ROZDZIAŁ VII

464 22 13
                                    

Hej, wstawiam dzisiaj, bo jutro mogę nie dać rady.

Miłego czytania <3

Naprawdę fajny rozdział.

~*~

Dorian wpatrywał się tępo w sufit, leżąc jeszcze w swoim łóżku. Umówił się z Dylanem na poranny trening kosza, lecz przez całą noc nie zmrużył oka. Jego myśli krążyły wokół nikogo innego jak Nory Brown. Dobry Boże, gdy osunęła się na jego kolana i przylgnęła do jego ciała czuł, że jeszcze chwila, a przekroczy granicę, której obiecał sobie nie łamać.

Pragnął jej ust jak diabli i coraz częściej łapał się na tym, że o niej myśli. Kurwa, ta kobieta miała w sobie coś, od czego trudno było się nie uzależnić. Nie wiedział w którym momencie przestała być dla niego jedynie znajomą, a kobietą, na której zawiesił swoje spojrzenie na dłużej niż powinien. Piękną kobietą, o której śnił nocami.

Odsunął od siebie pościel, po czym skierował się od razu do łazienki. Wszedł pod strumień zimnej wody, starając się ugasić swoje rozpalone ciało. Opuścił łazienkę po dobrych piętnastu minutach, nie odczuwając żadnej ulgi. Skierował się w stronę garderoby, wybierając czarny dres. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i udał się na halę sportową, na której zawsze spotykał się z bratem na treningach.

Dotarł na miejsce o czasie. Mimo, że był niewyspany, postanowił nie odwoływać spotkania. Może trochę sportu pozwoli mu wyzbyć się tych dziwnych emocji, które od kilku tygodni nie dawały mu spokoju.

Odłożył torbę w szatni i ruszył na boisko, widząc już na nim Dylana, który zawiązywał buty. Podniósł głowę, a ich spojrzenia natychmiast się ze sobą skrzyżowały. Zmarszczył brwi na widok wkurzonej twarzy Doriana.

- Co jest? - wstał z ławki, ściskając jego dłoń na powitanie. - Nie wyglądasz dobrze.

- Gorsza noc. - wzruszył jedynie ramionami i chwycił z pudła jedną z piłek.

- Dorian. - odwrócił się, dostrzegając wymowne spojrzenie brata, na widok którego przewrócił oczami. - Co się stało?

- Nic się nie stało. - wszedł na środek boiska, czekając aż ten do niego dołączy. - Gramy? Czy będziesz tak stał? - westchnął, ale stanął naprzeciwko niego.

- Cztery kwarty po dwie minuty. - Dylan skinął głową i ruszył w jego kierunku.

Kozłowali piłkę, atakując siebie nawzajem. Oddawali rzuty, idąc praktycznie łeb w łeb, choć Dylan widział, że bart myślami nie był przy grze. W ostatniej partii miał nad Dorianem zdecydowaną przewagę, co było nieco dziwne, gdyż ten nigdy nie dawał za przegraną. Oddał ostatni rzut, wygrywając z nim cały mecz. Podszedł do ławki, upijając łyk wody, a Dorian stanął tu obok niego, wycierając koszulką spocone czoło.

- Nie pierdol nawet, że nic się nie stało, bo właśnie przejebałeś ze mną mecz. - zerknął na brata, widząc jak ten zaciska szczęki. - Co ci się stało? - położył mu dłoń na barku.

- Nie wiem. - przymknął powieki i odchylił głowę do tyłu. - Za dużo na mnie chyba spadło w ostatnim czasie. - Dylan zmarszczył brwi.

- Chodzi o Salt? - spytał, siadając na ławce.

- Po części tak. - uniósł pytająco brew. - Kurwa mać. - przetarł zmęczoną twarz i zajął miejsce tuż obok brata. - Chodzi o Brown. - Dylan nie krył nawet szoku.

- O Brown. - powtórzył, opierając dłonie na kolanach. - O Norę Brown?

- A znasz jakąś inną? - zacisnął usta w wąską linię.

Graphic solace | 18+ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz