#4

244 13 2
                                    

Zafina

  Przez większość czasu nie odzywałam się, a jak już to tylko wtedy, gdy ktoś mnie o coś pytał. Kilka razy odpowiedziałam nawet Gabrielowi. Sytuacja się komplikowała pod koniec kolacji, gdy każdy zjadł, a na stole zostały pełne kieliszki z winem.

- Moim zdaniem nie ma co czekać. Proponuję połowę lipca - przemówił mój ojciec, a ja prawie zakrztusiłam się winem.

  Dobrze wiedziałam o co chodzi. Chodziło o datę ślubu...

- Co?! Przecież lipiec jest za dwa miesiące! - krzyknęłam, ale po chwili wzięłam kilka głębokich wdechów. - Przepraszam, ale się zdziwiłam. To strasznie szybko.

- Tak jak powiedział twój ojciec, Zafino, nie mamy na co czekać. Im szybciej się pobierzecie, tym szybciej będziecie bezpieczni, a to dla nas najważniejsze - Lucas Tognazzi uśmiechnął się do mnie szeroko. Lubiłam tego człowieka, naprawdę. 

  Zdawałam sobie sprawę z tego, że jak chcę wstąpić do naszej Organizacji, takie małżeństwo da mi tylko jeszcze większą siłę. Będę nietykalna. Nikt nie będzie mógł podnieść na mnie chociażby palca, wiedziałam to. Będę miała ogromną przewagę nad innymi, ale czy naprawdę jest to warte szczerej miłości, którą mogłabym zaznać? 

Gdy przypatrywałam się Gabrielowi zauważyłam pewną rzecz - był bardzo przystojny. Włosy miał bardzo ciemne, niczym gorzka czekolada, a oczy były totalnym przeciwieństwem. Tęczówki miały odcień góry lodowej. Chłodne, jasno niebieskie tęczówki okryte długimi rzęsami. Włosy zaś miał w stylu fluffy hair. Byłam zakochana w takiej fryzurze, wydawały się takie mięciutkie... I gdyby nie był Gabrielem, jakiego znałam, to naprawdę mógłby być moim obiektem westchnięć. Gabriel Tognazzi, jakiego znałam, był zadufanym w sobie dupkiem. Uwielbiał mnie wkurzać, sprawiało mu to satysfakcję, gdy widział moją złość. A jeszcze większą satysfakcję dawało mu to, że nie potrafiłam się na nim zemścić. Zawsze przewidywał mój ruch. Po czasie starałam się go olewać, ale też na próżno. Próbował różnych taktyk, a ja tego nie rozumiałam. Jest starszy ode mnie o niecałe trzy tygodnie, lecz zachowuje się jak taki typowy nastolatek, który myśli, że takim zachowaniem komuś zaimponuje.

- Gapisz się, Zafino - odezwał się Gabriel, wyrywając mnie z letargu.

- Ojcze? - zapytałam, ignorując tego gbura.

- Tak, córeczko?

- Zbliżają się może jakieś uroczystości w waszej firmie? - musiałam się skupić na czymś innym niż skanowanie Gabriela, bo inaczej walnę głową w ścianę. - Wiesz, że zawsze jestem chętna do pomocy.

- Wiem, kochanie, lecz tym razem nam nie pomożesz - uśmiechnął się, a razem z nim pan Tognazzi.

- Dlaczego?

- Bo chcemy sami przygotować salę na waszą cześć - odpowiedział tym razem Lucas.

- A...Ale...

- Gabriel musi ci się oświadczyć publicznie, córeczko. Już po zaręczynach będziecie bezpieczniejsi, o ile dacie radę przekonać innych ważnych ludzi.

- Ale wierzymy, że dacie radę.

Zatkało mnie. Nie wiedziałam, że publiczne zaręczyny będą tak szybko. Jak mam udawać, iż kocham Gabriela na zabój?!

Pokiwałam głową na zgodę. Robiłam to, aby uzyskać jeszcze więcej. Aby uzyskać szacunek, będąc pierwszą kobietą w takiej Organizacji.

*****

Reszta kolacji minęła w bardzo przyjemnej atmosferze. Nadal odczuwałam żal do ojca, ale postanowiłam zaryzykować. Wyjdę za mąż. 

Zafina Cabras - Tognazzi


*~*~*~*~*~

Wracam!!

Dajcie znać co sądzicie!

Wpadajcie również na moją drugą książkę <3

1/3


PS. Jedzonko z grilla było bardzo pyszne XD



We were born to love ourselvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz