ROZDZIAŁ XII

436 18 9
                                    

Hej, miłego czytania. <3

Te rozdziały są czasem tak komiczne, że nawet nie wiem jak ja

powinnam je skomentować.

Po prostu nie komentujmy tego co mam w głowie, okej?

Miłego raz jeszcze!!!

~*~

Ten dzień był wyjątkowo szczęśliwy dla Nory Brown. Nie dość, że Salt przełożyła swoje przymiarki na czwartek, to na dodatek Grace poprosiła ją, aby ta zajęła się dzisiejszego wieczoru Caspianem, gdyż Dylan zabierał ją na romantyczną kolację. Była kurewsko dumna, że Grace zwróciła się z tym do niej, a nie tam do jakiegoś Doriana. Boże, miała ochotę poryczeć się z radości. Mały Caspina, ona i wieczorne oglądanie bajek. Była w raju.

Właśnie przebywała w swoim mieszkaniu, poprawiając niesforne włosy, gdy usłyszała głos rozbrzmiewającego dzwonka. Pisnęła tak głośno, że aż Dylan stojący za drzwiami się skrzywił. Boże, on bał się o swojego syna. Nie był przekonany do tego pomysłu, ale Grace nie siedziała bezczynnie i za pomocą swojego uroku w końcu go przekonała. Naprawdę interesujące jak jej się to udało...

- Boziu, ja go schrupię. - rzuciła się biegiem do drzwi. - On ma takie zajebiste palce. - przekręciła zamek i wpadła w objęcia Grace. - Aaa! - krzyknęła, skacząc w jej ramionach. - Tak się cieszę.

- Przynajmniej ty. - od razu spiorunowała wzrokiem Dylana, mrużąc gniewnie powieki.

- Jezusku, z całego mojego, dobrego serca życzę ci, aby na starość powypadały ci szybciej zęby, wtedy nie będziesz tyle gadał. - naprawdę walczył ze sobą zaciekle, ale nie mógł już wytrzymać i parsknął śmiechem. - Boże, Grace on się zaśmiał. - spojrzała na przyjaciółkę, która ocierała mokre od łez policzki. - Ja pierdolę.

- Język. - spoważniał natychmiast, wchodząc do mieszkania z nosidełkiem. Nora wyrwała mu dziecko, zanim zdążył postawić go na ziemi. - Zadzwońmy po Doriana. - zerknął przez ramię na Grace, która zaciskała mocno usta i masowała się po brzuchu.

- Nie ma opcji. - Nora warknęła w stronę Torresa. - Spróbuj mi tylko ty szogunie, a zaznasz gniewu Nory Brown. - pochyliła się nieco, czując jak coś strzela jej w kręgosłupie. - Orzesz w mordę jeża! - Dylan stał z rozdziawioną buzią, nie wiedząc co ma tak właściwie powiedzieć. - O w byka strzelił. - Grace zgięła się w pół, dusząc się ze śmiechu. - Się starzeją kości, skurwysyny! - zatkała dłonią usta czując, że zjebała.

- Ja dzwonię po Doriana. - wyprostował się i wyjął telefon z kieszeni płaszcza, jednak Grace mu go zabrała.

- A,a,a. - zacmokała. - Nora się nim zajmie, Dorian siedzi z nim cały czas. - Brown miała ochotę przebić łydkę Dorianowi. - Bądź tak dobry i jej pozwól. - podeszła do niego i cmoknęła go w usta. - To jak będzie, panie Torres? - zamruczała w jego wargi, a on chwycił ją za pośladek.

- Manipulatorka. - uśmiechnęła się niewinnie. - Mój syn ma żyć, Brown. - wytknął w nią palcem, widząc jak ta stanęła na baczność, przykładając dwa palce do czoła. - Dobry Jezu. - przetarł twarz, a Grace pociągnęła go w stronę wyjścia.

- Chodź już. - zerknął jeszcze raz przez ramię, posyłając Brown ostrzegawcze spojrzenie.

- Powiedz rodzicom: pa, pa. - pomachała rączką chłopczyka, na co ten prawie się rozpłakał. - Nie płacz. - przytuliła go do piersi i ruszyła w stronę jadalni. - Ciotka Nora pokaże ci prawdziwe życie. - wyrazy współczucia.

Przez pierwszą godzinę chłopiec był naprawdę grzeczny i spokojny, jednak kiedy nadeszła pora karmienia, Brown miała ochotę się popłakać. Kaszka była dosłownie wszędzie, a Caspian zaczął tak głośno wyć, że bębenki jej prawie wystrzeliły. Załamała się, opadając na krzesło z łyżeczką w ręce.

Graphic solace | 18+ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz