Info!
Rozdział poprawiany przez czat GPT. Jeśli wystąpią błędy których nie zauważyłam to napiszcie. I od dziś dialogi będą zaczynać się " i kończyć ".
Miłego czytania.
Kilka dni później
Przez te kilka dni, WSZYSCY, ALE TO WSZYSCY, byli strasznie mili. Cackali się ze mną jak z Hailie i dawali mi zdecydowanie za dużo uwagi.
Schodziłam do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. Oczywiście, ktoś tam stał. Dokładnie Dylan.
"Hej młoda! Stało się coś? Jak się czujesz? Chcesz coś do jedzenia? A może do picia?" zaczął pytać.
O to mi chodziło... Cały czas, gdy kogoś spotykałam, to pytali się o mnie. Miałam już tego po prostu dość!
"A co ty taki miły, Dylanku?" zapytałam sarkastycznie.
"Wiesz, że moż..." przerwałam mu.
"Do cholery, jaśniej! Dylan! Gdzie jest ten Dylan, który lubił się ze mną bić?! Ten, który nie cackał się ze mną jak z niemowlakiem?!" krzyknęłam. "Dlatego wam nic wcześniej nie mówiłam! Nie chciałam, żebyście cackali się ze mną jak z małym bachorem!" dodałam z krzykiem.
Obróciłam się na pięcie. Nagle zobaczyłam, że prawie każdy stał przy schodach. Nie było tylko Vincenta i Hailie. Pobiegłam na schody, pobiegłam do mojego pokoju i zamknęłam się na klucz.
Nie wiedziałam, co myśleć... Nie chciałam, żeby traktowali mnie jak niemowlaka, ale też nie chciałam, żeby traktowali mnie jak ścierwo.
"Lilith. Otwórz! Proszę..." zaczął Shane.
Jego głos wyrwał mnie z zamyśleń. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Nie zastanawiając się, po prostu usiadłam na skraju łóżka, położyłam się na boku i zamknęłam oczy.
"Lil... Wiem, że to dla ciebie dziwne" zaczął.
"Shane! Ale o to nie chodzi! Ja nie chcę, żebyście cackali się ze mną jak z Hailie! Wiem, jaki jest świat i nie musicie tego ukrywać. Po prostu czuję się wtedy, kiedy zachowujecie się jakbym była porcelanową szklanką, która może się od najmniejszego dotyku rozkruszyć..." powiedziałam.
Shane westchnął, poczułam, jak materac ugina się pod jego ciężarem.
"Wy nic o mnie nie wiecie... Nie możecie... Boję się, że jak poznacie prawdę, to mnie odrzucicie. Że będę dla was nic nie znaczącym potworem, mutantem... Tony poznał prawdę i przez to mnie unika... " zaczęłam szlochać.
Usiadłam i wtuliłam się w Shane'a.
"Jaką prawdę? Przysięgam na swoje życie, że nikomu nie powiem i nie będę cię unikać" oznajmił.
"Hailie też tak mówiła, i co? Wyglądała, jak wam z własnej nieprzymuszonej woli" powiedziałam cicho.
Naprawdę. Po prostu się boję, że uznają mnie za... Nie wiem kogo.
"Ja nie jestem Hailie. Nie wygadam nikomu. A teraz o co chodzi?" zapytał.
Westchnęłam i odsunęłam się od niego. Nie daleko jest rzeka. Chodź tam" powiedziałam z poważnym spojrzeniem.
Zeszliśmy na dół, gdzie nie było już nikogo. Szliśmy teraz w głąb lasu. Ciągnęłam Shane'a za rękę, żeby się nie zgubił.
Szliśmy około 15 minut. Teraz natrafiliśmy na niewielką rzekę. Stanęłam przy niej, wyciągając rękę ku wodzie.
"Napewno?" zapytałam.
"Tak!" krzyknął.
Wzięłam drżący wdech i wydech. Stworzyłam kulę wody, z której zrobiłam bicz wodny. Kopnięciem w ziemię stworzyłam kolumnę przed sobą, a wodą ją przecięłam. Z każdą czynnością wykonywałam inne ruchy ciała.
Zrobiłam salto w powietrzu, tworząc mały huragan, a potem wyciągnęłam rękę do Shane'a i stworzyłam w niej ogromny płomień.
Tak szybko, jak powstał, tak szybko zgasł.
"Błagam... Shane, powiedz, że nie jestem potworem!" załkałam.
CZYTASZ
Rodzina Monet (Siostry czy wrogowie) Korekta
FantasyPo skończniu będzie korekta. Lilith jest niechcianą córką w ich domu Hailie jest tą *lepszą* córeczką mamusi. w mojej wersji zaczynamy od momętu dniu albo kilku przed *wypadkiem*. Pierwsze rozdziały pisałam jak była w czwartej klasie. Błagam o wyb...