ROZDZIAŁ XXIV

446 15 9
                                    

Miłego czytania!

~*~

Osiem miesięcy później...

Skrzywił się z bólu, gdy ta z całej siły ścisnęła jego dłoń. Oddychała ciężko, pragnąc aby ich córka w końcu wyszła na świat. Boże Drogi, takiej pacjentki dawno tu nie mieli. Nora rozdarła się tak głośno, że Dorian nie był do końca pewny czy nie słychać było jej na ulicy.

- JA PIERDOLĘ!!! - zaparła się na porodowym fotelu, czując jak każdy centymetr jej ciała rozrywa potworny ból. - Dorian... - załkała. Pochylił się nad nią i musnął ustami jej czoło, po czym szepnął:

- Wiem, że to trudne, ale wytrzymaj jeszcze chwilę. - zmiażdżył wzrokiem cały personel. - Jestem z ciebie dumny. - złapała go za kołnierz koszuli i przyciągnęła do siebie.

- AAA!!! - krzyknęła w jego usta. Jezu, aż go zmroczyło. - Dajcie mi jakieś przeciwbólowe! - brała krótkie wdechy, starając się uspokoić. - Powiedz coś tym skurwysynom. - jęknęła, gdy kolejna fala skurczu nadeszła.

- Nie może pan jej podać nic na ten ból? - zerknął na lekarza, który monitorował jej stan.

- Nie, dostała już wszystko, co tylko mogliśmy jej podać. - Dorian zmrużył gniewnie powieki. - Nie możemy mieszać leków. - wydarła się tak głośno, że aż lampa zatrzepotała nad ich głowami. Ale prąd nadal jest. Spokojnie.

- Daj jej pan, kurwa, ten lek. - przyciągnęła go do siebie jeszcze bliżej, po czym oparła czoło o jego czoło. Spojrzał w jej brązowe oczy. - Jeszcze chwila.

- Ja tu wybuchnę, nie urodzę! - pociągnęła nosem, znowu krzycząc. - Morgan, wyłaź już na ten świat! - pocałował ją czule w kącik ust, na co posłała mu nieznaczny uśmiech. - Mamusia i tatuś chcą cię już zobaczyć. - zaśmiała się, krzywiąc na uczucie tępego bólu. - Mamusia w szczególności.

- Nora. - zerknęła na położną, która przyjmowała jej poród. - Na trzy przyj, okej? Jeszcze raz i mała w końcu wyjdzie. - skinęła kobiecie głową. - Dobra. Raz..., dwa... i trzy. Teraz. - włożyła w to całą swoją siłę. Wydała z siebie okrzyk, a potem usłyszała płacz dziecka. Opadła na fotel, przymykając z wycieńczenia powieki. - Bardzo dobrze. - jej klatka unosiła się w przyspieszonym tempie. - Chce pan odciąć pępowinę? - kobieta zwróciła się do Doriana, którego wryło w posadzkę.

Jezu, spojrzał na noworodka, a jego serce zamarło. Nie mógł oderwać wzroku od tego małego człowieka, którego od tego dnia będzie mógł nazywać swoją córką.

- Tak. - szepnął, po czym chwycił nożyce i odciął przewód.

- Gratulację. - kobieta posłała mu uprzejmy uśmiech. - Zaraz oddam ją państwu na chwilę, a potem zabierzemy ją na badania. - skinął głową, zerkając na Norę.

Podszedł do niej i ujął jej dłoń smukłymi palcami. Uchyliła powieki, uśmiechając się do niego czule. Przysunął jej rękę do swoich ust i musnął jej grzbiet.

- Jaka jest? - szepnęła, wbijając w niego zmęczone spojrzenie.

- Śliczna. - pochylił się nad nią i złożył na jej wargach czuły pocałunek. - I nasza. - pogładziła go po policzku, czując jak łzy szczęścia zbierają się w kącikach jej oczu. - Ma twoje oczy. - zaśmiała się. - Kocham cię.

- Ja ciebie bardziej. - odgarnął kosmyk z jej czoła, a potem odsunął się nieznacznie, gdy położna położyła Norze córkę na piersi. Zerknęła na dziewczynkę, a na jej widok zaczęła drgać jej dolna warga. - Hej, kochanie. - pogładziła ją po gładkich policzkach i uśmiechnęła się przez łzy. - W końcu jesteś. - zaśmiała się pod nosem. - Czekałam na ciebie. - zerknęła na Dorian, który nie spuścił z nich wzroku. - Tata też czekał. - pocałowała ją w główkę. - Będę najlepszą mamą. Będę ci kupować wszystkie super kiecki i robić najlepsze gofry. - Dobry Jezu, sam walczył ze łzami, widząc przed sobą swoją rodzinę. Swoje wszystko. - O i będę z tobą gadać o chłopakach. - usłyszała prychnięcie, na co poderwała wzrok. Uniosła pytająco brew, gdy oczy Torresa stały się nieco ciemne. - No co?

Graphic solace | 18+ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz