Ostatnie tygodnie były w miarę spokojne i wszystko wróciło do normy. Może poza tym, że czułam się źle. Byłam zmęczona bardziej niż zwykle, odrzucał mnie zapach niektórych produktów i mój żołądek był niespokojny. Wcześniej tak się nie zdarzało, więc miałam pewne przeczucia. Rozmyślałam o tym coraz więcej i nie wiedziałam co powinnam zrobić.
Mat zawsze powtarzał, że nie może mieć dzieci, było to związane z jego długowiecznością, więc założyłam, że Idris ma tak samo. W końcu oboje jakby zatrzymali się w czasie, żaden z nich nigdy mi tego nie wytłumaczył.
Nie rozumiałam jak to mogło się stać i zastanawiałam się czy powinnam mu mówić, i przede wszystkim jak.
Weszłam do salonu i od razu otrzymałam soczystego całusa. Podniósł koc z kanapy i rozłożył go szeroko w swoich rękach, po czym mnie objął. Lubił mnie przytulać, tak po swojemu. Pocałowałam go czule i spojrzałam mu w oczy.
- Kocham cię, Idris - powiedziałam te słowa, na które tak bardzo czekał.
Już dawno powinnam mu to powiedzieć. Nie wiem czy kiedykolwiek naprawdę mi przeszło. Starałam się blokować te uczucia, ale kiepsko mi to wychodziło. Im lepiej go poznawałam, tym bardziej pewna tego byłam.
Ma mnóstwo wad i sporo zalet, ale kocham jego całokształt. Zawsze kochałam.
Nigdy nie wiedział, jak poważne moje uczucia do niego były już dawniej. Nigdy o to nie zapytał, chyba wolał zostawić to tak jak było.
Nie wiem nawet co się zmieniło, że zaczął zwracać na mnie uwagę. Ten pocałunek to zaczął czy już wcześniej zajmowałam jego myśli?
Jedyne czego pragnęłam, to trzymać się z dala od niego.
- Wreszcie - uśmiechnął i pogładził mój policzek - Bałem się, że nigdy nie będziesz w stanie tego poczuć do mnie - przełknął szybko - że miałem już swoją szansę i ją zmarnowałem. Te myśli mnie prześladowały.
- Można pokochać jedną osobę wiele razy - uśmiechnęłam się lekko - Lepiej żebym nie musiała robić tego po raz trzeci - powiedziałam z ostrzeżeniem.
- Nie będziesz musiała - powiedział pewnie - Zrobię wszystko, by to uczucie nie minęło. Chcę być z tobą już zawsze, Ari. Kocham cię.
- Za dwadzieścia lat ci się znudzi - zaśmiałam się - Gwarantuję.
- Czym jest dwadzieścia lat, kiedy przeżyłem trzy razy tyle - patrzył na mnie z politowaniem.
- To ile byś chciał? - przyglądałam mu się w skupieniu, bo nie wiedziałam do czego zmierzał.
- Zawsze.
Czy to znaczy, że...
- Ris... - westchnęłam cicho, wzruszona jego wyznaniem - Chcę ci... - brązowy sokól wleciał z impetem przez okno.
- Zaczekaj - przeczytał szybko wiadomość, marszcząc brwi - Ari, pakuj się i to szybko - zaczął nerwowo - Musimy jechać na północ, pilnie. Wybuchła nowa epidemia, jest źle. Bardzo źle - mówił poważnie.
- Mam otwarte zlecenia... - poczułam ścisk w żołądku.
Nie chciałam tam być. Nie w tej sytuacji, to zbyt ryzykowne. Nie tylko dla mnie, ale również dla dziecka. Moja odporność była zaniżona, rozwijało się we mnie życie.
- Dokończysz na miejscu, potrzebuję cię - spojrzał mi w oczy - Twoja pomoc może okazać się niezbędna.
- Dobrze - pokiwałam głową i poszłam się pakować.
***
- Zasłoń twarz i nie ściągaj chusty, choćby nie wiem co, jasne? - ostrzegł.
- A co z tobą? - zmarszczyłam brwi.
CZYTASZ
Uzdrowiciel
RomanceIle razy można pokochać tę samą osobę? Sama zadaję sobie to pytanie i choć kiedyś twierdziłam, że wiele, dziś już nie jestem tego taka pewna. Mój limit wynosi trzy, więc lepiej się postaraj, Idris.