Hej, miłego czytania Wam życzę. 🩵
~*~
Dzisiejszy dzień był dla Nory pasmem porażek. Jezu, miała serdecznie wszystkiego dosyć. Rano prawie zaspała do pracy, gdyż budzik jej nie zadzwonił. Z racji tego zostało jej mało czasu, przez co nie zdążyła zjeść śniadania ani wypić porannej kawy. Potem stała w korkach czterdzieści minut, gdyż akurat tego dnia musiała trafić na wypadek. Dotarła do salonu spóźniona o godzinę, a na dodatek okazało się, że dostawa sukien ślubnych, które miały dojść dzisiaj, opóźni się o dwa dni.
Stała właśnie przy klientce, walcząc z pokusą zamordowania natrętnej brunetki. Była tak niezdecydowana, że Norze zaczęła latać lewa powieka. Przyniosła jej już z pół salonu, a ta nadal wybrzydzała. Miałą ochotę strzelić sobie w głowę, lecz przybrała uprzejmy wyraz twarzy, czując jak mięśnie szczęki zaczynają ją łupać od tego uśmiechu.
- A może jednak tamten welon był lepszy? - ręce jej opadły. Poprawiała jej biały tiul, gdy ta przeglądała się w wiszącym na ścinacie lustrze. licząc na pomoc swoich druhen. - Jak myślicie?
- Zdecydowanie tamten. - Nora przewróciła oczami. - No chyba, że ma pani coś jeszcze do zaoferowania? - zagryzła mocno wargę, aby nie napluć jej w twarz.
- Musiałabym sprawdzić. - wyprostowała się i posłała im uprzejmy uśmiech. - Jakieś konkretne życzenia? - wycedziła przez zaciśnięte zęby, nadal się promiennie uśmiechając.
- Może nieco krótszy. - Brown skinęła głową. - Och, i jeśli ma pani coś z cyrkoniami lub brokatem, chętnie zobaczę. - Nora zamrugała trzy razy. Potrzebowała świeżego powietrza.
- Oczywiście. - złączyła dłonie przed sobą i dała krok w tył. - Sprawdzę czy mam coś jeszcze na zapleczu i zaraz paniom przyniosę. - skinęły głowami, chichocząc pod nosem.
Nora odwróciła się na pięcie, rozluźniając mięśnie żuchwy. Znudzenie wymalowało jej się na twarzy, a oczy cisnęły gromami. Przeszła obok lady, posyłając Annie wymowne spojrzenie, na co ta się zaśmiała. Przekroczyła próg zaplecza i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby spodobać się klientce.
- A nich cię pies w dupę użre. - zaczęła przeglądać wszystkie półki po kolei. - Jak może być taką mendą? - jęknęła, sięgając dłońmi do szafki znajdującej się nad jej głową. - Z brokatem albo cyrkoniami. - zaczęła przedrzeźniać brunetkę. - Od razu, kurwa, platyna. - mruknęła przewalając materiały. - Co się będziesz jebać? - przebierała rękami zaciekle.
- Cześć. - ktoś wyszeptał do jej ucha zachrypniętym głosem, przez co wydarła się na całe gardło. Odwróciła się gwałtownie i zamachnęła ręką, jednak poczuła opór na swoim nadgarstku. - Chcesz mnie zabić? - spojrzała w czekoladowe oczy Doriana, czując niewyobrażalną ulgę.
- Jesteś pojebany. - złapała się za klatkę piersiową, ciężko oddychając. - Przestraszyłeś mnie. - jej twarz była blada z przerażenia.
- Wybacz. - zaśmiał się na widok jej wkurzonego spojrzenia. - Nie taki miałem zamiar. - skinęła głową, przełykając głośno ślinę, gdy zdała sobie sprawę jak blisko niej stoi.
- Co ty tu robisz? - wyswobodziła dłoń z jego uścisku, dając krok w tył. Uderzyła plecami w szafkę. - Ała!. - pomasowała głowę, którą także stłukła.
- Ostrożnie. - poprawił mankiety czarnej koszuli, zerkając na nią spod długich rzęs. - Boli? - skinął na jej obolałe miejsce.
- Jest git. - przeniosła dłonie na swoje biodra i wbiła w niego zniecierpliwione spojrzenie. - Spytałam co ty tu robisz? - przekrzywiła głowę, przez co włosy osunęły jej się na ramię.
CZYTASZ
Graphic solace | 18+ ZAKOŃCZONE
RomanceHistoria młodszego z braci Torres. Dorian Torres nie przejmuje się konsekwencjami swoich czynów. Gdy pewnego dnia zostaje wezwany do gabinetu ojca, który oznajmia mu, że czas spełnić złożoną sprzed pięciu lat obietnicę, Dorian czuje, że tym razem bę...