Poprawione✅️
### Pov: Lilith
- Co jest, kurwa...
- Macie jakieś orzechy czy nasiona? - zapytałam.
Wtedy zobaczyłam, że dosłownie wszyscy siedzieli w kuchni. Vincent patrzył się na mnie z podniesioną brwią. Dylan, to w ogóle nie wiem, jak to opisać. Tony się zagapił, a Shane podobnie do Dylana. Tylko Hailie i Will się nie zdziwili.
- Ej. Dobrze się czujecie?
- Mógłbym zapytać cię o to samo - powiedział Vincent.
- E... no... ten... bo... poznajcie Liliama. Liliam to mój kruk domowy - uśmiechnęłam się lekko.
- Że co, kurwa. OD KIEDY ZA ZWIERZĘ DOMOWE BIERZE SIĘ ZMUTOWANEGO KRUKA? - warknął Dylan.
- To macie jakieś nasiona czy orzechy? - wymamrotałam zirytowana.
- Tak, lewa górna szafka, druga od góry - odezwał się Shane.
- Okej.
Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej paczkę słonecznika. Otworzyłam ją i podałam Liliamowi. Dziabnął mnie w ucho.
- Ej, za co to?! - warknęłam do mojego ptaszura.
- Aa, no tak, sorry - powiedziałam, przypominając sobie, że one są nieobrane.
Wzięłam jakieś dwie miseczki i poszłam do stołu. Jedną z misek położyłam koło Liliama, a jedną przed sobą. I zaczęłam obierać.
- Masz wprawę - skomentował Shane.
Uśmiechnęłam się firmowo, nie przerywając obierania. Po 5 minutach skończyłam i położyłam ptaszura na stół naprzeciwko miski z obranymi ziarnami. Wszyscy, nawet Vincent, patrzyli się na mnie jak na debila.
- Vincencie, macie może jakieś wejście na dach? - spytałam, wiedząc, że zacznie przesłuchanie.
- Tak, mamy. Pozwolę sobie spytać, po co tam idziesz? - odpowiedział.
- Żeby skoczyć - zażartowałam. - A tak naprawdę to, żeby tam posiedzieć - dodałam po sekundzie.
### Pov: Na dachu
Leżałam tak dobre kilkanaście minut, gdy nagle usłyszałam czyjeś kroki za mną. To nie był żaden z *braci*, więc wyjęłam scyzoryk, który zawsze ze sobą noszę. Gwałtownie wstałam i znalazłam się za napastnikiem.
- Serio myślisz, że się przestraszę? - zapytał chłopak.
Dopiero wtedy zauważyłam, że to Adi, mój trener.
- Kurwa, sorry, Adi - powiedziałam, odsuwając się.
- Co cię sprowadza w jakże to skromne progi? - zaśmiałam się, a on ze mną.
- Chciałem zobaczyć, czy jeszcze żyjesz - powiedział, podchodząc do mnie. - Nie jest ci zimno? - dodał, już siedząc koło mnie.
- Dzięki za troskę, ale nie, nie jest mi zimno - powiedziałam, leżąc.
- Jezu... chodź - powiedział.
Podeszłam bliżej niego i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. On tylko usiadł i poprawił mnie tak, by jego broda znajdowała się na mojej głowie. Nie wspominałam, Adi jest moim trenerem i chłopakiem.
- Lilith - powiedziała Hailie.
- Jezu... naprawdę nie mogę pobyć sama z moim chłopakiem?! - zapytałam wkurzona, podnosząc się.
- Hmm... - Hailie się roześmiała. - T-teraz t-t-trener t-tak? - powiedziała przez śmiech.
Razem z moim chłopakiem wstaliśmy. Złapałam go za rękę i skierowałam się w stronę drabinki.
- Widzimy się później, Adrienie... - powiedziałam, widząc, jak schodzi.
CZYTASZ
Rodzina Monet (Siostry czy wrogowie) Korekta
FantasyPo skończniu będzie korekta. Lilith jest niechcianą córką w ich domu Hailie jest tą *lepszą* córeczką mamusi. w mojej wersji zaczynamy od momętu dniu albo kilku przed *wypadkiem*. Pierwsze rozdziały pisałam jak była w czwartej klasie. Błagam o wyb...