Gabriel
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, Gabriel - jęknęła zrezygnowana.
- A dlaczego niby zły? - zapytałem.
- Bo jest zimno? - bardziej zapytała niż stwierdziła, przez co wywołała mój śmiech. - Nie śmiej się!
- Jest dwadzieścia pięć stopni, Zafina. To dużo.
- Ale się zrobi zimno - brnęła dalej.
- To weźmiesz z domu bluzę? Nie wymyślaj, Zaf. Będzie śmiesznie. Polubią cię po pięciu minutach, uwierz mi. Znam ich od ośmiu lat.
Widziałem jej wahanie. Nie wiem nad czym się zastanawiała. Wiem, że lubi poznawać nowe osoby, a tutaj było ma odwrót.
- Oj, no dobra! Niech ci będzie, gburze - zaśmiałem się na jej słowa. - Pójdę powiedzieć ojcu, że z tobą wychodzę - dodała, udając że wymiotuje.
Pobiegła na dół, a zostałem w jej pokoju. Biało szare ściany idealnie komponowały się do ciemniejszej podłogi z białym dywanem. Jedna ściana była pokryta błyszczącą szarą farbą, co wyglądało serio dobrze. Przed nią stała ogromna biała toaletka z milionami kosmetyków. Łóżko, na którym siedziałem było na przeciw mebla, było ono duże i miękkie z dużą ilością poduszek. Jedna, która rzuciła mi się w oczy, była w kształcie pistoletu. Też chcę taką - pomyślałem. Olbrzymia szafa stała w rogu, a półka z książkami wysiała obok niej. Z drugiej strony łóżka było ogromne okno, które ciągnęło się od podłogi aż po sufit. Okno można było zasłonić szarą, satynową zasłoną.
Nie miała pokoju jak typowa dziewczyna. Nie mówię o kolorze różowym, ale o samym wyposażeniu i dbaniu o porządek. Wszystko było takie jakby z głową.
Zajrzałem na wyświetlacz telefonu, który pokazywał 17:21, ale także zauważyłem trzy wiadomości od przyjaciela.
Od: Jasper
Żyjesz?
Od: Jasper
O nie, chyba coś dodała do tych naleśników, skoro nie odpisujesz.
Od: Jasper
Odezwij się później!
Pokręciłem ze śmiechem głową. On ma nie równo pod sufitem, dosłownie.
Do: Jasper
Spoko, żyje.
Do: Jasper
Wpadniemy do was, okej?
Wiadomość przyszła dosłownie po sekundzie:
Od: Jasper
WpadnieMY?!
Do: Jasper
No, ja i Zafina
Od: Jasper
NIE GADAJ, KURWA.
Upośledzik.
Do: Jasper
Będziemy za 30 minut.
Zignorowałem kolejne wiadomości, gdyż do pokoju weszła dziewczyna, która oznajmiła, że możemy iść. Podniosłem się i ruszyłem na schody.
- Jak zareagował twój tata? - zapytałem Zafiny, która zmarszczyła brwi, nie wiedzac o co chodzi. - No, że jedziesz do moich przyjaciół.
- Na początku się zdziwił i myślał, że chcesz mnie zabić, ale ostatecznie powiedział, że jesteś za głupi, aby to zrobić - zaśmiała się głośno, a ja prychnąłem.
- Żartowałem, Gabrielku! - krzyknął z salonu Charles, na co Zafina zaczęła jeszcze głośniej się śmiać.
Jak to brzmi? Gabrielku. No nie.
- Hahaha, zabawne, p o r z e c z k o - zaakcentowałem dokładnie ostatnie słowo. Zafina tylko wystawiła w moją stronę środkowego palca, próbując się uspokoić.
- Do widzenia, Panie Cabras! Do zobaczenia, tato! - wydarłem się.
- Nie drzyj się tak, bo mi bębenki w uszach przez ciebie pękną. Paa! - krzyknęła tak samo głośno jak ja. A nawet chyba głośniej...
- Trzymajcie się, dzieci! - odparł o wiele ciszej tata dziewczyny.
- Nie drzyj się tak, bo mi bębenki w uszach przez ciebie pękną - przedrzeźniałem Zafinę, mając z tego wewnętrznie ubaw.
Skierowaliśmy się do mojego auta. Otworzyłem dla niej drzwi, jak na dżentelmena przystało. Zasiadłem na miejscu kierowcy, odpalając samochód.
Zapowiada się ciekawy wieczór...
*
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Domek, w którym mieszkali wszyscy moi przyjaciele, był dość duży. Biały z czerwonym dachem, gdzieś na zadupiu. Kilka metrów dalej było jezioro, więc ogółem bajka. Ja też miałem tam mieszkać, ale przez całą tą sytuację ze ślubem, postanowiłem zostać w domu rodzinnym.
Wysiedliśmy z auta, a dziewczyna poprawiła fioletową sukienkę, w której swoją drogą wyglądała ślicznie. Komponowała się idealnie z prawie czarnymi włosami i oczami.
Nogi miała jak u modelki. Długie, zgrabne i lekko już opalone. Usta zaś miała naturalnie czerwone. Nie była to krwista albo bordowa czerwień, ale był to nieprzesadny odcień. Piegi na małym nosie dodawały uroku. Wyglądała dzisiaj obłędnie. W sumie, co mam się oszukiwać - każdego dnia wyglądała pięknie, z makijażem czy bez, w dresie czy sukience, w rozpuszczonych czy związanych włosach.
- Oni tam wszyscy mieszkają? - zapytała stojąca obok mnie dziewczyna, która obudziła mnie z dziwnego letargu.
- Teoretycznie tak - odpowiedziałem, na co Zafina zmarszczyła brwi.
- Teoretycznie?
- Chyba, że się pozabijali. Każdy jest inny i tworzy to mieszankę wybuchową - odparłem zgodnie z prawdą.
Zafina zaśmiała się nerwowo, nie wiedzac co zrobić. Zaśmiałem się w duchu, po czym podszedłem do drzwi i chwyciłem za klamkę. Otwarte.
Wszedłem do środka, ciągnąć za sobą dziewczynę. Czy powinienem nazywać ją moją dzieczyną?
Gdy tylko zamknęła drzwi, do korytarza zlecieli się moi przyjaciele
Jasper, Jaiden, Kayla, Zane, Xander i Sophia.
*~*~*~*~*~
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ <3
Co sądzicie? - - - >
Do jutraaa :*
2/2
CZYTASZ
We were born to love ourselves
RomansaOna - Zafina Cabras - zostaje zmuszona do małżeństwa z synem przyjaciela jej ojca. Dziewczyna jak i chłopak - Gabriel Tognazzi - nie chcą tego. Nienawidzą się od małego, jak mieli wziąć nagle ślub? Postanowili udawać. Każdy gest, buziak w policzek...