15. Arya

52 3 0
                                    

Minęły prawie trzy miesiące, odkąd wreszcie mnie dotknął. Od tego czasu zrobiło się w domu ciekawiej i lepiej zaczęliśmy się dogadywać, co było do przewidzenia. Jest swobodniejszy i nieskrępowany w moim towarzystwie.

Całuje mnie kiedy tylko wstanie, nawet przed kawą. To podejrzane.

Zastanawiam się czy to coś znaczy, czy to taki odruch. Nie rozmawiamy za bardzo o tej sytuacji. Pieścimy się, jest przyjemnie, orgazmy są satysfakcjonujące. Chociaż, czegoś zaczyna mi brakować i zastanawiam się czy powinnam zacząć temat.

Nie da się zastąpić niczym tego wypełnienia i głębokich pchnięć. Wiedziałam, że będzie dobry w dotykaniu, robi to sprawnie i delikatnie. Jest czuły i wrażliwy, może myśli, że ja też tego potrzebuję. Brakuje mi trochę pełnego seksu i trochę pikanterii. Poczuć go w sobie całego...

Odmierzałam specyfiki, zerkając na niego, przelewał fiolki bez zastanowienia, miał wprawę i pewność w tym co robi. Dekady doświadczenia i praktyki przyczyniły się do tego. Zerknął na mnie szybko, ale wrócił do pracy, ma dużo zamówień.

Ten mężczyzna ma prawie siedemdziesiąt lat. Teraz pewnie byłby cały pomarszczony i wysuszony. Nigdy nie sądziłam, że będę lecieć na staruszków. Roześmiałam się głośno, udając, że pracuję. Uniósł brew i pokręcił głową w dezaprobacie, wiedząc, że też mam dużo pracy i powinnam skupić się na tym.

Lecę...

Moja pierwsza miłość, nie sądziłam, że tak to się skończy. Dziś już rozumiem jego chłód i dystans w stosunku do mnie. Nie mógł postąpić inaczej, to było najrozsądniejsze wyjście. Ma prawo czuć się dobrze we własnym domu, a ja mu to odebrałam.

Gdybym wiedziała, że jak wrócę po latach, to będę czuła jego gorący dotyk na sobie i spragnione usta, to sama bym pojechała na te bagna. Nie musiałby mnie tam siłą zaciągać, kłaść moich bagaży pod nogami i zostawić pod drzwiami, zanim jeszcze się otworzyły. Byłam przerażona, nie wiedziałam kim będzie tamten mężczyzna. Patrzyłam jak się oddala, nie mogąc odwrócić wzroku. W końcu zniknął, zatapiając się we mgle. Zostałam sama do czasu, aż mosiężne drzwi zaczęły powoli się otwierać...

- Możesz powiedzieć o czym myślisz? - zapytał poważnie - Twój wyraz twarzy jest zastanawiający.

- O niczym, Mistrzu - opuściłam wzrok, bo te wspomnienia zawsze wywołują melancholię i głęboki smutek.

Było mi ciężko, zwłaszcza na początku, ale Matras był wyrozumiały. Nie beształ mnie, gdy potrzebowałam chwili dla siebie i wracałam z czerwonymi oczami. Byłam mu wdzięczna za to, był bardzo taktowny i nigdy nie żartował z moich uczuć.

- Tym bardziej chciałbym wiedzieć...

Dalej pracowaliśmy w ciszy. Skupiłam się na pracy, nie zaszczycając go spojrzeniem nawet na chwilę. Nie chciałam się więcej rozpraszać. Ma rację, muszę skupić się na tym co istotne.

Nie mogę zapiminać o swoim celu. Jeszcze sporo nauki mnie czeka, ale z truciznami będzie łatwiej.

***

- Zapisałem cię na egzamin, za tydzień pojedziemy - powiedział przy śniadaniu.

- Myślisz, że to już czas? - upijałam herbatę, zastanawiając się nad tym.

- Zrobiłaś duże postępy - trzymał w palcach spieczony bekon i odgryzał małe kawałki - Nic dziwnego, trochę tu już jesteś.

Jedenaście miesięcy. Od czterech miesięcy tylko się pieścimy. Stukałam palcem o kubek, czując się już trochę sfrustrowana. Westchnęłam ciężko, nie wiem ile jeszcze wytrzymam.

UzdrowicielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz