Jedliśmy pogrążeni w myślach. To był długi dzień, każde z nas ma sporo na głowie. Musimy ponownie przywyknąć do swojej obecności, na razie czuję się tu obco.
Wszystko jest takie samo jak dawniej, wystrój się nie zmienił. Atmosfera jest tylko sztuczna. Zimna i nieprzyjemna.
Gdyby nie możliwość nauki, pewnie nigdy bym tu nie przyjechała. Nie miałabym po co. Co prawda darzę go szacunkiem, to nieuniknione, ale nie jesteśmy przyjaciółmi i nigdy nie byliśmy. Raczej też nimi nie będziemy.
Na wschodzie było inaczej, Mat wprowadzał przyjemną atmosferę, rzucając żartami. Czasami się denerwował i przeklinał siarczyście, czasami krzyknął, ale i tak było u niego o niebo przyjemniej. I nie mam na myśli fizyczności.
Był po prostu szczery i nie lubił konfliktów. Zawsze wolał wszystko wyjaśnić od ręki, by następnego dnia pracować normalnie.
- Od dziś możesz gotować, w zamian, czytaj gdzie chcesz. Dopóki nie dojdziesz do praktyki, nie musisz nawet wchodzić do pracowni - zachęcał.
- Słaby ten układ, lubię siedzieć w pracowni.
- Warto było spróbować - uśmiechnął się szczerze.
Jedzenie było lepsze niż to jego, ale on nigdy nie przykładał uwagi do smaku. Wystarczy, że nadawało się do spożycia. Pewnie dlatego co kilka dni jeździł do karczmy, napychać się do syta.
- W sumie, jak przypominam sobie te twoje papki, to jednak wolę sama gotować. Odwykłam od ich smaku - prychnęłam.
- Miały być pożywne i szybko uzupełniać energię - po czym dodał - Nigdy nie mówiłem, że potrafię gotować - podrapał się po karku, czując się niezręcznie.
Zachowywał się jak kiedyś, w domu był bardziej wyluzowany, ale i tak nieco spięty i zdystansowany. Dało się to wyczuć z daleka. Jakby chciał przez to powiedzieć "nie podchodź".
- W twoim wieku, powinieneś się wreszcie nauczyć - zaznaczyłam.
- Szkoda mi czasu, wolę iść i kupić - wzruszył ramionami.
- A mnie tym katowałeś, nie wierzę - uniosłam głowę i spojrzałam na sufit, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Mówiłaś, że ci smakuje - uśmiechał się głupio, rozbawiony wspomnieniami.
- Zapomnijmy o tym, moje gusta się zmieniły. Nie wrócę już do tego, co było kiedyś.
- Nie chodzi tylko o jedzenie, prawda? - popijał spokojnie zieloną miksturę, patrząc na mnie otwarcie, ale bez złośliwości.
- To chyba nie ma wpływu na moją naukę. Nie sądziłam, że możesz poruszać tematy prywatne, przecież nie wypada - uniosłam brew wyzywająco, przypominając mu jego własne słowa.
- Czyli nie zapomniałaś wszystkiego, czego cię uczyłem - uniósł kącik ust.
- Zapamiętałam to co jest istotne.
- Bardzo dobrze - po chwili kontynuował - Jutro pojedziemy do miasta.
Z tymi słowami zostawił mnie samą. Siedziałam jeszcze długo, patrząc na kominek. Dlaczego intetesuje go co robię i z kim. Dobrze wie, że żadne z nas i tak nigdy nie założy rodziny.
Uzdrowiciele i truciciele rzadko bywają w związkach. Nie mamy czasu dla drugiej osoby, zamknięci dniami i nocami w pracowniach, przesiąknieci tym specyficznym zapachem. Prawdopodobnie dlatego większość relacji nawiązuje się podczas nauki i wspólnej pracy. Spędzając godziny ze sobą, praktycznie w najgorszym wydaniu, może utworzyć się iskra pożądania i fascynacji. Tak było z Matem.

CZYTASZ
Uzdrowiciel
RomanceIle razy można pokochać tę samą osobę? Sama zadaję sobie to pytanie i choć kiedyś twierdziłam, że wiele, dziś już nie jestem tego taka pewna. Mój limit wynosi trzy, więc lepiej się postaraj, Idris.