#14

144 11 3
                                    

Leyla Harrison

Dzień przed ślubem...

  Chwyciłam czarny plecak, który leżał na łóżku i zbiegłam po schodach, psikając się wcześniej ulubioną mgiełką. Na dole w kuchni zastałam owczarka, jak i mamę.

- O, wstałaś już. Masz tu jagodziankę - wstała, aby podać mi bułkę.

- Dziękuję, mamo - szybko złożyłam buziaka na jej policzku, a następnie podbiegłam do półki z butami i sprawnie nałożyłam conversy. - Lecę, pa!

- Do później, córeczko! - krzyknęła, zanim trzasnęłam za mocno drzwiami.

  Pobiegłam szybko w stronę przystanku autobusowego. Mam nadzieję, że nie odjechał - pomyślałam. Każdy autobus ma określoną godzinę, kiedy przyjeżdża i odjeżdża, ale mój nie. Raz przyjedzie o siódmej dwadzieścia, a drugi raz o dziesięć minut później. Loteria.

- Cholera - szepnęłam, gdy po kilku minutach nie zauważyłam żadnego autokaru.

  Dzisiaj było strasznie wietrznie, a na dodatek zbierało się na ulewę. Świetnie!

Po chwili stwierdziłam, iż nie ma na co czekać i marnować czasu. Ruszyłam przez chodniczek, który przecina las, bo tak było po prostu szybciej. Wsadziłam słuchawki do uszu, puszczając jakieś rapy i przyśpieszyłam. 

Muzyka po dwóch minutach zgasła, przez co musiałam się zatrzymać. Bateria padła... Wkurzona wsunęłam telefon do kieszeni jeansów, ruszając dalej. 

  Podskoczyłam w miejscu, kiedy poczułam silne szarpnięcie za ramię.

- Ej! Co jest?! - krzyknęłam, widząc trzech mężczyzn przed sobą. O Matko...

Podeszli do mnie jeszcze bliżej.

- To ona? - ktoś przytaknął. - To bierzemy ją.

- Proszę?! Puszczaj mnie!

Jeden z nich chwycił mnie w talii, drugi za nogi, a trzeci zaś otworzył bagażnik.

- PUSZCZAJCIE MNIE! - wydarłam się, czując napływające do oczu łzy. - Słyszycie?! Nie dotykajcie mnie!!

Ale oni nie słuchali. Wsadzili mnie do bagażnika, jak jakiś worek ziemniaków i podali pod nos jakąś szmatkę nasączoną jakimś płynem. Nie chciałam odlecieć, chciałam być świadoma, lecz moje oczy samoistnie się zamykały. Nie zamykajcie się, do kurwy! - krzyknęłam w myślach, natomiast nic to nie dało. Wręcz przeciwnie. Po chwili nastała ciemność, której musiałam się poddać.

**

Leyla Harrison jeszcze wtedy nie wiedziała, że jej jedyna rodzina - czyli matka, okłamywała ją przez całe osiemnaście lat, nie mając żadnych wyrzutów sumienia. Łgała jej prosto w oczy. Leyla nie jest jedynaczką, ma również ojca, który strasznie ją kocha. Jej sąsiad jest kimś więcej niż tylko przypadkowym człowiekiem.

Dlaczego matka tak ją skrzywdziła?

*~*~*~*~*~

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ <3

Jak tam odczucia? Macie podejrzenia kim może być Leyla?

2/2

  

We were born to love ourselvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz