Zafina
- Zaraz wracam, ojciec dzwoni - odezwał się Gabriel, który po chwili wyszedł, rzucając mi ostatnie spojrzenie.
Moją zaletą na pewno było to, że lubiłam poznawać nowych ludzi. Nie miałam większego problemu znalezieniu przyjaciół w podstawówce czy liceum.
- Jaki on jest dla ciebie? - zapytała Kayla. Była to blondynka z zielonymi oczami i piegowatą twarzą. Z czego zauważyłam była również rozgadana.
Jaki on jest dla mnie?
- Wiecie... My...
- My wiemy, Zaf - odezwał się tym razem Jasper. Miał krótkie, brązowe włosy i oczy.
- Co wiecie?
- O waszym sztucznym małżeństwie - odparła rudowłosa Sophia.
- Oh...
Mogłam się w sumie domyślić. Przecież to jego przyjaciele, plus od wejścia wcale nie udawaliśmy. Trzymałam się blisko Gabriela, ale on wtedy tylko posyłał mi rozbawione spojrzenie, gdy widział jak się do niego kleje. Gdybym wiedziała, to siedziałabym na drugim końcu salonu!
- Wiemy o większości, jednak nie o wszystkim.
- A ja się do niego kleiłam, jak osa do słodkiego - zaśmiałam się, a po mnie uczynili pozostali. - Nie przebywamy ze sobą często, tak szczerze. Tylko wtedy, gdy musimy.
- To się zmieni - szepnął pod nosem Jasper, przez co ledwo co usłyszałam.
- Co?
- Ale co?
- No nie słyszałam co powiedziałeś - odpowiedziałam z wysoko uniesioną brwią.
- Ale nic nie mówiłem!
- Prze...
- O Gabriel, przyjacielu! Wróciłeś! - podskoczył w miejscu chłopak, na co ciemnowłosy zmarszczył brwi i czoło. - Chodź, chodź.
***
Było grubo po pierwszej w nocy, kiedy postanowiliśmy wracać. Pożegnałam się z każdym, obiecując, że się za niedługo spotkamy. Polubiłam ich, zwłaszcza dlatego, iż wydawali się naprawdę fajni. Wyglądali na takie osoby, którym warto zaufać.
Pamiętam, jakby to było wczoraj. Mój wtedy obecny chłopak, Josh, nigdy nie ukrywał, że kręcą go inne laski. Zerkał na nie co chwilę, tańczył z nimi gdyby nigdy nic. Raz nawet mnie zdradził z jakąś dziewczyną na imprezie. Teraz bym za żadne skarby mu nie wybaczyła, ale wtedy byłam młoda i naiwna. Byłam z nim rok, więc szesnastolenia Zafina zdążyła się do niego przywiązać, a przywiązanie robi swoje. Bo jak tak nagle miałabym go zostawić? Cztery lata temu było to dla mnie niewyobrażalne.
Josh obiecał poprawę. Obiecał, że żadna inna go nie interesuje, a ja jestem tą jedyną. Te o to słowa mnie przekonały. Dostałam uwagę o rok starszego chłopaka, który powiedział mi, że jestem TĄ jedyną, a ten chwilowy skok w bok był jego największym błędem. Uwierzyłam mu.
Lecz po pewnym czasie, gdy zauważył, że znowu zaczęłam mu ufać i nie przejmowałam się innymi dziewczynami, zaczął znów robić to samo. Na początku starałam się to olewać, bo myślałam, że wariuję i sobie to wmawiam. Ale to było realne. To się naprawdę działo.
O wszystkim wiedziała moja najlepsza przyjaciółka. Rose proponowała mi kilka razy, żebym się z nim rozstała, ale jej nie słuchałam. Zbyt go kochałam, aby to zrobić. Przynajmniej tak mi sie zdawało, bo nie wiedziałam co to miłość. Nie widziałam różnicy pomiędzy miłością, a przywiązaniem.
