Wypadek

578 28 1
                                    

Dzień pójścia do szkoły.

Stresowałam się jak nie powiem co...  Shane właśnie parkował na parkingu a ja z wątliłam w swoje istnienie. Nie chciałam po sobie poznać  tego że się bałam...

-Zostajesz czy idziesz?- Zapytał, nagle Shane.

Wzięłam plecak z siedzenia obok i otworzyłam drzwi....

~KURWA CZEMU SIĘ GAPIĄ NA MNIE!~

Rozumiem że Moneci są popularni ale no kurwa mać! Przysięgam że jeśli będą mnie obgadywać jak w poprzedniej szkole to, pójdę na dach i skocze....

W każdym razie... Skierowałam się do wejścia szkoły. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich. Gdy weszłam do sekretariatu dostałam to co miałam i plan lekcji... super... pierwsza wychowawcza. Będę musiała się przedstawić.

Poszłam pod sale Gdy pokazali mi gdzie mam szawkę. Usiadłam na parapecie, blisko klasy. Wyjełam słuchawki do uszu I puściłam sobie muzykę.

Po jakiejś minucie zleciału się koło mnie jakieś pindy. Chciały bym dołączyła do ich grupki plastiku, ale ja się nie zgodziłam. A z ust "Liderki" poleciały słowa że tego porzałuję.

Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę obiadową poszłam schować się do biblioteki bo miałam okienko.

-Ej stary. Nie masz psychy zarwać do młotszej z Monetów i ją przelecieć.- Szepną jakiś chłopak.

Miał pecha wszystko nagrywałam bo robiłam filmik na tiktoka.

-Nic za darmo- Odpowiedział drugi.

-Dwie stówy...- Mrukną...

Wychyliłam się i zobaczyłam tam dwójkę chłopaków z mniej więcej rocznika bliźniaków.

Jeden podszedł do Hailie która siedziała i coś robiła a ja poszłam w ich stronę. Przykucnęłam przy jakiejś pułce.

Gdy usłyszałam jak zaczyna kręcić do Hailie nie wytrzymałam. Wstałam I walnełam tak mocno w pułkę że mało co a by się nie zerwała.

-Serio?- Zapytałam z pogardą w głosie. -Tylko dwie stówy za Hailie? Cipa z ciebie.- Warknęłam.

Podeszłam do niego I spojżałam na Hailie. Odrazu zrozumiała i wyszła z biblioteki.

Złapałam tego typa za marynarkę i żuciłam go na ziemię. Złapałam go za rękę I ją wykręciłam. Chłopak Krzykną a jego kolega żucił się na mnie. Odepchnęłam go, a on sam walną głową o ścianę.

-Jeszcze raz zobaczę cię przy Hailie a przysięgam Ci że pożałujesz swojego istnienia! Nędzny chłopczyku!- Krzyknęłam najsurowiej jak potrafiłam.

Odepchnęłam swoją rękę od jego a on nadal leżąc na podłodze coś mrukną.

Wzięłam plecak I gdy byłam już przy drzwiach do biblioteki wparowała święta trujca.

Gdy ich wzrok skierowałam się na mnie Westchnęłam.

-Żyją... jeszcze...- Mruknęłam.

Dylan pociągną mnie za rękę. Zatrzymałam się i mu ją wykręciłam.

-Nie dotykaj mnie.- Warknęłam.

I wyszliśmy z biblioteki.

Powrót do domu.

Do domu miałam wracać z Tonym. Minęło raptem 5 minut, a ja czuję jakbym była w niebezpieczeństwie.  Zamykam oczy i wiedze jak za mnami jeździe za nami to samo auto co przez całą drogę.

-ZATRZYMAJA SIĘ!- krzycze Gdy widzę że wyciągaja pistolet tamten facet.

Tony zszokowany odwracającą się do mnie. Było za późno.

Facet strzelił nam w oponę...

Słysze jakiś krzyk i po sekundzie nic nie wiedzę...

Otwieram oczy i widzę że jestem jeszcze w tym aucie. Udeżyliśmy bokiem w drzewo. Mało brakowało a tym nabiła się na gałąź.

Wychodze z auta, gdy widzę że cała przednia szyba wyleciała. Wraz z Tonym...

Rozglądam się po okolicy i widzę Tony się wykrfawia przed tym gościem.

Nie wytrzymałam krew w moich żyłami się zagotowała. Wystawiłam rękę w jego stronę i udałam że moje palce to pistolet.

Przymknęłam jedno oko.

-Giń...- Sepnełam. Oddałam nie widzialny strzał a facet upadł. Postrzeliłem go w głowę. Taki trik z pomocą magi powietrza.

Nie miał szans na przeżycie.

Podbiegłam do Tonego.

-Poczekaj. Nie zasypiając mi tu kurwa.- Warknęłam.

Przycisnęłam dwie dłone do jego rany w brzuchu. Zaczęłam go uleczać. Syknełam z bólu. Spojrzałam na moje ramię... kurwa...

-Poczekaj, jeszcze chwilę. Zaraz kończę.- Powiedziałam szeptem.

Gdy skończyłam spojrzałam na ranę Tonego. Zagijona. Teraz spojrzałam na jego minę. Był przerażony...

-Co?! J-JAK?!- Krzykną.

Było mi słabo. Za mało miałam Energi by też siebie uleczyć. Połorzyłam się bokiem na ziemię i powoli, ale głęboko oddychałam.

-Ej ej ej! Co ci? O kurwa...- Zamilkł na chwile.

Moje powieki stawały się coraz cięższe.

-Ej kurwa! Nie możesz zrobić tego samego co że mną?- Krzykną zaniepokojony.

-Jestem zbyt zmęczona.…- Wyszeptałam.

Tony Poklepałam mnie po policzku a ja poczułam jak zaciska mi coś na ręku.

Byłam teraz w opłakanym stanie. Czułam że mogę mieć wstrząs muzgu, a ta rana nie wyglądała najlepiej. Ciągnęła się w zdłuż mojej prawej ręki. Była głęboka i z dużymi kawałkami szkła wbitymi do środka.

-Vincent i karetka już jedzie! Widzę ich!!- Krzykną.

Nie wiedziałam co się dzieje. Migoczące światła... ratownicy medyczni. Zpanikowany Tony. I jak zwykle spokojny Vincent. Potem grupka lekarzy... I nic... nic więcej nie widziałam.

Było mi ciepło. Siedziałam po środku niczego...

Rodzina Monet (Siostry czy wrogowie) Korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz