- Właź.
Usiedliśmy na swoich miejscach, pijąc jak zwykle. Czuję się spokojny i nawet trochę szczęśliwy. Zamknąłem wszystkie zlecenia i oficjalnie odszedłem. Nie było już możliwości kontaktu ze mną, nawet w najpilniejszych sprawach. Byłem tu, gdzie chciałem być w tej chwili, obok mojego jedynego przyjaciela, który był dla mnie ważny przez całe życie.
- Przyszedłem się pożegnać - upiłem mały łyk i uśmiechnąłem się lekko.
- Na długo wyjeżdżasz? - popatrzył uważnie na szklankę i zeskrobał coś paznokciem - Kurwa, ta jest chyba twoja.
- Na zawsze. Chcę być z nią - skanował moją twarz, by zobaczyć czy blefuje, ale byłem pewny swojej decyzji.
- W porządku - skinął - Jadę z tobą. Będę przy tobie do końca, przyjacielu.
Uśmiechnąłem się szerzej, to właśnie pragnąłem usłyszeć. Po tylu latach odzyskałem przyjaciela, którego tak bardzo mi brakowało. Zawsze potrafił mnie pocieszyć czy sprowadzić na ziemię, kiedy było trzeba. Zaakceptował mój wybór i byłem mu za to wdzięczny. Zawsze rozumieliśmy się bardzo dobrze, na pewno wie co czuję.
- Kiedy jedziemy? - upił łyk i obserwował mnie leniwie. Siedział zrelaksowany w swoim fotelu, rzeczywiście były wygodne. Zawsze miał dobry gust, we wszystkim.
- Za dwa dni, akurat zdążymy na jej trzecią rocznicę - obgryzałem paznokcie, bo nie lubiłem gdy były ostre, a często się łamały.
- Możesz przestać? - pokręcił głową - I jeszcze je, kurwa, wypluwasz - przymknął oczy, przecierając twarz dłońmi - Nie wierzę, że mogła cię kochać. Jesz jak świnia, zachowujesz się jak oblech i jesteś totalnym oszołomem, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie.
- Sam nie mogłem uwierzyć - uśmiechnąłem się szczerze. Była niezwykła. Nie zasługiwałem na jej miłość - Wciąż ją kocham.
- Wiem... - opuścił wzrok, obracając szklankę w dłoni.
***
Podszedłem pierwszy, przyglądając się niezapominajkom. Rosły pięknie, jakby wiedziały, że je uwielbiała. Pasują do niej, jej też nie da się zapomnieć. To po prostu niewykonalne.
- Ari, dziś... - spojrzałem na krzyż wbity w ziemię i wyrytą datę, ale szybko przeniosłem swój wzrok na kopiec - Co ty wyrabiasz?!
Kopał łopatką ziemię, odgarniajac ją za siebie. Bezcześcił jej grób na moich oczach, to totalny brak szacunku. Nawet ja nigdy bym tego nie zrobił, chyba oszalał. Nie ma innego wytłumaczenia.
- W porównaniu do ciebie, ja zawsze muszę mieć dowód. Na twoim miejscu już dawno bym to zrobił - jego oddech był przyspieszony - Pomóż mi.
Więc kopalem razem z nim, bo zasiał ziarno niepewności. Czułem się jednak z tym źle, jakbym robił coś niegodnego i to w dodatku jej i dziecku. Pojawiły się pierwsze prześwity kości, mówili, że pochowali ją w gołej ziemii, co by się zgadzało. Grób nie był zbyt głęboki.
Kopałem mniej więcej na środku kopca, chcąc dostać się do miednicy, Matras odkopywał czaszkę. Po nich najłatwiej idzie rozpoznać płeć.
- Ty jesteś lepszy w kościach, oceń - wysapał.
Przyglądałem się tej miednicy i rozpłakałem się, kręcąc głową. Nie sądziłem, że jestem aż tak emocjonalny. Nawet nie przypuszczałem, że kiedyś mógłbym ucieszyć się na widok szkieletu. Różnice w budowie były nazbyt oczywiste. Nie wierzę...
- Stary, powiedz coś wreszcie - otrzepywał swoje ręce, marszcząc brwi. Moja reakcja była niejednoznaczna, więc czekał z napięciem.
- To mężczyzna - zaśmiałem się przez łzy, pociągając nosem.
![](https://img.wattpad.com/cover/367394766-288-k139901.jpg)
CZYTASZ
Uzdrowiciel
RomanceIle razy można pokochać tę samą osobę? Sama zadaję sobie to pytanie i choć kiedyś twierdziłam, że wiele, dziś już nie jestem tego taka pewna. Mój limit wynosi trzy, więc lepiej się postaraj, Idris.