Pewnego dnia skończyłam szybciej lekcje, dlatego postanowiłam pójść do Rose, której nie było w szkole. Miałam dorobiony klucz, więc gdy byłam na miejscu wsadziłam klucz do zamka i go przekręciłam. Na korytarzu było cicho i pomyślałam, że dziewczyna śpi i siebie. Udałam się do jej sypialni, nie będąc gotowa co tam zobaczę.
Ujrzałam Rose i Josha w jednym łóżku. Byli nadzy i przykryci białą kołdrą. Nie wiedziałam co zrobić. Stałam i patrzyłam, jak obejmują się świeżo po zbliżeniu. Schowałam się za ścianą, chcąc stamtąd uciec i uciekłabym gdyby nie Rose, która wstała z zamiarem zrobienia, kurwa obiadu. Mało co pamiętam z tamtego momentu.
Dziewczyna na początku mnie przepraszała, gdy Josh stał i się śmiał. Zalana łzami krzyczałam na nią, jak mogła mi to zrobić. Że była mi najbliższa, a zrobiła mi świństwo. Tłumaczyła się tylko jednym; mówiła mi, abym się z nim rozstała. Mówiła, że nie jest mnie wart, a pewnie już wtedy coś do niego czuła.
Wybiegłam z jej domu dusząc się własnymi łzami. Dlatego od tamtego momentu nie miałam bliższych przyjaciół i chłopaka, którego szczerze bym pokochała. Bałam się po prostu, że znowu się to wydarzy. To tak strasznie bolało. Dodatkowo nie pomagał mi wtedy Gabriel, który cały czas mi dokuczał. Nawet jak się dowiedział o zdradzie.
Obecnie już nie boli. Ludzie są okrutni i bez empatii. Przyzwyczaiłam się do ukłucia, który nasilał się wtedy, gdy o tym myślałam. Ale mimo wszystko Jasper, Jaiden, Kayla, Zane, Xander oraz Sophia wydawali się inni...
- Idziesz? Czy wolisz tak stać i patrzeć się na mój samochód? - odparł Gabriel wyrywając mnie z letargu.
Usiadłam na drewnianym schodku i wzięłam kilka bardzo głębokich wdechów. Nienawidzę o nich myślę... Poczułam czyjś wzrok na sobie, więc spojrzałam w te lodowate tęczówki, które skanowały moja twarz.
- Jeśli przytłoczyło cię poznanie moich przyjaciół, to przepraszam. Chciałem cię wyrwać z domu...
- Nie, to nie o to chodzi - westchnęłam, na co chłopak zmarszczył brwi i podszedł do mnie, siadając obok. - Dziękuję ci, że mnie tu zabrałeś.
- A o co chodzi? - zapytał, pomijając resztę.
- Za tydzień zaręczyny, Gabriel - nie do końca o to mi chodziło, ale tym też się przejmowałam. - Wiesz, że teraz będziemy bardziej zauważalni? Będą patrzeć nam na ręce...
- Wiem, też o tym myślę, ale... - uciął na chwile, więc przeniosłam na niego spojrzenie. - Damy radę, nie? Czemu mamy nie dać? Bądźmy sobą, a wszystko wyjdzie, Zafina. Uwierz mi...
Bądźmy sobą...
*~*~*~*~*~
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ <3
Troszkę o przeszłości Zafiny!
Myślicie, że uda się Zafinie i Gabrielowi udawać?
1/2
![](https://img.wattpad.com/cover/366204027-288-k957092.jpg)
CZYTASZ
We were born to love ourselves
RomanceOna - Zafina Cabras - zostaje zmuszona do małżeństwa z synem przyjaciela jej ojca. Dziewczyna jak i chłopak - Gabriel Tognazzi - nie chcą tego. Nienawidzą się od małego, jak mieli wziąć nagle ślub? Postanowili udawać. Każdy gest, buziak w policzek...