#2

270 11 2
                                    

Zafina

- Nie zrobię tego -oznajmiłam.

- Ale, córeczko. To wam pomoże...

- Nie, tato. Ja go nawet nie lubię, a ma nagle zostać moim mężem?! - podniosłam się z kanapy. 

- Małżeństwo da ci obronę. Będziecie oboje nietykalni - Charles także wstał. Wiem, że jeszcze trochę, a wkurzy się nie na żarty. No, ale ja naprawdę tego nie chcę. Mam dwadzieścia lat i chciałabym wyjść za mężczyznę, którego szczerze kocham. Gabriela darzę tylko nienawiścią. 

- Nie wierzę w to. Jakoś mama była z tobą po ślubie i co? Jak się to skończyło? Leży i wącha kwiatki...

- Dość, Zafino - powiedział już ostrzejszym głosem.

- Zgodziłeś się na to? - zapytałam Gabriela. Nie ma opcji, że się zgodził. Nie ma szans...

- No, a czemu nie? - wybałuszyłam oczy, a usta mimowolnie same się otworzyły. Jak to "czemu nie?" ?! - Jeżeli nie będą mogli nic mi zrobić...

- No chyba cię pojebało! - krzyknęłam. Kolejny dowód na jego wybujałe ego.

- Zafino! To nie podlega dyskusji, rozumiesz?! - wkurzył się. Bardzo. Ale no sorry, dowiedziałam się o moim "małżeństwie" po fakcie dokonanym. Uknuli to, po prostu uknuli. Nawet jeśli chodziło o nasze bezpieczeństwo, to nadal istnieje coś takiego jak szczęście. Z nim tego uczucia nie doznam. Wiem i czuje to.

- Zafina... Rozumiem, że możesz tego nie rozumieć, ale naprawdę chodzi nam o wasze bezpieczeństwo. Tylko tak możemy wam je zapewnić - odezwał się w końcu Lucas.

- Ale...

- Nie ma ale. Datę ślubu ustalimy jutro na kolacji. Możesz już wrócić do siebie, córko.

  Spojrzałam złowrogo na Gabriela, chcąc pokazać jak bardzo go nienawidzę, a następnie na ojca. Jego twarz nadal była pełna gniewu. Pożegnałam się z panem Tognazzi i udałam się do pokoju. 

  Rzuciłam się na łóżko, a po chwili zaczęłam się tępo patrzeć w sufit. Za chwil parę, będę mężatką. MĘŻATKĄ. Będę w małżeństwie z największym ego topem. 

- Jak mogłeś?! - krzyknęłam na cały korytarz.

- Cześć Zaf, szukałem cię - posłał mi uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Palant. - Coś się stało? Bo wyglądasz...

- Dobrze wiesz co się stało! Wiesz, że panicznie boję się pająków! - krzyknęłam po raz kolejny, mając w dupie tłumy dookoła.

- Ależ nie wiem o co chodzi, kochanie - zaśmiał mi się prosto w twarz. - Posprzątaj może w końcu w szafce to nie będą cię pająki nawiedzać - pstryknął palcami w mój nos.

- A skąd... Przyznałeś się! Podrzuciłeś mi pająka, ty skurwielu!

Chciałam walnąć go w ramię, lecz poczułam coś mokrego. Gabriel wylał na mnie sok. Sok. Porzeczkowy. Na. Białą. Sukienkę.

- Żegnaj, porzeczko! - dodał, odchodząc w dal. - Filmik pojawi się nawet dzisiaj! 

To będzie cud, jak go nie zabiję...

*~*~*~*~*~

2/2

We were born to love ourselvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz