ROZDZIAŁ XIX

380 19 24
                                    

Miłego kochani. <3

~*~

Ze snu wybudził ją rozbrzmiewający dzwonek telefonu. Zerknęła na zegarek, który wskazywał 5.26. Zmarszczyła brwi i podniosła się do siadu, lokalizując miejsce, z którego dochodzi dźwięk. Po tym jak wyszedł, nie mogła zasnąć przez dwie godziny. Czuła, że ma napuchnięte oczy, a wyczerpanie dawało o sobie znać.

Ktoś niemiłosiernie próbował się do niej dodzwonić. Wygramoliła się spod pościeli i chwyciła za telefon. Zmarszczyła brwi, gdy ujrzała nieznajomy numer. Przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła urządzenie do ucha.

- Halo? - ledwo usłyszała męski głos, gdyż syreny go zagłuszały. - Czy dodzwoniłem się do pani Nory Brown? - zadrżała. Bała się tego, co miało nadjeść.

- Tak, to ja. - szepnęła, podchodząc do komody. - Coś się stało?

- Tak. - zamarła na ton mężczyzny. - W pańskim salonie wybuchł pożar. - poczuła jak nogi jej wiotczeją, a żółć podchodzi do gardła. - Muszę panią zawiadomić. Spłonęła połowa budynku. - jej łzy spłynęły po raz kolejny po policzkach. - Przykro mi. Musi pani pojawić się na miejscu jako właściciel lokalu. - milczała. - Czy słyszy mnie pani?

- Tak. - szepnęła zachrypniętym głosem. - Będę za maksymalnie pół godziny.

- W porządku. - nie słuchała co nieznajomy do niej mówił. - Czekamy na miejscu.

Rozłączyła się, stojąc w bezruchu pośrodku swojej sypialni. Czuła jak skręca jej się żołądek. Rzuciła się biegiem do łazienki, padła przed sedesem na kolana i zwróciła wszystko, co tylko mogła. Załkała, czując jak jedyna rzecz, która dawała jej radość, gdy nie było jego, także odeszła. Nora Brown tej nocy straciła wszystko.

Wstała, przytrzymując się umywalki, gdyż miała wrażenie jakby jej ciało ważyło tonę. Przemyła siną twarz i spięła włosy w niskiego koka. Narzuciła na siebie pierwszy, lepszy dres i ruszyła do wyjścia. Poprosiła Christiana, aby ten zawiózł ją na miejsce, gdyż sama nie była w stanie prowadzić. Dostała wiadomość także od Grace, która wraz z Dylanem również pojawiła się na miejscu tragedii.

Dubois trzymał jej dłoń podczas jazdy, ponieważ cała się trzęsła. Nie odezwała się do niego ani słowem. Gdy dotarli na miejsce, Nora wypuściła drżące powietrze. Widziała chmarę dymu oraz trzy radiowozy strażackie. Chwyciła za klamkę i wybiegła z samochodu, przeciskając się między tłum. Zakryła dłonią usta na widok spowitego ogniem salonu. Połowa budynku była w sadzy, a druga jeszcze się żarzyła. Zacisnęła mocno powieki i zapłakała. Ruszyła w stronę strażaków, jednak poczuła na sobie silne dłonie Christiana, który odwrócił ją do siebie i przytulił do swojej piersi. Szloch za szlochem wyrywał się z jej gardła. Gładził ją po plecach, aby choć trochę się rozluźniła.

- Nora! - uchyliła powieki, widząc przedzierającą się przez ludzi Grace. Biegła w jej stronę, ignorując Dylana. Wyciągnęła do niej ręce, a ta oderwała się od Duboisa i wpadła prosto w jej objęcia. - Tak strasznie mi przykro, kochanie. - ścisnęła ją z całej siły i wtuliła nos w jej włosy. - Tak strasznie mi przykro. - popatrzyła na Dylana załzawionymi oczami.

Zacisnął mocno szczęki i przeniósł spojrzenie na Brown. Coś boleśnie zakuło go w sercu. Rozejrzał się dookoła, szukając spojrzeniem brata. Nie dostrzegł go nigdzie.

- Pójdę się dowiedzieć, co było przyczyną pożaru. - Grace skinęła głową.

- Pójdę z tobą. - Torres spojrzał na Christiana, który razem z nim udał się w stronę strażaków i policji.

Mężczyźni zagrodzili im drogę, na co Dylan posłał im surowe spojrzenie. Założył dłonie na torsie i zmarszczył ciemne brwi.

- Jesteśmy z rodziny. - jego ton ociekał grozą. - Niech mi więc pan, z łaski swojej, powie, co przyczyniło się do wzniecenia pożaru. - starszy sierżant odchrząknął, po czym zlustrował ich obu. No kolego, takich samców to ty się lepiej bój.

Graphic solace | 18+ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz