Zaczynałam testy krwi, zerkając ukradkiem na mentora. Czytał uważnie wszystkie kartki, układając je po swojemu na stole. Mrużył oczy, przetwarzając coś szybko. Jego włosy były w nieładzie, jak zawsze. W ogóle nie przejmował się swoim wyglądem.
Podrapał się po szyi, po czym wziął kartkę i zapisał kilka zdań. Jego oczy były bystre i pełne życiowej mądrości. Był przystojny, nawet w tej luźnej koszuli.
Nie wiem dlaczego nie chodzi do miasta na kobiety, nie miałby problemu z poznaniem kogokolwiek na seks. Wydawało mi się, że każdy mężczyzna go lubi, ale w jego przypadku nic nie jest takie oczywiste. Chyba nie myśli wtedy o jedzeniu...? Próbowałam to powstrzymać, ale roześmiałam się głośno.
- Cieszę się, że masz dobry humor - powiedział spokojnie - Może podzielisz się swoimi myślami? Też chętnie się pośmieję.
- Nie chciałbyś wiedzieć...
- To zajmij się pracą - schował kartkę, ubrał się i wyszedł.
Teraz rzeczywiście będę mogła się skupić. Testowałam esencje z próbką krwi, szukając odpowiedniej wariacji i proporcji. To była żmudna praca, bo za każdym razem trzeba było zaczymać od nowa. Znając już trochę mistrza miałam pewne podejrzenia, więc zaczęłam od tego.
Idris wrócił wieczorem i zaraz zjadł resztę jedzenia. Czyli jedzenie to była u niego konieczność, nie chodziło o walory smakowe. Najlepiej dużo i syte, a przecież gdyby jadł regularnie kilka posiłków, jak Mat, wystarczyłyby niewielkie porcje.
Jest chaotyczny i nieokiełznany, tylko w pracy do bólu perfekcyjny. Wybitny, nie radzący sobie z życiem, w dodatku zalewa smutki. Jak wiele cierpienia skrywasz w sobie?
Matrasa już nie obchodzi ta dwójka, przyzwyczaił się do życia bez nich i świetnie sobie radzi. Po tylu latach, dziwne by było chować urazę. Ta sprawa jest mu to po prostu obojętna, tak jak oni.
Idris nie może o tym zapomnieć, wciąż pamiętając szczegóły. Kiedy zeszłam do pracowni odłożyć księgi i widziałam jak śpi, nie mogłam się powstrzymać. Przeczesałam palcami jego włosy, były miękkie, czego się nie spodziewałam. Wyglądają na sztywne, myślałam, że dlatego stoją w różnych kierunkach, ale widocznie wcale ich nie czesze. Jak je wytrze, tak zostawia.
Okryłam go kocem, zabierając pustą butelkę i szklankę. Wydawał się taki słaby i bezbronny. Nic nie mówił na ten temat, a ja nie zaczynałam, bo to nie moja sprawa. Właściwie nic o nim nie wiem, nie znam go prywatnie.
Moje zauroczenie nim było naprawdę ogromne. Fascynacją do jego pracy i powierzchowności. Podobał mi się, to oczywiste. Jego jasne oczy nadal przyciągają uwagę, nie wiem jak można mieć tak jasne tęczówki. Jego szczupłe palce z gracją i subtelnością odmierzają składniki. Ma w sobie coś magnetycznego i ciężko oderwać od niego wzrok.
Zrozumiałam jednak, że to nie była miłość, to uczucie nie było stałe, a chwilowe i przeszłoby prędzej czy później. Kocha się kogoś za całość i trzeba brać wszystko, a nie tylko to, co nam się podoba. Jest złożony i zamknięty w sobie, nigdy nie dałby mi się poznać w pełni.
- Rozbierz się - rzuciłam mu spojrzenie - Będę oglądał twoje plecy kilka razy dziennie, tak będzie najlepiej.
Wstałam i rozpięłam przyległą koszulę, ściągając ją. Zebrałam włosy na przód, zaplatając leniwego warkocza. Podszedł i długo się nie odzywał, chyba wystarczy spojrzeć by wiedzieć? Zapewne przyglądał się moim pamiątkom. Jego palce odchyliły elastyczny materiał, który zasłaniał i utrzymywał moje piersi. Ułożyl go z powrotem, wyrównując fałdki tkaniny i usiadł przy stole.
CZYTASZ
Uzdrowiciel
RomanceIle razy można pokochać tę samą osobę? Sama zadaję sobie to pytanie i choć kiedyś twierdziłam, że wiele, dziś już nie jestem tego taka pewna. Mój limit wynosi trzy, więc lepiej się postaraj, Idris.