu też bliźniacy i zostałem sam. Samotność nie była problemem, była przyjemna i nie darła ryja tak jak Devon, ale było coś w niej co odpychało cię odniej ale też i przyciągało. Często zastanawiam się dlaczego moje życie jest tam skąplikowane, ale zdaje sobie później sprawę, że jakby nie było to było by za nudno. Nie mam racji?

KILLER 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz