Leyla Harrison
Dzień przed ślubem...
Chwyciłam czarny plecak, który leżał na łóżku i zbiegłam po schodach, psikając się wcześniej ulubioną mgiełką. Na dole w kuchni zastałam owczarka, jak i mamę.
- O, wstałaś już. Masz tu jagodziankę - wstała, aby podać mi bułkę.
- Dziękuję, mamo - szybko złożyłam buziaka na jej policzku, a następnie podbiegłam do półki z butami i sprawnie nałożyłam conversy. - Lecę, pa!
- Do później, córeczko! - krzyknęła, zanim trzasnęłam za mocno drzwiami.
Pobiegłam szybko w stronę przystanku autobusowego. Mam nadzieję, że nie odjechał - pomyślałam. Każdy autobus ma określoną godzinę, kiedy przyjeżdża i odjeżdża, ale mój nie. Raz przyjedzie o siódmej dwadzieścia, a drugi raz o dziesięć minut później. Loteria.
- Cholera - szepnęłam, gdy po kilku minutach nie zauważyłam żadnego autokaru.
Dzisiaj było strasznie wietrznie, a na dodatek zbierało się na ulewę. Świetnie!
Po chwili stwierdziłam, iż nie ma na co czekać i marnować czasu. Ruszyłam przez chodniczek, który przecina las, bo tak było po prostu szybciej. Wsadziłam słuchawki do uszu, puszczając jakieś rapy i przyśpieszyłam.
Muzyka po dwóch minutach zgasła, przez co musiałam się zatrzymać. Bateria padła... Wkurzona wsunęłam telefon do kieszeni jeansów, ruszając dalej.
Podskoczyłam w miejscu, kiedy poczułam silne szarpnięcie za ramię.
- Ej! Co jest?! - krzyknęłam, widząc trzech mężczyzn przed sobą. O Matko...
Podeszli do mnie jeszcze bliżej.
- To ona? - ktoś przytaknął. - To bierzemy ją.
- Proszę?! Puszczaj mnie!
Jeden z nich chwycił mnie w talii, drugi za nogi, a trzeci zaś otworzył bagażnik.
- PUSZCZAJCIE MNIE! - wydarłam się, czując napływające do oczu łzy. - Słyszycie?! Nie dotykajcie mnie!!
Ale oni nie słuchali. Wsadzili mnie do bagażnika, jak jakiś worek ziemniaków i podali pod nos jakąś szmatkę nasączoną jakimś płynem. Nie chciałam odlecieć, chciałam być świadoma, lecz moje oczy samoistnie się zamykały. Nie zamykajcie się, do kurwy! - krzyknęłam w myślach, natomiast nic to nie dało. Wręcz przeciwnie. Po chwili nastała ciemność, której musiałam się poddać.
**
Leyla Harrison jeszcze wtedy nie wiedziała, że jej jedyna rodzina - czyli matka, okłamywała ją przez całe osiemnaście lat, nie mając żadnych wyrzutów sumienia. Łgała jej prosto w oczy. Leyla nie jest jedynaczką, ma również ojca, który strasznie ją kocha. Jej sąsiad jest kimś więcej niż tylko przypadkowym człowiekiem.
Dlaczego matka tak ją skrzywdziła?
*~*~*~*~*~
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ <3
Jak tam odczucia? Macie podejrzenia kim może być Leyla?
2/2
CZYTASZ
We were born to love ourselves
RomanceOna - Zafina Cabras - zostaje zmuszona do małżeństwa z synem przyjaciela jej ojca. Dziewczyna jak i chłopak - Gabriel Tognazzi - nie chcą tego. Nienawidzą się od małego, jak mieli wziąć nagle ślub? Postanowili udawać. Każdy gest, buziak w policzek...