5. Arya

52 3 0
                                    

Mgła zasłaniała ścieżkę, ale szłam bez zastanowienia, bo znałam drogę na pamięć. Słońce dopiero wstawało, w przeciwieństwie do Idrysa, Matras zaczynał pracę o świcie.

Weszłam cicho i rozejrzałam się uważnie. Sige siedział na parapecie, obserwując każdy mój ruch. Skinęłam mu z szacunkiem głową, po czym odleciał, nie alarmując swojego pana o mojej obecności.

Zeszłam cicho do pracowni, patrząc chwilę jak coś miesza. Był bez koszulki, jego mięśnie napinały się przy każdym ruchu.

- Napatrzyłaś się już? - zapytał żartobliwie.

- Jak ty to robisz? - nie mogłam uwierzyć.

- Sige - odwrócił się, patrząc na mnie z głupawym uśmieszkiem - Wiedziałem, że wrócisz, ale tak szybko? Minęły dopiero trzy miesiące - zaśmiałam się szczerze.

- Tęskniłeś za mną? - zażartowałam.

- Jak pies za pchłami - był szczery do bólu. - Co tu robisz? - zapytał poważnie.

- Potrzebuję jadu białego pająka - podeszłam do stołu, przyglądając się co robi.

- Nie mogłaś zamówić? - zajął się z powrotem pracą.

- Tyle samo by zajęło - wzruszyłam ramionami.

- Co dostanę w zamian? - no tak, zawsze chciał coś za swoją pracę.

- Zapłacę - uśmiechnęłam się.

- Nie potrzebuję pieniędzy - posłał mi krótkie spojrzenie - Posprzątaj stajnię.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, wybrał najgorszą z możliwych prac. Brudną i czasochłonną.

- Mówisz poważnie?

- Wyglądam jakbym żartował? - wykrzywił usta.

- To zajmie mi pół dnia - gestykulowałam.

- I? Spieszysz się gdzieś? - uniósł brwi - To bierz się do roboty.

Stałam chwilę z otwartymi ustami, czekając. On naprawdę nie żartuje.

- W porządku - odwróciłam się w końcu i wyszłam.

Poszłam do mojego statego pokoju i przebrałam się w najbardziej zużyte łachy, jakie tu zostały. Wszystko i tak będzie do wyrzucenia. Wyczeszę też Idela, będzie się cieszył.

Wyprowadziłam go, przywiązując do ogrodzenia. Wyrzucałam stare siano i odchody prosto na bagna. Wylałam wiadro wody z mydłem i szorowałam uważnie podłogę. Opłukałam deski dokładnie, ściągnęłam szczotkę z wieszaka i podeszłam do spokojnego rumaka.

Czesałam go z uwagą, dając smakołyki. Lubiłam go rozpieszczać, był piękny i ułożony. Zaplotłam mu grzywę w warkoczyki, by wyglądał bardziej elegancko. Skończyłam gdy dobiegło południe.

Poszłam od razu do łaźni i wskoczyłam do balii ciepłej wody. Musiał zagotować ją jakiś czas wcześniej, chociaż tyle. Pewnie też już skończył, zawsze po pracy brał długą kąpiel. Szorowałam się z uwagą, nie zapominając o włosach. Na szczęście dość szybko wysychały, wystarczyło porządnie je wytrzeć. Wyrzuciłam brudne ubrania przez okno, później się nimi zajmę i założyłam swój poprzedni strój.

- Głodna? - zapytał, próbując być poważny. Skinęłam tylko, bo nie chciało mi się kłócić.

Postawił na stole pieczone mięso i zieleninę. Zanim jednak usiadłam wyciągnęłam rękę i poruszyłam palcami. Przewrócił oczami i wyciągnął z kieszeni małą fiolkę, zapełnioną po brzegi.

UzdrowicielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz