Siedziałem w piwnicy, popijając alkohol. Miałem schowane kilka butelek w szafce, mogły przydać się do dezynfekowania sprzętu. Oparłem się o stół, opierając głowę o dłoń. Bawiłem się szklanką z nerwów.
Gdy te słowa padły z jej ust, poczułem głęboki smutek. Miałem wrażenie jakby uderzyła mnie w głowę. Nigdy nie sądziłem, że mogłaby wypluć mi te słowa prosto w twarz. Nienawidzi mnie, to jasne. Nie powinno mnie to dziwić w najmniejszym stopniu, ale było mi przykro.
Tak właśnie mnie widziała, jako kogoś, kto zdradził przyjaciela, nie bacząc na jego uczucia, ale to wcale nie było tak. Nic nie jest takie jak myśli, bo nie sądzę, że Matras wyjawił jej moją tajemnicę. Przespałem się z nią, prawda, ale dobrych kilka lat po tym, gdy go odrzuciła. Nie chciałem tego robić, ale nie sądziłem, że wciąż żywił do niej uczucia.
Nie wiem właściwie po co to zrobiłem, nie było to wcale dobre ani fizycznie, ani emocjonalnie. Wypiliśmy za dużo i pocałowała mnie, wyznając swoje uczucia do mnie. Zrobiliśmy to jeszcze raz, ale powiedziałem jej szczerze, że nie żywię do niej takich uczuć. Zrozumiała i nigdy więcej nie próbowała, temat został zamknięty.
On nie zrozumiał, nigdy nie zapomnę jego wyrazu twarzy, gdy zapytał i przyznałem się do tego. Tego niedowierzania i głębokiego żalu, że tak bardzo go zawiodłem. Nie sądziłem, że w tym dniu, oprócz połamanych żeber, skończę również z roztrzaskaną duszą. Ból fizyczny był przy tym niczym, za to dusza boli mnie do dzisiaj i nie może zaznać ukojenia.
Nikt nie wie dlaczego przestaliśmy pracować ze sobą, to był temat tabu. Dziś już wszyscy zapomnieli, że kiedyś byliśmy niemal nierozłączni. Wiele osób zdążyło umrzeć, zwłaszcza z tych, z którymi rozmawialiśmy częściej. Reszta pewnie była ciekawa, ale nie na tyld bg zapytać. Matras nigdy nie lubił plotek i zchował to dla siebie, za co byłem mu wdzięczny.
Nigdy więcej nie pracowaliśmy ze sobą, nawet podczas epidemii czy w najcięższych przypadkach. Odmawiał, gdy tylko usłyszał moje imię, więc musiałem konsultować się z innymi. Widzieliśmy się czasami na egzaminach, nie zamieniając słowa. Nawet nie patrzył w moją stronę, ignorując mnie całkowicie. Dosadnie dawał mi do zrozumienia, że w jego oczach byłem nikim.
Dla innych mogłem być najlepszym uzdrowicielem, ale on miał to głęboko gdzieś. Jestem pewny, że nawet gdyby umierał, do końca pozostałby przy swojej decyzji. Zwyczajnie nie zasługiwałem na jego uwagę i dobre słowo. Rozumiałem to i czułem się z tym fatalnie. Za każdym razem gdy go widziałem, czułem jak na nowo otwierają się rany, przypominając mi o przeszłości.
Nie wiem co mógłbym zrobić, by mi wybaczył. Próbowałem wiele razy, nawet błagałem, ale nic to nie dało. Ostatni raz rozmawiałem z nim ponad dwadzieścia lat temu. Wzdychnął wtedy zmęczony i powiedział, że nie jest na mnie zły, po prostu nie potrzebuje mnie już w swoim życiu. To było jeszcze gorsze, bo miałem świadomość, że to oznacza koniec.
Opróżniłem całą butelkę i oparłem głowę o przedramię. Przymknąłem ciężkie powieki, wypiłem już dość. Czułem jak pochłania mnie mrok własnych wspomnień i poddałem mu się.
***
- Mistrzu - zaczęła powoli, patrząc na mnie błyszczącymi oczami - Chcę ci coś powiedzieć.
Odwróciłem się twarzą do niej, przerywając pracę. Wyglądała na poruszoną i szczęśliwą. Czyżby skończyła wszystkie zadania?
- Co się stało? - zapytałem z uśmiechem.
- Kocham cię, Idris - wyznała z determinacją w głosie.
- A tak poważnie, to o co chodzi? - widziałem jak jej entuzjazm opadł, ale bałem się tego. Musiałem to zdusić w zarodku.
CZYTASZ
Uzdrowiciel
RomanceIle razy można pokochać tę samą osobę? Sama zadaję sobie to pytanie i choć kiedyś twierdziłam, że wiele, dziś już nie jestem tego taka pewna. Mój limit wynosi trzy, więc lepiej się postaraj, Idris.