4

2.7K 136 26
                                    

ARES

Wstałem około szóstej rano. Byłem strasznie zmęczony, jednak wczoraj był mi potrzebny ten upust emocji. Gdy zszedłem rano na dół mojej rezydencji, moja gosposia-Scarlett już tam była.

-Dzień dobry Panie Hermanie. - uśmiechnęła się zadowolona.

Byłem ciekawy, jakim cudem ta kobieta zawsze jest rozpromieniona. Ma dwójkę dzieci, a i tak wstaje rano, by być tutaj na piątą. Podziwiałem ją za to, że dawała sobie z tym wszystkim radę.

-Dzień dobry. - opowiedziałem, poprawiając swoją czarną koszulę i krawat.

-Ciężki dzień pana czeka? - zapytała, gdy ruszyłem po kawę.

Upiłem jej łyk i spojrzałem z powrotem na kobietę. Patrzyła na mnie, ścierając kurz z kominka, który znajdował się w salonie.

-Tak. - przytaknąłem, odstawiając filiżankę do zmywarki.

Kobieta kręciła się po salonie, a ja zdążyłem wziąć wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do pracy. Gdy miałem już wychodzić, zatrzymał mnie kobiecy głos.

-Proszę pana, czy mogłabym wziąć jutro wolne? - zapytała nieśmiało.

Odwróciłem się w jej stronę i spojrzałem w jej oczy, które wyrażały nadzieję.

-Tak, oczywiście. - mruknąłem.

-Dziękuję bardzo, jadę z mężem na romantyczny wypad, mamy rocznicę ślubu. - uśmiechnęła się.

Nie chciałem dłużej tego słuchać, więc przytaknąłem ruchem głowy i wyszedłem z domu. Nie lubiłem tematów miłosnych. Zawsze stroniłem od miłości. Nigdy nie miałem nawet dziewczyny. Zawsze były to ulotne noce lub spotkania w klubie. Nie miałem czasu na miłość i związki. Miałem trzydzieści sześć lat, ludzie w tym wieku mają ślub, dzieci i wielką rodzinę. Jednak ja nie chciałem tego mieć, nie teraz. Wolałem zająć się firmą i swoim rozwojem. Nie byłem dobry w związki, nie mógłbym słuchać tych pierdół i narzekań. A to zrobiłeś nie tak, a to jej nie pasuje. Szybciej bym osiwiał. Miałem już swoje lata i pogodziłem się z tym, że zostanę już sam. Więc teraz trochę korzystam z tej wolności i częściej pojawiam się w klubie. Z przemyśleń wyrwał mnie ryk silnika. Byłem już w swoim samochodzie i wyjeżdżałem spod posiadłości. Ruszyłem w stronę głównej drogi. Mijałem most, pod którym płynęła rzeczka, a niedaleko płynął też mały wodospad. To miejsce mnie uspokajało i w pewnym sensie oczyszczało. Lubiłem spacerować po lesie, było to najlepsze miejsce do swoich przemyśleń w głowie. Jechałem z dość szybką prędkością, a z radia w samochodzie leciała piosenka Meddle about by Chase Atlantic. Praktycznie zawsze słuchałem ją w samochodzie, gdy gdzieś jechałem. Wyjąłem telefon z kieszeni spodni i rzuciłem go na deskę rozdzielczą, jednak szybko zabrałem go z powrotem i zadzwoniłem do Caleba.

-Tak? - usłyszałem jego niezbyt zadowolony głos.

-Umówiłeś mnie z kilkoma osobami? - zapytałem od razu.

Po drugiej stronie nastała cisza, jednak po chwili Gray się odezwał.

-Tak dupku, umówiłem. - prychnął trochę zły, a trochę rozbawiony. - Za godzinę masz pierwszą osobę. Miałem zadzwonić wczoraj i cię o tym poinformować, ale stwierdziłem, że będę chujem i poczekam, aż sam to zrobisz. - czułem, jak się uśmiecha.

-Dzięki chuju. - prychnąłem.

Po drugiej stronie usłyszałem donośny śmiech chłopaka.

-Mówiłem, że masz więcej mięśni, niż rozumu. - prychnął, po czym się rozłączył.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz