Prolog

552 25 8
                                    

Miłego czytania <3

Widzimy się niebawem.

~*~

5 lat wcześniej...

Antonio Torres właśnie przesiadywał w swoim gabinecie. Mijała już ósma godzina jego pracy, więc nic dziwnego, że znużenie brało górę. Dobry Boże, głowa pulsowała mu niemiłosiernie od wszystkich przejrzanych papierów oraz odbytych spotkań. Miał nadzieję, że tego dnia nie zdarzy się już absolutnie nic, co mogłoby wyprowadzić go jeszcze bardziej z równowagi. Jednak jak naiwny by był gdyby pomyślał, że przyjdzie mu spędzić resztę tego dnia w spokoju.

Zostało mu do sprawdzenia ostatnie zlecenie, które zdążył wysłać mu jego starszy syn zanim wyszedł na wieczorne spotkanie z klientem. Cieszył się, że angażował się w rozwój firmy. Przynajmniej on w końcu się ustatkował, czego powiedzieć nie mógł o Dorianie.

Wybudził laptopa z uśpienia i miał pokusić się o wpisanie hasła, gdy do jego uszu dotarł dobiegający z korytarza donośny głos. Zmarszczył brwi i wbił spojrzenie w drewniane drzwi, które po chwili otworzył się z impetem, ukazując postawną sylwetkę Brunona Salta.

Salt kipiał ze złości. Przejechał dłonią po posiwiałych włosach, miażdżąc wzrokiem Torresa.

- Bruno. - Antonio oderwał się od ekranu laptopa i opadł na oparcie fotela. - Czym zawdzięczam sobie twoją wizytę?

- Ten gówniarz jest niepoważny. - warknął, zaciskając mocno żuchwę. Jego ton ciął niczym żyletka, co zaniepokoiło Torresa.

- O czym mówisz? - położył przedramiona na blacie biurka i spojrzał na niego wyczekująco.

- Twój młodszy syn. - Boże, Antonio wiedział, że wspomnienie Doriana nie wróży niczego dobrego. Bał się co ten znowu mógł zrobić. - Nie przyszedł na spotkanie zarządu. - Torres otworzył w przerażeniu oczy, wiedząc co zaraz przyjdzie mu usłyszeć. - Wiesz co to znaczy prawda? - Torres przejechał dłonią po włosach mocno za nie ciągnąc. - Nasz klient czekał, kurwa, godzinę aż ten się pojawi. - było naprawdę źle. - Nie przyszedł, a co za tym idzie nie przedstawił projektu. - dyszał ociężale, chodząc w tą i w tę. - Dwa miliardy, Antonio. - przystanął mordując go wzrokiem. - Dwa miliardy poszło się jebać, bo twój syn jak zwykle olał sobie sprawę. - Antonio zapragnął się odezwać, jednak nie miał nic na obronę własnego syna.

- Wycofał się z projektu? - miał jeszcze odrobinę nadziei, że klient z Portugalii tego nie zrobił.

- Oczywiście, że tak. - Bruno zacisnął mocno pięści. - Nie dziwię mu się absolutnie. - przetarł zmęczoną twarz. - Nie dość, że straciliśmy niesamowitą okazję to na dodatek dobre imię.

- Oddam ci te dwa miliardy. - prychnął jedynie w odpowiedzi.

- Może twój syn powinien to zrobić, Antonio? - podszedł do biurka i usiadł na krześle. - Nie widzisz jak ten gówniarz żyje? - mimo tego, że Dorian zwalił sprawę nie podobało mu się jak Salt obrażał jego syna. - Zawsze sprzątasz po nim bałagan, który narobił.

- Waż słowa, to mój syn. - z hukiem zamknął laptopa.

- Który nie ponosi nigdy odpowiedzialności za swoje błędy, bo ciągle robisz to za niego ty. - wytknął w niego palcem. - Mam tego dosyć. - Antonio zmarszczył w niezrozumieniu brwi. - Jeśli nie odsuniesz go na jakiś czas od firmy i go nie ogarniesz... - urwał na chwilę. - zrywam naszą współpracę.

- Nie sądzisz, że to zbyt pochopny krok? - kurde, zależało mu na współpracy z Saltem, gdyż ten miał naprawdę dobry staż oraz sprowadzał najlepsze surowce.

Graphic solace | 18+ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz