17. Arya

50 3 0
                                    

Zanim skończyłam wszystkie zlecenia, była już noc. Weszłam cicho do sypialni i zostawiłam drzwi otwarte na oścież. Śmierdziało alkoholem i to takim przetrawionym. Chrapał cicho, leżąc na boku. Owinęłam się kołdrą i położyłam blisko niego. Przyciągnął mnie do siebie i westchnął głęboko, po chwili dalej chrapiąc, ale bliżej mego ucha.

Uśmiechnęłam się lekko. Z Matrasem nigdy nie spaliśmy razem, tylko się pieprzyliśmy. Nie było między nami takich gestów, Idris tego potrzebuje. Różnią się całkowicie, są jak swoje przeciwieństwa, lustrzane odbicia swoich braków.

Uwielbia być blisko mnie, jest czuły i wrażliwy. Nie znałam go od tej strony, ale jeszcze dużo przede mną. Delikatna i pokaleczona dusza, pragnąca ciepła. Mężczyzna, który całe życie spędził samotnie, z dala od innych.

Dla mnie to też jest coś nowego, powoli uczyliśmy się siebie i okazywania sobie uczuć. Pokazywania jak bardzo nam na sobie zależy, drobnymi gestami i codziennymi czułościami.

Ja również nigdy tego nie robiłam i nigdy tego nie otrzymałam. Nie wiedziałam co mogę, a czego nie powinnam, ale przy nim było inaczej. Jego uśmiech zachęcał mnie do przełamywania się, dlatego otwierałam się przy nim coraz bardziej.

***

- Wszystko dobrze? - zapytałam zmartwiona i wstałam z krzesła, podchodząc bliżej.

Jego twarz wykrzywiła się jakby z bólu, gdy wypił jakąś ampułkę. Pochylił głowę, opierając się dłońmi o stół. Jeśli ma zemdleć, lepiej żeby nie robił tego w pracowni. Tu nie jest bezpiecznie i nie ma opcji żebym dała radę wnieść go na górę.

- Zaraz przejdzie - rzucił niezadowolony - Na początku zawsze jest trochę nieprzyjemnie - nie spojrzał na mnie - Jeszcze chwilę.

- Jesteś chory? Chodź na górę, położysz się - musnęłam dłonią koniuszki jego palców.

Chciałam go pocieszyć i złagodzić te nieprzyjemności. Nie miałam pojęcia o co chodzi, nigdy tak nie wyglądał.

Pokiwał głową i poszliśmy powoli na górę. Zamknęłam drzwi za nami i prowadziłam go do sypialni. Nie opierał się i był całkowicie cichy. Naprawdę musiał się źle czuć, ale dlaczego tego nie wyleczył? Pewnie mikstura działa z opóźnieniem.

Położył się na łóżku, a ja przejechałam dłonią po jego włosach, w pieszczotliwym geście. Lubiłam to robić, jego włosy i tak zazwyczaj były w nieładzie.

- Potrzebujesz czegoś?

- Ciebie - spojrzał na mnie.

- Zaraz wrócę, pójdę tylko powyłączać wszystko w pracowni. Jesteś głodny?

Pokręcił głową, więc poszłam prędko, by jak najszybciej być przy nim. Wyglądał na takiego bezbronnego, nie zostawię go samego.

Pogasiłam płomienie i odstawiłam mikstury na bok. Składniki odłożyłam na swoje miejsca, resztę posprzątam jutro.

- Jestem.

Pociągnął mnie za rękę i wylądowałam na łóżku, obok niego. Przyciągnął mnie blisko siebie, słyszałam bicie jego serca. Dopiero teraz do mnie dotarło, że moja głowa leżała na jego klatce piersiowej, a moja dłoń dotykała jego gołej skóry.

Zabrałam szybko dłoń i oparłam się na łokciu, przyglądając mu się zaciekawiona. Uśmiechał się od ucha do ucha, coś było nie tak.

- Dziś możesz mnie dotykać do woli - mówił wesoło.

Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego jakby postradał rozum. On musi być chory i to poważnie.

- Idris - zaczęłam powoli - Martwisz mnie, co się dzieje?

UzdrowicielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz